
Ten czas musiał kiedyś nadejść, a spieszyłem się by zdążyć przed 10-tym września ... I tak oto dziś na 15.30 został wyznaczony egzamin praktyczny na kategorię C (ciężarówka). Od samego rana bolał mnie brzuch, a stres nasilał się z każdą godziną coraz bardziej. Dziś jeszcze, od 11 do 13 miałem dwie godziny jazdy ciężarówką.
Na ten szczególny dzień odwołałem prawie wszystkie jazdy, wziąłem prysznic, użyłem większą niż zwykle ilość antyperspirantu renomowanej firmy i po śniadaniu pojechałem w umówione miejsce na ostatnie 2 godziny jazdy.

Na placu poćwiczyłem wszystkie zestawy egzaminacyjne, potem na miasto - które akurat dziś zostało nieco sparaliżowane z powodu remontu głównej arterii ! Wpadliśmy więc w spory korek, na skrzyżowaniu wyłączona sygnalizacja i policjant, który kierował ruchem. Po około 20 minutach wyjechaliśmy z ów zatoru, przejechałem jeszcze dość sporą trasę i zbliżyła się godzina trzynasta, więc i koniec mojej jazdy.
Instruktor nie miał uwag, ale byłem tak spocony i zmęczony tą jazdą, jak naprawdę rzadko kiedy.
Tuż po 15-stej pojechałem do WORD, serce waliło mi coraz mocniej. Razem ze mną zdawał kolega z pracy, który zadzwonił do mnie i poinformował, że będziemy jeździli z panem egzaminatorem S. Nawet się ucieszyłem, bo byłem u niego kilka razy (na B) i fajnie było :)
Niestety, nieco później okazało się że jesteśmy w drugiej grupie - a to znaczy że mamy innym pojazdem z innym egzaminatorem. W sumie trzy zestresowane osoby (razem ze mną) były w mojej grupie. Pan C (bo u niego zdawałem) zjawił się koło godziny 16, spytał czy znamy kryteria i pierwsza osoba z listy rozpoczęła tzw. obsługę. Później łuk, który nie zaliczył i zakończył egzamin. Następnie kolega i po chwili (która trwała wieczność) ja. Byłem tak zestresowany, że po wylosowaniu zbiornika wyrównawczego z płynem chłodzącym powiedziałem "prawidłowy poziom pomiędzy minimum a maksimum". I tu zaliczyłem wpadkę "na dzień dobry" - gdyż tu poziom prawidłowy jest wtedy, gdy płyn znajduje się POWYŻEJ MINIMUM. Szybko się poprawiłem gdy egzaminator spytał "na pewno ?".

Po chwili sprawdzałem już światła pozycyjne, po czym przygotowywałem się do jazdy. Wyregulowałem sobie fotel, lusterka, zapiąłem pas bezpieczeństwa i jazda ... Najpierw łuk - wyszedł mi bezproblemowo. Egzaminator szedł sobie z boku, a ja jechałem raczej powoli i dokładnie. Oczywiście najbardziej bałem się prawidłowego zatrzymania wracając z niego, ale udało się.
Egzaminator powiedział - "
Następne zadanie". A to "następne zadanie" zostało wylosowane przez pierwszą osobę z mojej grupy. To
parkowanie skośne (dla niezorientowanych - wjazd przodem). Bardzo łatwe zadanie, egzaminator stał z boku i nawet zbytnio nie przyglądał się temu co robię. Po wyjechaniu egzaminator powiedział to samo co poprzednio. Więc ustawiłem pojazd do
parkowania prostopadłego - wjazd tyłem. Tu także bez najmniejszego problemu. Egzaminator machnął ręką, by wyjechać w drugim kierunku niż zwykle (czyli w lewo wyjechałem) i ustawiłem pojazd wprost do wyjazdu z WORD i wysiadłem z auta.
Pierwszy na miasto pojechał kolega, a ja czekałem. Stres zżerał mnie całego. Czekanie jest jedną z gorszych rzeczy, choć było mi już nieco lżej po zaliczeniu placu manewrowego. Kiedy egzaminacyjny MAN wrócił (ponad 40 minut byli na mieście), wspiąłem się do szoferki, wyregulowałem to co poprzednio i "do boju".

Starałem się jechać dynamicznie, przewidując różne sytuacje drogowe. Po wyjechaniu z WORD-u kierowałem się w stronę ulicy Rejowieckiej, po czym egzaminator wydał polecenie skrętu w lewo (Szpitalna). Dojeżdżając miałem sygnał czerwony i pusty pas do skrętu w lewo. Fajnie :) Stanąłem sobie jako pierwszy i grzecznie poczekałem na zielone. Po przepuszczeniu kilku aut z przeciwka, dynamicznie dojechałem do Lubelskiej, następnie na Trubakowską (bez problemu) i zawracanie na "trójkącie" obok zakładu energetycznego. Trzeba tam uważać, bo jedna z dróg jest jednokierunkowa, potem nie ma znaku co do pierwszeństwa i tak nie bardzo wiadomo jak jechać (a do zasady "prawej strony" ludzie jakoś nie stosują się). Akurat oprócz mnie nikogo tam nie było. Po tym skrzyżowaniu pozostało mi już tylko wyjechać na główną Trubakowską. Już miałem ruszać, gdy w ostatniej chwili zauważyłem Renault Megane które jechało z mojej lewej strony. Szybka decyzja - jechać czy stanąć ? Miałem prędkość rzędu 7-10- km/h i zdecydowałem się zatrzymać. Nieco mocniej zahamowałem. I chyba słusznie, egzaminator nic nie powiedział.
Dalej powrót tymi samymi ulicami i jazda w kierunku na Lublin. Skręt ze Szpitalnej na Rejowiecką udał się znakomicie. Radiowóz który jechał z przeciwka dał mi dużo miejsca, więc totalny luz :)
Potem już tylko gaz i włączyłem sobie siódmy bieg utrzymując równiutko 50 km/h. Na "rondzie" zawracanie i powrót Rejowiecką. Egzaminator - "
Kończymy ..." Już wiedziałem co to oznacza :) A bałem się, ze jeszcze pojadę gdzieś na te roboty drogowe, przejazdy Kowelskie i inne "atrakcje" :P

Wjeżdżając do WORD akurat wyjeżdżał inny egzaminator (pan S) z osobą egzaminowaną. Postanowiłem, że nie będę czekał aż wyjadą i "władowałem" się ;-) Było dość wąsko, ale czekać też chyba byłoby źle. Powoli wjechałem, pan S stał aż przejechałem i przy samym końcu wymijania lekko najechałem na krawężnik prawym przednim kołem. Egzaminator nic nie powiedział (dokładnie obserwował lewą stronę naszego pojazdu) - ale chyba lepiej lekko najechać niż być zbyt blisko pojazdu obok ? Oczywiście nie tłumaczę siebie - niemniej jednak po wjechaniu do WORD egzaminator oświadczył:
POZYTYWNY !!!!!
Chyba jeszcze to do mnie nie dotarło. Mój instruktor już wie, parę osób znajomych także :)
Ogólnie, jechało mi się bardzo fajnie. MAN ten posiadał klimatyzację (włączoną podczas egzaminu), ale po egzaminie byłem cały mokry ! To niesamowity stres. Przy włączaniu szóstego biegu bałem się, by nie wrzucić przypadkiem biegu wstecznego. Przy każdej zmianie biegu na "6" o tym myślałem. Bacznie obserwowałem otoczenia przejść dla pieszych i mogącą nastąpić zmianę świateł na skrzyżowaniach. Na szczęście, nie miałem ani jednej ryzykownej sytuacji. Bo albo dojeżdżałem do skrzyżowania ze światłem czerwonym, albo dopiero pojawiało się zielone. A cykl zmiany świateł znam w mieście na pamięć :)
Spodziewałem się lepszego przyspieszenia od tego pojazdu. Na tym, na którym się uczyłem bardzo odczuwalny był moment włączenia się turbosprężarki. Tu takiego czegoś nie zauważyłem. Pojazd równomiernie, lecz średnio szybko przyspieszał do przodu. Oczywiście, nie ruszałem ostatni spod świateł :P
Na Rejowieckiej egzaminator dość wysoko podskakiwał na tym pneumatycznym fotelu - ale kazali jechać dynamicznie więc ...
Coś jeszcze ? Informacja dla Łukasza - przebieg niebieskiego MAN-a (którym to zdawałem egzamin) to dokładnie 11661 km. Wiem to tym bardziej (na Trubakowskiej przypomniałem sobie o Twojej proźbie i miałem tam spokojnie czas na spojrzenie na licznik) , że podawałem tę informację egzaminatorowi po zakończeniu egzaminu :)
Na karcie egzaminacyjnej wszystkie "pozytywy" :) A niebawem egzamin na motocyklu, ale wcześniej jeszcze sprawa odbioru prawa jazdy przed dziesiątym ...
*** *** ***
Część zdjęć pochodzi z galerii WORD Chełm