niedziela, 29 listopada 2009

Nie-znajomość ...

Pewna kursantka zmienia instruktora i trafia do mnie. Ma około 20 godzin wyjeżdżonych, widząc iż nie bardzo respektuje ograniczenia prędkości dokonuję pewnego odkrycia, mianowicie:

Minęliśmy znak ograniczenia do 40 km/h. Pytam:
- Jaki znak minęliśmy ?
- Nie wiem, nie spojrzałam.

Po 5 minutach, akurat minęliśmy zakaz zatrzymywania. Pytam:
- Jaki znak minęliśmy ?
- Hmmm .... [brak odpowiedzi]

Przed nami stoi znak ostrzegawczy "Inne niebezpieczeństwo*".
- Przed nami stoi znak. Jak się nazywa i co może oznaczać ?
- Droga główna ...

Z uwagi na fakt, że każdy może się pomylić, daję jej drugą szansę. Przed nami znak "Nierówna droga*"
- A ten znak przed nami jak się nazywa i co oznacza ?
- Nie wiem !

Po tym pokazie, zjechaliśmy akurat na parking WORD, gdzie kursantka pozostały czas spędziła na nauce znaków drogowych. Na następnej jeździe (jak na razie odwołała tą na którą był umówiona) zanim zacznie jeździć będzie szczegółowo odpytana ze wszystkich znaków. Nie ruszy, dopóki się tego nie nauczy.

*) Inne niebezpieczeństwo:


 *) Nierówna droga:

 

Informacja dla Łukasza - to poczynania "sierotki" ...

poniedziałek, 23 listopada 2009

"Rondko"

Obiecałem, że napiszę o zamianie instruktora dla jednej z kursantek. Więc, tak jak pisałem - jedną godzinę miała z kolegą-instruktorem. Po lekcji z nim powiedziała, że już nigdy nie chce jeździć z kimś innym. Jej jazda była zupełnie inna niż wcześniej. Mam nadzieję że wstrząs którego doświadczyła, nauczy ją czegoś.

A teraz skupmy się na jednym ze skrzyżowań, na którym większość kursantów popełnia szereg błędów. Mianowicie, chodzi o takie właśnie skrzyżowanie o ruchu okrężnym:

Tak, to bardzo małe skrzyżowanie. Kursanci totalnie się na nim gubią, nie wiedzą komu ustąpić a komu nie, nie wiedzą gdzie jest w prawo, na wprost itd. W dodatku spora ich część chce jechać "pod prąd", a włączenie kierunkowskazu (właściwego) niemal graniczy z cudem.
Na zdjęciu powyżej można skręcić w prawo (przy czym należy ustawić pojazd przy osi jezdni, gdyż w innym przypadku przy kończeniu manewru czeka na nas słabo widoczna - ale istniejąca - linia podwójna ciągła). Oczywiście, skręcając w prawo włączamy kierunkowskaz. Można też pojechać na wprost - wcześniej przepuszczając lewą stronę. Oczywiście, na "rondo" wjeżdżamy zgodnie ze strzałkami na wcześniej ustawionym znaku.Istnieje też opcja zawrócenia, więc powrotu na tą samą drogę. Przy zawracaniu 99 % kursantów zacieśnia promień skrętu i wjeżdża kołami na wysepkę.

Z większej odległości wygląda tak:


Z drugiej strony:

Od tej strony to już czarna magia dla przyszłych kierowców, a przecież zasady są wszędzie takie same ! Tu jadąc na wprost trzeba uważać na powierzchnię wyłączoną, w dodatku chcąc jej nie najechać narażamy się na kolizje z kierowcami, którzy jadąc "prosto" trzymają się krawężnika.
Skręcając w lewo kursanci najczęściej zawracają gubiąc się w tym wszystkim, a przecież tu można jechać "prosto", w lewo bądź zawrócić.

Faktem jest, że to skrzyżowanie jest dość ciasne. Należy jechać powoli i dokładnie, gdyż inaczej można najechać na krawężnik lub samą wysepkę. Przed skrzyżowaniem jest nawet z jednej strony podwójny znak A7 ustąp pierwszeństwa.

Na początku zmiany organizacji ruchu, po zbudowaniu owego "ronda" przez jakiś czas obecny był patrol policji, który to karał za nieprawidłowe przejeżdżanie. W zamyśle projektantów, miało być bezpieczniej, wolniej ale i płynniej. W kilka tygodni od oddania "ronda" do użytku wydarzyło się tam sporo kolizji, a i dziś nierzadko muszę ostro hamować bo wymuszenia pierwszeństwa zdarzają się codziennie.

Czy spełnia swoją rolę ? Wg mnie nie, ale egzaminatorzy lubią to miejsce ...

piątek, 20 listopada 2009

Pod lupą ;-)

Dziś na jedną z godzin jazd umówiony był Łukasz - kierowca posiadający już uprawnienia od pewnego czasu. Umówiliśmy się, że zrobimy egzamin wewnętrzny. Krótka charakterystyka:

- osoba zdająca - Łukasz, lat ... (młodo wygląda);
- posiadane uprawnienia - B/C/C+E od ... (brak danych, ale chyba od urodzenia ;P);
- cel spotkania - zmierzenie się z obowiązującymi przepisami dla kandydatów na kierowców w zakresie kategorii B prawa jazdy - egzamin wewnętrzny;

Ponieważ rozpoczęliśmy jazdę przy ośrodku, skierowaliśmy się w stronę placu manewrowego w celu wykonania obowiązujących tam zadań. Po krótkiej chwili dotarliśmy w żądane miejsce i ...

PLAC MANEWROWY

1) przed wylosowaniem pytam od czego zaczynamy, kursant bez zająknięcia wyrecytował pełną nazwę zadania (zwykle większość nie wie co odpowiedzieć, plącze się i bardzo myli);
2) wylosowane elementy - sprawdzenie poziomu płynu chłodzącego i sprawdzenie działania świateł kierunkowskazów (bezbłędnie);
3) przygotowanie do jazdy - tu zawsze proszę osobę egzaminowaną o poinformowanie kiedy zakończy te wszystkie ustawienia itp. Mam wtedy możliwość np sprawdzenia ustawienia lusterek zewnętrznych - Łukasz poprawnie przygotował się do jazdy, więc wytłumaczyłem jakie jest kolejne zadanie (jazda pasem ruchu);
4) jazda "po łuku" - byłem tego bardzo ciekaw, ponieważ Łukasz był na naszym placu pierwszy raz, więc nie znał go ani trochę ! Zadanie wykonał prawidłowo, więc wsiadam do pojazdu i omawiam najważniejsze elementy z jazdy w ruchu drogowym (ruszanie na wzniesieniu realizujemy po wyjechaniu z obiektu);
5) po krótkim omówieniu najważniejszych elementów i zadań czekających na niego w ruchu drogowym proszę o przygotowanie do jazdy i ... jedziemy
6) Łukasz nie włącza świateł, więc po wyjechaniu z obiektu (a jeszcze przed drogą publiczną) proszę o zatrzymanie pojazdu, po czym ponownie mówię o konieczności przygotowania się do jazdy w ruchu drogowym - tu kursant włącza światła mijania, wyjeżdżamy na drogę publiczną;
7) ruszanie na wzniesieniu z użyciem hamulca awaryjnego poprawnie, jedziemy dalej;

RUCH DROGOWY

1) pierwsze ograniczenie prędkości do 30 km/h, a na liczniku prawidłowe 28-30 km/h - ogólnie bardzo prawidłowa dynamika jazdy. Tam gdzie można jedziemy w granicach 45-50 km/h, tam gdzie jest 20 km/h prędkość odpowiednio mniejsza;
2) właściwe zachowanie w stosunku do niechronionych użytkowników dróg - mam na myśli tu akurat pieszych. Zwróciłem już na to uwagę przed rozpoczęciem egzaminu, a kursant konsekwentnie obserwował rejony przejść dla pieszych i zwracał na nich baczną uwagę;
3) przejazd przez bardzo małe "rondo" nie stanowił żadnego kłopotu. Muszę przyznać (co chętnie czynię), że rzadko kiedy zwalniają kursanci przed tym skrzyżowaniem (zwykle się gubiąc). Tu duży plus dla Łukasza;
4) następnie przejazd przez ścisłe centrum miasta - czyli strefy zamieszkania, nakazy, zakazy, długie przejścia dla pieszych i bardzo wąskie i zastawione pojazdami uliczki. Na jednej z tych najwęższych akurat po naszej stronie był cały rząd zaparkowanych aut, a z przeciwka co chwilę ktoś nadjeżdżał. Bardzo dobra sytuacja do oceny zachowania osoby zdającej - może zechce odjechać od zaparkowanych pojazdów i stworzyć zagrożenie/wymusić pierwszeństwo ? A może zechce oberwać lusterka jadąc bardzo blisko tych stojących ? Łukasz zatrzymał pojazd w jednej z luk, innym razem po prostu stanęliśmy umożliwiając przejazd pojazdom jadącym z przeciwka - znów prawidłowo;
5) kilka uliczek ze znakiem STOP - na jednym z nich prawie nie stajemy, lecz kursant dohamowuje i z 2 km/h na liczniku widnieje 0 km/h, po chwili jedno z ciaśniejszych skrzyżowań, na którym każdemu wyłącza się prawy kierunkowskaz (najpierw skręt w lewo a potem w prawo), a przy okazji bardzo blisko jest powierzchnia wyłączona - i co ? I znów dobrze, kierunkowskaz poprawiony, zaglądam w prawe lusterko czy tylne koło nie najechało na powierzchnię wyłączoną - ale wszystko jest ok;
6) ponieważ postanowiłem na końcu przeprowadzić parkowanie/hamowanie/zawracanie, jedyne czego szukałem to przejazd kolejowy. W tym celu pojechaliśmy w stronę WORD, ale ze względu na czas postanowiłem zawrócić tuż za przejazdem, na stacji paliw i powrót na jedno z miejskich osiedli
7) a tam od razu - parkowanie prostopadłe wjazd przodem - (po prawej stronie) wyjazd wyłem, potem zawracanie przy użyciu biegu wstecznego, zawracanie na skrzyżowaniu i hamowanie do zatrzymania w wyznaczonym miejscu (tu mała uwaga, ale niżej) - i na koniec jedno z trudniejszych, bardzo ruchliwych skrzyżowań i polecenie skrętu w lewo na nim. Bałem się, że będę musiał zareagować, sporo ludzi oblewa w tym miejscu - ale nie. Łukasz - poczekał chwilę i w odpowiednim miejscu ruszyliśmy - dojazd pod ośrodek i podsumowanie:

wynik pozytywny :)


Moje uwagi co do jazdy (3):

1) przy jednym ze skrzyżowań trochę zbyt długo włączony był prawy kierunkowskaz. Wg mnie, po wykonaniu jednego manewru skrętu jest zbyt duża odległość by go nie wyłączyć. Co prawda, po kilku chwilach znów był potrzebny owy kierunkowskaz. Kwestia dyskusyjna. Nie wpisałem błędu na kartę, w podsumowaniu zaznaczyłem tą sytuację;
2) po zatrzymaniu pojazdu (zadanie hamowania do zatrzymania w wyznaczonym miejscu), osoba zdająca natychmiast ruszyła. A ja nie wydałem takiego polecenia. Niemniej jednak, nie widzę tu żadnego negatywnego zachowania - zadanie zostało zaliczone, w podsumowaniu zwróciłem na to uwagę;
3) (najbardziej kontrowersyjna uwaga ;P) na drodze dwujezdniowej, o dwóch pasach ruchu dla każdego z kierunków ruchu - na zatoczce stoi autobus - my jedziemy prawym pasem, lewy jest pusty. Łukasz przed autobusem zmienia pas na lewy (omijając go szerokim łukiem)po czym wraca na prawy. Autobus cały czas stoi niczego nie sygnalizując. To bardzo asekuracyjne zachowanie, gdyż w przypadku włączenia lewego kierunkowskazu przez kierowcę autobusu, powinniśmy (w pewnych okolicznościach) ułatwić mu wyjazd z zatoczki. Fakt takiego ominięcia "na wszelki wypadek" nie traktuję jako błąd, ale w podsumowaniu zwracam na to uwagę.


I to chyba tyle. ogólnie, Łukasz (nasz stały bywalec, komentator,  miłośnik Ikarusów i chyba wszystkiego co ma koła) jeździ bardzo dobrze. Pomimo tego, że posiada już prawo jazdy od pewnego czasu, nie "nabawił" się złych nawyków, a to naprawdę nie lada sztuka w tym buszu, jakim są polskie drogi.


Przyznam, że sądziłem że jakieś "skoszenie" skrzyżowania, najechanie na ciągłą linię, nie włączenie kierunkowskazu się nam przytrafi. A to NIC ! Brawo, jazda na bardzo wysokim poziomie :))

czwartek, 19 listopada 2009

Piękna i bestia

Od pewnego czasu pracuję z kursantką, która uważa się za bardzo dobrego kierowcę. Na początku jazd, przypominałem o konieczności zatrzymywania przed znakiem STOP. Banał ? Kursantka jest oczywiście po wszystkich wykładach, więc powinna to wiedzieć ? Tak mi się wydaje ... Więc, na około 10 godzinie jazdy gdy postanowiła się nie zatrzymać (znów), zamiast przypominać sam zatrzymałem pojazd. Efekt ? Pasy zatrzymały jej ciało, ale głowa znacznie pochyliła się nad kierownicę. I to nie wszystko. Dostało mi się (!) za ostre hamowanie (wow). Bo - jak to stwierdziła kursantka - mi to każesz łagodnie hamować, a sam hamujesz  od razu do dechy ! 

O rany, czy ona czegoś nie pomyliła ? Po prostu piękna kursantka i instruktor-bestia !

Więc zatrzymałem auto za skrzyżowaniem (i znakiem stop) i wyjaśniłem to co nie było dla niej oczywiste. Mianowicie - albo zacznie słuchać i stosować w praktyce posiadane wiadomości, albo koniec. Doszło do mało przyjemnej wymiany zdań (której tu nie przytoczę ;P), po której ustaliliśmy mającą nastąpić poprawę. Jej poprawę, nie moją oczywiście.

I przez kilka godzin było nieco lepiej, aczkolwiek zawsze  było słychać jej narzekanie na instruktora.

Niestety, wczoraj i dziś dalej to samo. Gdy mówię ze się nie zmieści, ona na siłę próbuje. Gdy wciska się przed nadjeżdżające auta jest wszystko w porządku. Ale gdy jej ktoś wyjedzie, już lamentuje ! Zero samokrytycyzmu. Podobnie jest z tzw zieloną strzałką. Ile można powtarzać że konieczne jest zatrzymanie pojazdu przed sygnalizatorem ? Ostatnio owa kursantka wpadła na pomysł, że skoro już tak się czepiam tej strzałki, to zatrzyma się i poczeka na pełny sygnał zielony.

Bardzo męczy taka jazda. A jutro kolejne dwie godziny. Chyba oddam ją do bezkompromisowego kolegi, po którym - być może - zauważy ile jeszcze nie umie. Skoro ja nie jestem autorytetem choćby w najmniejszym stopniu, może to jej pomoże zrozumieć sytuację w jakiej się znajduje ?

A więc ... jutro, lub w sobotę zdam relację :)

wtorek, 17 listopada 2009

Badania psychologiczne

Dziś właśnie odwiedziłem pracownię psychologiczną. Za kilka dni mija ważność legitymacji instruktorskiej (jest ważna przez 5 lat - potem robi się badania psychologiczne i ogólne), więc nie pozostawało mi nic innego jak zgłosić się na badania. Najpierw odpowiedzi na pytania - około 40-50 różnych kwestii - niezbyt trudne, tylko trzeba uważać na konstrukcję pytań. Następnie spisywanie cyferek z tablicy - w sumie fajne zadanie :) Zmieściłem się w czasie, aż pani mgr się zdziwiła ;P (ja również).

Potem słynne już dopasowywanie obiektów w oddalonej przestrzeni. Robiąc takie badania 5 lat temu po prostu ustawiało się "pręciki" przez specjalną szybkę która powodowała efekt bardzo dużej odległości. (Pamiętam też, że wtedy pani mgr wydarła się na mnie z byle powodu - okroność). Dziś siedziałem sobie wygodnie, a przede mną wielkie urządzenie z okienkiem, do tego joystick i ... do dzieła !

Kolejnym zadaniem był czas reakcji. Siedząc przed takim małym sygnalizatorem trzeba było wcisnąć nogą prawe lub lewe urządzenie w zależności od sygnału świetlnego/dźwiękowego. Faaaaaaaajne :D

Następnie ciemnia - posiedziałem sobie i nie odbierałem telefonu - trzeba było przyzwyczaić wzrok do zupełnej ciemności. I rozpoznawanie figur i położenia wskaźnika. A potem jeszcze parę innych zadań, w tym dopasowywanie brakujących obrazków i uzupełnianie schematów.

Na koniec miła pani poinformowała że wszystkie zadania zaliczyłem bezbłędnie. Dostałem potrzebne zaświadczenie, zapłaciłem i wyszedłem. Kolejna wizyta najpóźniej za kolejne pięć lat.

piątek, 13 listopada 2009

Torby, torebki ...

Jeszcze takiego czegoś nie widziałem. Dziś kursantka przyszła na jazdę z dwiema, sporymi torbami, a zawartość co chwilę używała. Co to było ? No ? Ktoś wie ?

Dwie wypchane po brzegi torby mieściły w sobie ... buty ! Kursantka już wcześniej się skarżyła, że w tych butach to gaśnie jej auto, w drugich jest niewygodnie, w trzecich nie czuje sprzęgła, itp itd. No więc dziś widzę, że zbliża się do auta i targa ze sobą jakieś worki. Wrzuciła je na tył, początkowo myślałem że to jakieś zakupy, ale skąd ! Na pierwszym parkingu przy okazji parkowania mówi - Nie będzie ci przeszkadzało jak popróbuję inne obuwie ? Oczywiście, nie przeszkadzało mi w tym, lecz nie spodziewałem się że ona ma ponad 10 par !

I tak co chwilę próbowała, a wg mnie niektóre różniły się tylko kolorem. Ale musiałem zaprotestować, gdy na horyzoncie pojawiły się długie szpilki ... Były ładne, ale nie o wygląd tu chodzi !I w zasadzie, prawie przez dwie godziny kursantka przymierzała, próbowała, komentowała - a nawet pytała mnie o radę. A może trzeba było robić tak, że jednego buta wkłada ona a drugiego ja ? Wtedy mógłbym się wypowiedzieć...Natomiast na koniec stwierdziła, że być może najlepiej byłoby w tych żółto-białych, które mają miękką podeszwę i super w nich się tańczy (jak twierdzi). Niestety, akurat zostały w domu ! Ale pech, te najlepsze zostały w domu ... Ale - kolejna jazda w poniedziałek, więc zobaczymy co będzie się działo ... :)

I na koniec jeszcze jeden krótki temat - pan który się stresował innymi osobami w aucie, po jazdach z obserwatorami dziś miał kolejną próbą. Znów ten sam szef wsiadł do auta. Kursant zanim uruchomił silnik, stanowczym i poważnym głosem spytał: Czy wszyscy w tym aucie mają zapięte pasy ? Oczywiście ja nie, lecz nie o nie mu chodziło ... Tu szef zapiął pas, a przez całą godzinę jeździł o wiele lepiej niż wcześniej, więc cel osiągnięty :)

środa, 11 listopada 2009

Jazda w towarzystwie ;-)

Od kilku dni pracuję z nowym klientem. Po dziesięciu godzinach postanowił zmienić instruktora i wybrał akurat mnie. Na pierwszej godzinie ze mną, zaznajomiłem go z urządzeniami sterowania pojazdem, gdyż wcześniej jeździł pojazdem innej marki. Ponieważ pozostało nam kilkanaście minut, postanowiliśmy to wykorzystać na krótką przejażdżkę Toyotą.
Kursant trochę zestresowany, ale jakoś dawał radę - ogólnie jeździł nie najgorzej - przynajmniej takie odniosłem wtedy wrażenie. Później kilka razy spotkaliśmy się po dwie godziny jazdy, w sumie - jeździł coraz lepiej. Aż na pewnej jeździe uczestniczył szef ...

I wtedy (16-17 godzina jazdy) - owy kursant - tak się przestraszył i zestresował, że niemal odmówił jazdy ! Uspokoiłem go, że to tylko obserwacja instruktora, żeby się nie przejmował i jeździł jak zawsze ...

Jak zawsze ? On chyba wtedy nie był w stanie jeździć jak zawsze. Stres i nowa sytuacja sparaliżowały go tak bardzo, że nawet nie sprawdził zapięcia pasa bezpieczeństwa przez osobę jadącą na tylnej kanapie (pomimo tego, że doskonale o tym wiedział). Niestety, szef ośrodka nie omieszkał tego skomentować w kilka chwil po ruszeniu mniej więcej tak: - Przykro mi, gdyby to był egzamin już by pan nie zdał.
To prawda, kursant o tym wie (rozmawialiśmy o tej całej sytuacji już po jeździe, bez szefa w aucie),  ale po prostu zapomniał. Nie usprawiedliwiam go, lecz po tym fakcie adrenalina skoczyła jeszcze bardziej w górę.

Nawet na łatwym skrzyżowaniu kursant popełniał podstawowe błędy (złe ustawienie pojazdu, brak kierunkowskazu itp). Przy zmianie pasa ruchu - próba wymuszenia pierwszeństwa. Przejazd przez tzw rondo - tylko przy mojej pomocy. Tylko jakoś parkowanie się udało, bo już zawracanie nie. Kursant mając do dyspozycji mnóstwo różnych infrastruktur drogowych nie był w stanie wybrać miejsca do zawracania, więc przejechaliśmy całą ulicę ... Dobrze, że choć auto mu nie gasło - w końcu tyle czasu na to poświęciliśmy.

Kursant był strasznie wybity z rytmu i popełniał naprawdę elementarne  błędy. Najwyraźniej słowa o nie zaliczonym egzaminie wywarły na nim duże wrażenie, lecz nie zapominajmy iż to dopiero (ktoś powie "aż" ?) 16 - 17 godzina jazdy. Więc, do egzaminu jeszcze daleko (co najmniej 13 godzin), a na ostatniej jeździe - egzamin wewnętrzny.

Jak sobie poradzi ? Zobaczymy, na razie ćwiczymy dalej. Jak jesteśmy sami, jeździ nieźle, ale gdy tylko wsiądzie ktoś inny do pojazdu, stres bierze górę. Chyba będziemy jeździć z jakimś "obserwatorem", a teraz jest akurat okazja gdyż w ośrodku trwa kurs na instruktora nauki jazdy.

sobota, 7 listopada 2009

Pułapka ...

Kontynuując nieco wątek poprzedni, dziś o miejscu w samym centrum, gdzie można oblać prawie każdego. Niestety, nie dysponuję żadnymi zdjęciami, więc postaram się to jakoś opisać.

A więc - dojeżdżamy drogą podporządkowaną do skrzyżowania w kształcie krzyża. Główna droga biegnie prostopadle, ale pojazdy nadjeżdżają tylko od prawej strony gdyż jest to droga jednokierunkowa. Więc - wydawałoby się - łatwiej, nie trzeba przepuszczać aut z lewej strony, tylko z prawej. Niby tak, ale po prawej stronie prawie zawsze zaparkowane są pojazdy (skośnie), które zasłaniają połowę jezdni. W dodatku, kierowcy parkują także na powierzchni wyłączonej a nawet na przejściu, co kompletnie ogranicza widoczność. Jeśli jest to np bus, nie widać NIC. A ruszyć jakoś trzeba ...


Z przeciwka tuż za skrzyżowaniem rozpoczyna się strefa zamieszkania. Więc skręcając w lewo (a tak właśnie jest na egzaminach najczęściej), nie należy czekać na pojazdy jadące z przeciwka. Niestety, tu osoby zdające nie zauważają tego zagadnienia i pierwsza pomyłka gotowa. Z drugiej strony, także kierowcy wyjeżdżający ze strefy zamieszkania nie zawsze traktują swój manewr jako "włączanie się do ruchu" i wymuszają pierwszeństwo. A wiadomo - jeśli osoba egzaminowana nie zareaguje (prawidłowo) w takiej sytuacji, interweniuje egzaminator. A to powoduje wynik negatywny i/lub (w zależności od sytuacji) przerwanie egzaminu.

Ale to jeszcze nie wszystko. Stojąc i czekając na swoją kolej przy ruszeniu trzeba mieć opanowane ruszanie na wzniesieniu, bowiem stoimy na sporej górce - tuż przed linią bezwzględnego zatrzymania STOP. Hamulec awaryjny jest bardzo skuteczny w Yaris-ach, lecz nawet tu trzeba podciągnąć go niemal pod sam koniec, co powoduje jego trudniejsze wyłączenie (wymagające większej siły).

Kolejną atrakcją jest linia ciągła (podwójna) - która biegnie obok pojazdu którym jedziemy (rozdziela pasy ruchu) i jest nienaturalnie daleko wyciągnięta. Przypominam - po lewej wąska droga jednokierunkowa.  Aby nie najechać na ową podwójną ciągłą ani na krawężnik przy jednokierunkowej, należy nie trzymać się tak bardzo środka, podjechać dość daleko do przodu (ale nie zbyt daleko) i następnie przy minimalnej prędkości maksymalnie i szybko skręcić w lewo. Jeśli cokolwiek z tego zostanie pominięte/zlekceważone, cały manewr "diabli biorą". Bo albo najeżdżamy tylnym kołem na podwójną linię ciągłą (co daje od razu wynik negatywny), albo wjeżdżamy na chodnik (przez krawężnik - co może powodować wynik z literką "N" na karcie). W dodatku, tuż po skręceniu w lewo zlokalizowano przejście dla pieszych - więc gdy akurat ktoś jest na przejściu przepuszczenie go wiąże się z zatrzymaniem pojazdu niemal w poprzek, co blokuje skrzyżowanie całkowicie (najlepiej przeczekać jeszcze przed znakiem STOP aż piesi opuszczą przejście dla pieszych, ale z uwagi na natężenie ruchu często nie jest to możliwe).

Uff. To naprawdę trudne.Zwykle kursantom udaje się to opanować przy 10-12 razie, ale i to nie zawsze. Ci najlepsi radzą sobie tak przy 5-7- próbie.

A więc:
- ustawienie pojazdu przy dojeżdżaniu do skrzyżowania - po zatrzymaniu się przed znakiem STOP jest już za późno - gdy auto znajdzie się przy osi jezdni wykonanie manewru skrętu w lewo zgodnie z przepisami będzie niemożliwe (przetestowane na Toyocie Yaris) - przy małym natężeniu pojazdów można zwrócić uwagę na pieszych mogących pojawić się na przejściu na poprzecznej drodze na którą mamy zamiar wjechać;
- bardzo łatwo tam wymusić pierwszeństwo, maksymalna uwaga na pojazdy z prawej strony;
- trzeba uważać na auta wyjeżdżające ze strefy zamieszkania (a raczej na kierujących tymi pojazdami), skręcając w lewo mamy przed nimi pierwszeństwo o czym nie każdy wie ...
- w 100 % należy mieć opanowane sprawne i dynamiczne ruszanie na wzniesieniu, po czym należy natychmiast zwolnić i skupić się na samym skręcie (tj linii podwójnej z naszej lewej i krawężniku z przodu);
- i na koniec trzeba już "tylko" na pieszych uważać  ...

     W jednym zdaniu można powiedzieć - idealne miejsce na oblanie niemal każdego ...

    czwartek, 5 listopada 2009

    Etatowi "przeszkadzacze" ...

    Gdzie najczęściej jeździ nauka jazdy ? - tam, gdzie najczęściej jeżdżą egzaminy.

    Od pewnego czasu, egzaminatorzy upodobali sobie "sypialnianą" dzielnicę na uboczu miasta. By tam dotrzeć z WORD-u, trzeba przejechać przez centrum miasta, a jak się już dojedzie to można wiele zadań wykonać na miejscu. Bowiem jest tam podwyższenie i obniżenie prędkości, droga jednokierunkowa, skrzyżowania równorzędne i oznaczone znakami (plus z pierwszeństwem łamanym), kilka obszernych parkingów (w tym także do parkowania równoległego tyłem) i dużo miejsca do zawracania.

    Codziennie zdarza się, że jednocześnie w rejon tego miejsca przyjeżdża 4-5 egzaminów. ELek jest kilka razy więcej, więc czasem dany parking jest niemal "opanowany" przez naukę jazdy. Jak na razie, nikt mi jeszcze nie zwracał uwagi z mieszkańców, np tak: "Panie, tu nie wolno się bawić ! Tu normalne auta parkują !". A czy ja się kiedykolwiek bawię jadąc z kursantem ? A że "normalne" auta parkują - to chyba dobrze. Wszak kursant może nauczyć się parkować, a po zdaniu egzaminu i on będzie tym ... hmmm ... "normalnym".

    I na razie nikt nie postawił żadnego znaku typu "Zakaz wjazdu eLek", ale to chyba tylko kwestia czasu. Ostatnio miałem kursanta z owego osiedla (jak się później okazało). Tłumaczę mu, że często tu przyjeżdżają na egzaminach, że egzaminator prosi o wykonanie tego a tego zadania, opowiadam - po czym on mówi: "Wiem, codziennie widuję tu mnóstwo egzaminów. Ja  tu mieszkam". Więc zacząłem pytać, czy mieszkańcy nie protestują ... I dowiedziałem się, że owszem - jest sporo głosów iż eLki blokują przejazd, że porysują i uszkadzają zaparkowane pojazdy, że to strefa zamieszkania gdzie dzieci same chodzą, że "strach bo te eLki to wszędzie teraz jeżdżą ..."  Ale - tu kursant od razu dodaje - "Ja tych ludzi nie rozumiem. Sami to chcieliby się uczyć tam gdzie się zdaje, a tu z ogólnodostępnego miejsca chcą wyganiać innych".

    Jeszcze nie widziałem, by nauka jazdy kogokolwiek zablokowała na dłużej niż 5-7 sekund (przy wyjeździe z parkowania, zawracania np). Zarzuty o uszkodzeniu innych pojazdów są - wg mnie - absurdalne. Nie sądzę, by ktokolwiek z instruktorów zaryzykował uszkodzenia także swojego pojazdu. Osobiście, nie słyszałem jeszcze o przypadku uszkodzenia innego pojazdu przy np parkowaniu.
    Inny zarzut, który mówi o bezpieczeństwie pieszych w strefie zamieszkania również jest mało adekwatny do stanu faktycznego. Czy ktoś widział kiedykolwiek pędzącą naukę jazdy w strefie zamieszkania ??? Bo ja  nigdy.
    Natomiast, całkowicie się zgadzam ze stwierdzeniem, że eLki to wszędzie jeżdżą - tak, bo staramy się dobrze przygotować kursantów. Ot co :)

    Ale ... to chyba nie wada ?