środa, 28 kwietnia 2010

Wdech, wydech ...

Dziś króciutko, bo jestem trochę zmęczony ostatnimi intensywnymi dniami pracy.

Sporo ostatnio mam pierwszych godzin, tj takich początkowych. Przeważają panie, które mówią że nigdy nie prowadziły auta a w rzeczywistości ktoś je tam już wcześniej uczył.

Najbardziej zapamiętałem kursantkę, która bardzo się bała, wręcz była mega-przestraszona. Pierwszą godzinę poświęciłem na omówienie elementów sterowania pojazdem, przygotowanie do jazdy itp, a na drugiej zaczęła uczyć się ruszania.

Pierwsze 100-150 metrów przejechała ... nie oddychając ! Była tak przejęta, że z wrażenia wstrzymała oddech. Ja tego nie zauważyłem, ale zwykle uczę tak że kursant rusza, po chwili zatrzymuje się jednocześnie ucząc się płynnego ruszania i hamowania. Gdybyśmy wyjechali za miasto, mogłaby nie przeżyć tej jazdy ...

Dziś ma już 10 godzin wyjeżdżonych, boi się tak samo jak na pierwszej - ale już stale oddycha - więc postępy są :)

Udanego weekendu życzę :))

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Braaaaaaaaaaaaak czasu !

Wpadłem tylko na chwilkę. Napisać że żyję i mam się dobrze. Mnóstwo pracy, obowiązków - nie mam na razie możliwości wpisać tu coś więcej, wszak non stop jest coś do zrobienia.


Niebawem wygospodaruję nieco więcej czasu i pojawi się nowy wpis.

Pozdrowienia dla czytających :)

piątek, 9 kwietnia 2010

Bez komentarza cz. 2

Że praca, zawód instruktora jest ciekawy, interesujący fajny (itp) już wiemy. Oczywiście, instruktor to nie tylko osoba która jeździ z kursantami, ponieważ może mieć także wykłady, czasem pomaga w biurze, lub króluje tam samodzielnie. Naturalnie, wpisując różny zakres obowiązków można zrobić z instruktora sprzątacza, konserwatora urządzeń technicznych, opiekuna serwisowego aut - itp itd. No, ale nie o tym miał być ten wpis, więc do rzeczy.

Kilka dni temu pracowałem w biurze - szumnie zwanym - "obsługi klienta" (bok). Tego dnia był dość spory ruch, przyszła także kobieta (na oko wyglądająca młodo, zadbana, z wielką torebką) chcąca podejść do egzaminu wewnętrznego teoretycznego. Sprawdziłem jej dane, obecność na wykładach, poprosiłem o dowód osobisty i podeszliśmy do jednego z wielu stanowisk komputerowych. Wpisałem jej dane do programu, włączyłem egzamin, poprosiłem by zajęła miejsce, spytałem że czy jeszcze jej w czymś pomóc, po czym poinformowałem że ma 25 minut na rozwiązanie testu.

Nigdy nie wyjaśniam zasady działania klawiatury której zdjęcie prezentuję. Wybierając odpowiednie klawisze osoba egzaminowana decyduje czy i które odpowiedzi zaznacza, można cofnąć, można przejść dalej z pytaniami, zresztą co tu tłumaczyć ? Przecież wszystko jest opisane. Tak mi się przynajmniej zdawało ...

Ponieważ tego dnia telefony się wprost urywały, co chwilę przychodził ktoś nowy ze sprawą, nie zwróciłem nawet uwagi że ta kobieta przez całe 25 minut przesiedziała przed monitorem, pewnie nawet nie dotknęła klawiatury ! Jak na ekranie pojawiła się jej informacja że uzyskała wynik negatywny, podeszła do mojego stanowiska i z nieskrępowaną złością wykrzyczała jaki to ja niedobry człowiek jest. Bo niby nie powiedziałem jej co ma robić, jak obsługiwać ową magiczną klawiaturę i w ogóle, ona myślała że (kiedy ja wprowadzałem jej dane do systemu) ja już rozwiązałem za nią ten egzamin wewnętrzny, który nie wiadomo po co w ogóle jest !!!

Przyznaję, zamurowało mnie. Klienci będący w "bok" popatrzyli na nią z politowaniem i niestety - musieli poczekać, wszak ja zająłem się nauką kobiety z obsługi komputera, przy okazji wysłuchując jak to człowieka męczą na tym kursie na prawo jazdy, jak to u nas drogo i w ogóle 'beznadziejnie". Oczywiście, klient może mieć swoje zdanie (nawet powinien ?) na różne tematy, w tym także i na ośrodek w którym pracuję, po drugie - klient ma zawsze rację. Więc nawet nie próbowałem zmieniać jej zdania w tych kwestiach, zresztą i tak nie miałbym szans. Kulturalnie, bez nerwów i na spokojnie - w przeciwieństwie do niej - wyjaśniłem zasady obsługi owej "feralnej" klawiatury, ba - nawet sam rozwiązałem połowę testu by jej zademonstrować te niezwykle multimedialne możliwości przycisków A, B czy C, czasem używając NASTĘPNE by w końcu wcisnąć KONIEC. Oczywiście, nalegała by mogła tylko dokończyć test który jej pokazywałem (jej tembr głosu byłe wtedy delikatny i całkowicie pozbawiony jadu - aż mi brakowało tego :P), ale nie ze mną te numery - bezlitośnie potwierdziłem pytanie systemu - Czy na pewno chcesz zakończyć egzamin ? Na 9 pytań nie udzielono odpowiedzi -  i włączyłem jej nowy zestaw pytań. Oczywiście pozostali klienci czekali, telefon wciąż dzwonił a ja ... myślałem że zwariuję !

Po kliku minutach pani stwierdziła, że innym razem spróbuje go zdać, po czym pośpiesznie wyszła nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, nie mówiąc już o tym że nie zdążyłem podejść do monitora nawet. Uczyniłem to po krótkiej chwili, a tam wciąż widniał napis:

Wynik egzaminu: NEGATYWNY. Udzielono odpowiedzi:
POPRAWNYCH: 4 BŁĘDNYCH: 14

Po kobiecie nie było już śladu, szkoda że nie zrobiłem zdjęcia - no ale mam wydruk. Jej dokonania nie są jakimś wyjątkowym rekordem, wszak dziś przyszła inna pani która na 18 pytań miała 16 błędów. Co nie umniejsza faktu, że na 2 pytania odpowiedziała bardzo prawidłowo (z naciskiem na bardzo :P).

środa, 7 kwietnia 2010

Bez komentarza ...

Radio RMF ujawniło, że z powodu dziur w prawie kursantka z Legnicy dostała mandat za brak prawa jazdy podczas kursu, a w Lublinie instruktor został ukarany przez sąd za to, że jadąc samochodem za kursantem na motocyklu nie dopilnował go, gdy ten spowodował wypadek.

Kiedy brakujące przepisy mogłyby się pojawić? Najpierw Sejm musi uchwalić ustawę o kierujących - pierwsze czytanie już pojutrze. Później przyjdzie czas na konsultacje z instruktorami nauki jazdy. Jeśli będą zdeterminowani, urzędnicy resortu powinni napisać rozporządzenie, które wreszcie określi, jak ma wyglądać szkolenie motocyklistów.

Na razie szef Departamentu Transportu Drogowego w resorcie infrastruktury takiej konieczności nie widzi.
- Sprecyzowanie wszystkich przypadków, które w życiu powstają, do poziomu konkretnego przepisu, paragrafu, artykułu, nie zawsze prowadzi do tego, że wszystkie te przypadki zostaną objęte tymi przepisami. I tak jest na dzisiaj - mówi reporterowi RMF FM Pawłowi Świądrowi Andrzej Bogdanowicz. Podkreśla jednak, że to nie oznacza, że resort nie wprowadzi zmian. Jednak zanim wejdą one w życie, upłynie co najmniej kilka miesięcy.


Na czym polega dziura w przepisach?


Przepisy mówią tylko o tym, jak ma wyglądać egzamin. Zdający ma być ubrany w kamizelkę z ELKĄ, za nim samochodem osobowym ma jechać egzaminator z mechanikiem. Muszą mieć łączność radiową. Szkoły kopiują to rozwiązanie, ale jak mówi Maciej Kulka, właściciel szkoły nauki jazdy nie ma żadnych przepisów dotyczących szkolenia w ruchu drogowym.
Wszystko jest dobrze, dopóki nic się nie wydarzy. W sytuacji kiedy kursant np. się przewróci, czy najedzie na samochód, pojawia się problem.


Policjanci w niektórych przypadkach karzą kursanta mandatem za jazdę bez uprawnień, w innym - tak jak w Lublinie - sąd nakłada naganę na instruktora.
- Zostałem ukarany za brak odpowiedniego nadzoru nad kursantem - mówi ukarany instruktor. I pyta: - Mam za nim biec, siedzieć z tyłu, jechać w wózku bocznym? Jak mam to robić?
Niestety, przepisy tego nie regulują. Instruktor zapowiada, że odwoła się od wyroku, ponieważ nie można odpowiadać za coś, co nie jest sprecyzowane.


Obecnie sytuacja jest taka, że każdy szkoli, jak uważa, a najbezpieczniej byłoby nie wyjeżdżać poza plac manewrowy, bo nie ma przepisów, które to regulują.

www.rmffm.pl

piątek, 2 kwietnia 2010

Prawie ...

Ale dziś zakorkowało miasto. Chyba do miasta zjechali wszyscy posiadacze czterech/trzech i dwóch kółek. Do tego, stojąc w korkach widziałem mnóstwo kolizji, wypadków, potrąceń pieszych i innych nieprzyjemnych zdarzeń. Prawie kierowcy trąbili na siebie i obrzucali wulgaryzmami nawzajem. Prawie umieją jeździć. Prawie są kulturalnymi użytkownikami dróg. Niektórzy z nich prawie dojechali do celu. Zamiast reszty tekstu, kilka zdjęć ...

 ... prawie auto ...


... prawie motocyklista ...


... prawie droga ...

czwartek, 1 kwietnia 2010

Łapka

Kursant, opisywany w ostatniej blotce - niestety nie zdał pierwszego egzaminu wewnętrznego. Z racji tego, że jeździł wg mnie bardzo porządnie i uczciwie (wszyscy wiedzą co mam na myśli ?), dałem go do najbardziej wymagającego kolegi (oczywiście tuż po mnie :P). I ... na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym, dwukrotnie zbyt wcześnie włączył kierunkowskaz - przy tzw zjeździe z ronda. Dwukrotnie - więc dostał "N". Szkoda, bo prócz tego wszystko inne miał zaliczone.

Następnego dnia powtórka z rozrywki z tym, że wszystkie zadania zostały wykonane poprawnie. Szybki zapis na egzamin i ... po dwóch dniach wyznaczenie egzaminów. Dziś kursant jest już po nich. Egzamin zdany :)

*** *** ***

Nie wiem, czy już o tym pisałem. Ale ostatnio jest jakiś wysyp moich byłych klientów (?) znajomych (?) których nie pamiętam i innych ludzi, którzy mrugają, machają i serdecznie pozdrawiają. Jeśli do tego dodamy co trzecie auto nauki jazdy (których to już obowiązkowo należy pozdrowić), które mijam z przeciwka, pokaże to skalę "problemu". I tak, większość kursantów aż dziwi się że stale ktoś nas "zaczepia" - w sumie ja też nieco jestem tym zaskoczony. Chyba sprawię sobie taką łapkę, którą przyczepię do szyby. Ruszałaby się ona na boki, niczym kiwający główką miniaturowy piesek tak często spotykany niegdyś ... :)

A ja będę miał pewność, że nikogo nie ominę odmachując ;-)

Mam już kilka na oku, teraz tylko dylemat którą wybrać.

*** *** ***

Mój palec, który jakiś czas temu doznał kontuzji ma się już całkiem dobrze. Ba, chyba już zapomniał o całym zdarzeniu. Ale nie oznacza to, ze czeka na kolejne -oj nie nie nie ! Uważam na takie sytuacje ze zdwojoną koncentracją. Całe szczęście, że to nie było złamanie ...

*** *** ***

Rozpocząłem szkolenie nowej osoby - to młoda dziewczyna, która nigdy wcześniej nie siedziała za kierownicą. Nieźle jej idzie - muszę to przyznać. Początki już za nią, teraz będzie łatwiej. Ruszać już umie, kręcić kierownicą także, kierunkowskazy już wie jak używać - zapowiada się niezły kierowca :) Bardzo fajnie mi się z nią pracuje - Krysia (tak ma na imię) słucha co się do niej mówi i wyciąga z tego wnioski. Godziny, na które jesteśmy umówieni lecą jak z bicza strzelił. Dziś właśnie sobie uzmysłowiłem, że pomimo tego iż ona wyjeździła już 8 godzin, ani razu nie powiedziałem jej że jeździ fantastycznie jak na tą ilość godzin. Nie wiem czemu - boję się tego ? Boję się, by nie pochwalić zbyt wcześnie ? Powściągliwość w ocenie tych lepiej i najlepiej radzących sobie kursantów nie jest mi obca - by nie powiedzieć stała ?