piątek, 28 października 2016

Młody - część III

Jeszcze przed rozpoczęciem jazdy informuję o planach na dzisiejszą jazdę. Że już nie tylko znaki pionowe są ważne, ale także te poziome. Dość jazdy po liniach ciągłych. Prócz tego czas na poprawną pracę rąk oraz pierwsze manewry zawracania i parkowania. Młody ma niewyraźną minę, wciąż prawie wcale się nie odzywa.


Niestety, okazuje się że nadal nie nauczył się znaków. Jak można jeździć bez znajomości znaków? Ja sobie tego nie wyobrażam. Ale nie wyganiam go z auta, a pokazuję kodeks drogowy i omawiam znaki i tabliczki. Czuję się jak na wykładzie z tym, że młody stroi jakieś dziwne miny - chyba mnie olewa, ale co tam. Może po prostu gorzej się czuje? Mniejsza z tym.

Podczas godziny jazdy niewiele jeździmy, a więcej uczę go znaków. Dzięki temu na drogach jest o wiele bezpieczniej - bo on po prostu stoi w miejscu. Wydaje mi się, że będzie musiał dokupić jazdy bo 30 pewnie będzie zbyt mało - no chyba że coś z nim "drgnie"... Jest niesamowicie ograniczony, w ogóle mnie nie słucha, ma zerowe doświadczenie za kółkiem a zdanie o sobie jak z kosmosu.

A najgorsze, że ta historia młodego nie jest odosobniona, coraz częściej takie przeboje mam w pracy.

poniedziałek, 24 października 2016

Młody - część II

Trzecia godzina jazdy. Czy będzie normalnie, czy tak jak wcześniej? Czy znów zechce kogoś rozjechać? Czy umie inaczej niż z gazem wciśniętym do końca? Jestem pełen obaw, ale zbieram się w sobie i do dzieła.

Młody rusza jeszcze szybciej niż ostatnio, aż w pewnym momencie słyszę jakiś dziwny głos z silnika - czyżby jego ostatnie tchnienie? Przy ruszaniu pojawia się również pisk opon. Po kilku chwilach gwałtownych przyspieszeń i takich samych hamowań zjeżdżamy na bok - co młody przyjmuje z dość dużym grymasem na twarzy. Mój czas tolerancji się właśnie skończył i wyraźnie mu to komunikuję.


Albo robi to tak jak ja chcę, albo do widzenia. Młody nadal leci ze swoimi teoriami, że nie może być zawalidrogą, że wszyscy jeżdżą szybko a on nie zamierza być inny, ale deklaruje poprawę. Mam wrażenie, że nie ma dziewiętnastu lat, a co najwyżej sześć - siedem. Dawno nie słyszałem tak głupich argumentów, pozbawionych krztyny logiki.

Ale skoro podcina gałąź na której siedzi, nie zamierzam go ratować. Ponieważ to już trzecia jazda, najwyższy czas na obserwację znaków. Przy jego prędkość nie jest w stanie obserwować nawet tego co się dzieje tuż przed nim - ale skoro sam tak chciał to ... zaczynam pytać, jakie znaki minął.

I co się okazuje? Że młody nie dość nie patrzy na znaki, to ich nie zna (dziwne, bo na wykładach wydawał się bardziej wyedukowany). I od tego czasu do końca jazdy młody zaczyna jeździć "normalniej", ale i tak nie widzi wszystkich znaków.

Na chwilę obecną podczas jazdy robi jakieś 5-10 % tego co trzeba, a gdy mu o tym mówię zdaje się być w szoku. Jeszcze nie wie, że kolejna jazda będzie trudniejsza. A moje wymagania będą większe.

piątek, 21 października 2016

Młody - część I

Pojawił się na pierwszym spotkaniu - początkowe informacje "co i jak" zajęły mnóstwo czasu, prawie całą godzinę. Na wykładach przejawiał sporą wiedzę i zainteresowanie. Ale kiedy przyszedł na drugą godzinę jazdy...

Na "dzień dobry" oznajmił, że nie będzie się wlókł. Nie zamierza być zawalidrogą, bo trzeba jeździć szybko i z werwą. Zdziwiło mnie to i z lekka zaniepokoiło, no ale - kto obiecywał że będzie pięknie i cudownie?


Jak powiedział, tak zaczął robić. Na niewiele zdały się moje tłumaczenia, że nie wszędzie może jechać z prędkością maksymalną. A jak przejeżdża przez zagłębienia pełne wody, dziury, lub obok innych uczestników ruchu to nawet jest to niebezpieczne. Ba, oczywiście wyciągnąłem ciężkie działa i przytoczyłem kilka hipotetycznych sytuacji, do których może doprowadzić jego bycie młodym, dynamicznym - ale wciąż tylko - kandydatem na kierowcę.

Nie pomogło, po dwóch minutach od tłumaczenia młody znów szaleje. Pada niemiłosiernie, a droga jest nierówna. Kiedy próbuje rozjechać panią w średnim wieku, która przechodzi przez przejście przypominam o tym, że jednak powinien zwolnić. A straszyć ludzi jest niezbyt elegancko. I że dynamika oczywiście jest ważna, ale nie na drugiej godzinie jazdy. Ale jak grochem o ścianę.

60 minut strasznie mi się dłuży. Na szczęście mam mu wiele do powiedzenia - młody uczy się ruszania (całkiem nieźle mu wychodzi) oraz hamowania (też nieźle). Ale pomiędzy jednym a drugim na liczniku znów max.

Pod koniec jazdy znów grzecznie (może aż zbyt?) tłumaczę, że to nie wyścigi. Nie wiem, co młody na to, bo ogólnie prawie nic nie mówi. Więc upewniam się czy wszystko jest jasne i życząc miłego dnia żegnam go (uffff).

wtorek, 18 października 2016

Lizbona, moja miłość

Stopy same niosą mnie
Na wzgórze Portas do Sol
Chcę znowu nasycić wzrok.
Niebo, dachy, mewy, mówią mi:
Zostań tu, pośród nas.
Za tą rzeką dalej nie ma nic...

To początek piosenki Anny Marii Jopek - Lizbona, moja miłość. Podczas krótkiej, jednodniowej wycieczki mogłem zaledwie dotknąć tego pięknego miasta, z licznymi zabytkami, wąskimi uliczkami oraz niepowtarzalnym klimatem.

centrum Lizbony

Ale także z żółtymi, starymi tramwajami. Bardzo w nich tłoczno, także pod koniec września, co niestety sprzyja drobnym kradzieżom kieszonkowców.



Tramwaje powoli wspinają się na stromych wzniesieniach wąskich uliczek, przy których kręci się mnóstwo turystów.
Alfama
Jedną z piękniejszych dzielnic Lizbony jest Alfama. Niestety miałem zbyt mało czasu na jej zobaczenie z bliska, mogłem tylko obserwować i zachwycać się takimi widokami jak na zdjęciu powyżej.
Klasztor Hieronimitów

Wieża Belem

Alfama to najstarsza dzielnica Lizbony, która zbudowana jest na skalistym wzniesieniu tuż przy rzece Tag. Chciałbym tam wrócić, zgubić się na jednej z uliczek...


Przy rzece Tag jest sporo takich miejsc jak na zdjęciu powyżej - mnóstwo mniejszych i większych jachtów - choć przyznam że na mazurach jest bardzo podobnie.

Praça do Comércio

Pasteis de Belem
Koniec reprezentacyjnego deptaka Lizbony kończy plac Praça do Comércio. 

Pasteis de Belem
Nie mogło tego zabraknąć - ciasteczka - mini tarty z nadzieniem budyniowym - Pasteis de Belem. Jak głosi legenda, zostały wymyślone przez mnichów, którzy wykorzystywali kurze białka do krochmalenia habitów. Aby nie marnowały się żółtka, wymyślili ciastka z ich wykorzystaniem.

wtorek, 11 października 2016

W chmurach

Latam. Dosłownie i w przenośni. Na razie trochę boję się wysokości, choć coraz śmielej sobie poczynam. Ale, jeszcze wiele przede mną. Najpierw musiałem się nauczyć sparować te wszystkie urządzenia.

bez baterii
Oczywiście mój tablet ma zbyt przestarzały system Android. W czasie lotu potrafi się zrestartować (!). Prócz tego aplikacja, która odgrywa kluczowe znaczenie dość często się zamyka. Lipa. Na szczęście smartfon stanął na wysokości zadania.

skycontroller
Wolność, spojrzenie z góry, ciekawość. Latam, nagrywam i zwiedzam, bo sprawiłem sobie drona. To Beboop 2 firmy Parrot wraz z kontrolerem. Na razie pogoda raczej nie sprzyja, ale w każdej wolnej chwili próbuję go i uczę się coraz bardziej :)

www.wired.com
Kupiłem go, aby wykorzystać możliwości rejestrowania obrazu przy różnego rodzaju okolicznościach, ale także - aby czerpać z latania mnóstwo radości .

poniedziałek, 3 października 2016

Wrześniowe wakacje w Portugalii

Algarve pod koniec września jest spokojne - ale nie nudne, bardzo ciepłe - ale nie upalne. Te zalety przemówiły do mnie już dawno temu, więc postanowiłem się tam wybrać - właśnie pod koniec września.

Portugalski domek

Miejska plaża
Hotel zlokalizowany był w miejscowości Armacao de Pera, jakieś 15 km od Albufeiry - jednego z większych miast wybrzeża. Na początku moją uwagę przykuła różnorodność ludzi spotkanych w kurorcie, oraz ich ubiór. Nigdy nie widziałem aż tak dużego zagęszczenia ludzi o ciemniejszej karnacji, oraz takich połączeń kolorów ubrań. Moje piękne miasto jest pełne ludzi ubranych w odcienie szarości. Tam na ulicach można zobaczyć pełny przekrój barw - a w portugalskim słońcu wydają się one być bardziej nasycone niż zwykle.

Ciąg dalszy miejskiej plaży

Kolorowa ławka
Druga rzecz to język - co chwilę słychać inny, mniej lub bardziej dźwięczny. Turyści z Francji, Niemiec, Rosji, Wielkiej Brytanii, oczywiście z Polski, czasem słychać akcent typowy dla USA - wielojęzyczność powodowała, że dobrze się tam czułem. Skoro nawet ja nie miałem problemów z dogadaniem się, to znaczy że każdy się tam odnajdzie. No i rzecz zupełnie wyjątkowa - mnóstwo ludzi się uśmiecha, pozdrawia i wymienia uprzejmości.

Odrobinę dalej, za miastem

Klify dają trochę cienia
Niesamowite, u nas czasem w górach ktoś się odezwie, pozdrowi - a w Portugalii obca osoba idąca z przeciwka obdaruje Cię niezobowiązującym uśmiechem. I to tylko dlatego, że się z nią wyminąłeś. Ot tak, po prostu. Przepuszczając kogoś w wąskim miejscu (często się zdarzało idąc ścieżką nad klifami) osoba przepuszczona była przezachwycona, miała ogromnego banana na twarzy, nie omieszkała również głośno i szczerze podziękować.

Portugalski zachód słońca
Częstotliwość "dziękuję, przepraszam, miłego dnia" jest tu najwyższa w porównaniu do krajów, które miałem przyjemność odwiedzić. Nie wspominając już o sklepach i restauracjach - ale w tym względzie to widzę nawet w Polsce poprawę.

Jedna z wielu tamtejszych willi
Pogoda - każdego dnia słonecznie, w nocy około 20 stopni Celsjusza, ale już od godziny 9-10 słońce rozgrzewało stopniowo powietrze do 28-31 stopni. Spacerując na odkrytej przestrzeni było gorąco - momentami szukałem cienia. Aż boję się pomyśleć co jest np. w lipcu. Jest też bardzo sucho, ziemia jest ruda i bardzo twarda. Ani jednego dnia nie padał deszcz, tylko jeden dzień był z lekka zachmurzony - ale trwało to niecałe 3 godziny i tylko z rana.

Las dębów korkowych, zdjęcie wykonane z autokaru
Ocean z rana raczej chłodny, ale sporo ludzi się kąpało. Od południa do późnego wieczoru woda była bardzo ciepła. Urokliwe zatoczki sprzyjają plażowaniu, także na osobności - zatoczek jest na tyle dużo, że można być samemu na całej plaży. Niektóre z nich dostępne jedynie od strony oceanu. Woda bardzo przezroczysta, wyrzucająca mnóstwo pięknych i dużych muszli. Właśnie nie wiem, czy można je przewozić przez granicę...

c.d.n.