niedziela, 28 października 2012

Bez(c/z)elny komentarz


Osoba egzaminowana to kobieta w okularach, wiek około 35-37 lat - pracująca nauczycielka - pierwsze podejście. Po pierwszych dwóch zadaniach podjeżdża na wzniesienie - tu (zapewne ze stresu) ruszając trochę bardziej zwiększa obroty silnika - co wyraźnie słychać. Niemniej jednak zadanie jest zaliczone. Egzaminator wsiada do auta i mówi:

- widzę że jest pani ślepa, ale że głucha - to nie wiedziałem!!

Po takim komentarzu aż się chce jechać na miasto, prawda?

Od pewnego czasu sytuacja w WORD "normalnieje", egzaminatorzy są coraz bardziej kulturalni - nie traktuję tego wyjątku jako reguły - choć ten egzaminator wg mnie powinien ugryźć się w język. Delikatnie mówiąc.

sobota, 20 października 2012

Rzetelny kurs?

W jednym z ostatnich tygodników "Motor" (41/2012), pojawił się krótki artykuł n/t kursów prawa jazdy. Opisano w nim m.in jakie "triki" wykorzystują szkoły jazdy, by zmniejszyć cenę kursu i jeszcze zarobić.

Praktyczne zajęcia na prawo jazdy to przede wszystkim poruszanie się samochodem po drodze. Do tego nieuczciwe firmy wliczają także prezentację podzespołów pojazdu i wymiany płynów. Problem powstaje, gdy zajmuje ona kilkanaście minut każdej lekcji - niestety nie jest napisane dokładnie o jaką "prezentację" chodzi - ale domyślam się że o omówienie płynów eksploatacyjnych i świateł - czyli elementów z których egzaminowany jest przyszły kierowca. Wg mnie to ważny element egzaminu (pierwsze zadanie egzaminacyjne - jego niezaliczenie powoduje wynik negatywny), a czasem zdarzają się kursanci którym nie wystarczy dwa-trzy razy wytłumaczyć i omówić. Często się zdarza że kursanci pod koniec kursu nie potrafią włączyć poszczególnych świateł nie mówiąc już o tym, by wiedzieli kiedy należałoby z nich skorzystać - bo to już czysta abstrakcja.

Więc ja np nie szczędzę na to czasu - tak jak omawiam poszczególne elementy wyposażenia pojazdu (poświęcam na to prawie całą pierwszą godzinę jazdy), płyny i światła tak - by przyszły kierowca umiał mądrze skorzystać z tego, co proponuje mu dzisiejsza technika. Wcale nie są skrajnością osoby, które nie potrafią otworzyć szyby mając do tego przycisk a nie korbkę, czy takie które pokazując wskaźnik oleju mówią "zbiornik z olejem".

Ja takich sytuacji nie pozostawiam ot tak sobie - więc jeśli trzeba to na każdej lekcji uczę i tłumaczę - a nie jeżdżę, i wcale nie uważam się za nieuczciwego instruktora :)

poniedziałek, 15 października 2012

Szybki

Ciekawa historia:

18-latek z gminy Jastków pod Lublinem w ciągu kilku dni przekroczył dozwolony limit punktów karnych. I stracił prawo jazdy. 

Świeżo upieczony kierowca najpierw na Mazowszu wpadł przy przejeżdżaniu po "podwójnej ciągłej". Do tego jechał za szybko i nie miał dokumentów. Już wtedy zdobył 15 punktów karnych. Niedługo potem wjechał w ulicę, na której obowiązywał zakaz ruchu; a niebawem także znów jechał za szybko. W sumie w ciągu 8 dni od otrzymania prawa jazdy uzyskał 30 punktów karnych. 

Wpadli na to policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, przeglądając rejestry ukaranych kierowców. Już wystąpili do urzędników, by cofnęli mu uprawnienia do kierowania pojazdami. Będzie musiał jeszcze raz ukończyć kurs. 

Źródło

czwartek, 11 października 2012

Auto gang

Od kilkunastu dni czytam książkę Auto gang. Hailey odkrywa przed użytkownikami czterech kółek świat wielkiego biznesu w Detroit. Zaskakująca fabuła wpleciona w skomplikowany mechanizm działania firmy samochodowej, od projektu do salonów sprzedaży* Z powodu braku czasu, jestem dopiero na etapie początkowym - ale już mogę polecić tym, których interesuje ta tematyka. Używaną książkę nabyłem na Allegro za niecałe 3 zł - warto :)

piątek, 5 października 2012

Bezpłatnie - czyli za mało!

Jedna z kursantek, która ma:

  • kurs kategorii B
  • wszystkie materiały szkoleniowe
  • badanie lekarskie
  • dwudaniowy obiad
  • pełny catering
  • transport door to door
- a to wszystko za darmo - współfinansowane ze środków UE - a ta narzeka i żali się szefowi, że będzie miała kilka jazd poza obszarem zabudowanym (instruktor będzie przyjeżdżał po nią autem, ktoś inny ją później odwiezie). Ma pretensje, że nie będzie jeździła TYLKO po mieście - przecież tam jest egzamin, a nie w trasie! - mówi. Nie pomogło tłumaczenie, że nawet w programie szkolenia jest obowiązkowa jazda na drogach o podwyższonych prędkościach. Po dłuższej konwersacji szef ją "olał". A jej nadal źle.

Życie byłoby zbyt nudne, gdyby nie tacy ludzie :) Dobrze, że to nie mi przypadła przyjemność pracy z nią...

środa, 3 października 2012

Nic na siłę!

Kolejny trudny przypadek. 28 godzin nie wystarczyło, by zapamiętać o redukowaniu biegu przed skrzyżowaniem, o tym że należy włączyć kierunkowskaz jak się chce zmienić pas lub skręcić. Kursantka (bo o niej tu mowa) jest zupełnie anty-motoryzacyjna. Nie czuje sprzęgła używając go zero-jedynkowo - tzn jak puszcza to na całego. Lub też nie używa sprzęgła w ogóle - bo i po co skoro bieg można wyrwać i wbić na siłę? I ja się dziwię że Suzuki zaczyna się psuć...?!

Ad rem - postanowiliśmy że kursantka będzie zapisywać co trudniejsze (czyli wszystkie) manewry w specjalnym zeszycie co i jak ma zrobić.
Np: przy dojeżdżaniu do skrzyżowania:
  • zmniejszyć prędkość
  • spojrzeć na znaki
  • dostosować bieg
  • włączyć ODPOWIEDNI kierunkowskaz
  • rozejrzeć się
  • przy hamowaniu NIE wciskać hamulca do końca
  • podjąć decyzję: jadę/stoję
  • po zatrzymaniu włączyć 1-wszy bieg!!! (używając sprzęgła-prośba specjalna instruktora:)
  • ruszając nie trzymać hamulca głównego 
To byłoby do nauczenia na pamięć. Przed snem, po przebudzeniu, przed obiadem, po obiedzie, przed kolacją, itd...

Prócz tego, wpada ona na dość dziwne pomysły. Np jak wjeżdżamy na parking to ona sama sobie wybiera miejsce do parkowania - po prostu po wjechaniu od razu wjeżdża gdziekolwiek. I jakkolwiek. Bez rozejrzenia się, kierunkowskazu, redukcji biegów itp itd. Jak dotąd, nie poznałem jeszcze motywu jej działania, choć bardzo się staram!

Zaproponowałem, by poczytała sobie jakieś gazety motoryzacyjne, by poprosiła kogoś i pojechała na plac manewrowy, by gdzieś poćwiczyła ruszanie... Niestety - odparła że: nie ma kasy na gazety (!), a nikt z rodziny nie chce jej dać auta bojąc się, że od razu go rozwali/zepsuje. Wcale mnie to nie dziwi.

Niestety, kursantka nie chce też zrezygnować - więc pozostaje tylko próbować dalej. Sytuacji kolizyjnych, zagrażających zdrowiu i życiu innych już nawet nie dam rady zliczyć. Na każdej jeździe jest ich kilkanaście. Na początek proponuję dodatkowe 30 godzin - czyli taki drugi kurs (tylko już bez teorii), a co będzie dalej - zobaczymy. Kursantka nie bardzo się zgadza na taki wydatek, ale skoro nie zdała egzaminu wewnętrznego to co innego jej pozostało?

No może jeszcze zmienić szkołę jazdy :)

PS - instruktor którego poprosiłem wcześniej by zrobił z nią 4 godziny nie odzywa się do mnie - ma za złe że dałem mu taką osobę - która prawie nic nie umie...