wtorek, 28 sierpnia 2007

Alle jazda [egzamin na prawo jazdy III ]

Dzień bez egzaminu, to dzień stracony ... Choć miałem na dziś już inny materiał przygotowany, dosłownie pół godziny temu mój kolega opowiadał mi co spotkało go na egzaminie. Widzę, że sytuacja staje się coraz bardziej poważna, więc zanim zacznę tę opowieść, to kilka słów wyjaśnienia.

W ośrodku WORD, do którego trafiają kursanci z mojej szkoły, jest ostatnio niezbyt przychylna atmosfera dla instruktorów, którzy towarzyszą kursantom przy zdawaniu egzaminu praktycznego. Jeszcze tydzień, góra dwa tygodnie temu, sytuacja była jak najbardziej normalna. Kursant był w miarę rzetelnie oceniany, a instruktor odbywał jakby szkolenie, w zakresie wymagań osób ubiegających się o dokument prawa jazdy. Od wspomnianego okresu, zaczęły dziać się różne dziwne rzeczy, o których można było przeczytać w poprzednich postach. Oczywiście, czasem jest to przypadek - lecz coraz większa ilość negatywnych odczuć instruktorów musi coś znaczyć.

I tak, dziś na egzaminie przebywał mój kolega z pracy, który (pomimo pozytywnego wyniku kursanta) był zdenerwowany po egzaminie i zgłaszał różne nieprawidłowości przy przeprowadzeniu tegoż. No bo czy normalne są takie stwierdzenia egzaminatora:
- pana kursant jest jakiś niedorobiony lub:
- które to podejście kursanta do egzaminu ? a także:
- po co przychodzi pan na egzamin z kursantem ?

Przytoczone wypowiedzi egzaminatora, nie mieszczą się w ramach kultury, nie mówiąc już o pełnieniu przez niego prestiżu zawodowego. Oczywiście, pytania i ów stwierdzenia egzaminatora padają wtedy, gdy system monitoringu nie jest w stanie tego wyłapać - tj w dalszej odległości od auta, lub po egzaminie przy wyłączonym silniku (co za tym idzie także monitoringu).

Pomijając już te złośliwości, uszczypliwość i arogancję, należy też dodać inne kwiatki:
- po wykonaniu manewru parkowania, egzaminator stwierdził że z jego strony jest za dużo miejsca. Wybrał naprawdę trudne miejsce - ale ma do tego prawo więc nie mam zastrzeżeń. Ale co znaczy że jest za dużo miejsca ? Na wybranym przez egzaminatora miejscu było go na tyle dużo, że swobodnie zmieścił się jeden pojazd. Jeden, a nie dwa. Więc jaki to ma sens że z którejś strony miejsca jest za dużo ? Zadania nie zaliczył (kursant poprawiał ów manewr w innym miejscu). Wg mnie i mojej wiedzy, osoba egzaminowana powinna samodzielnie zaparkować pojazd w sposób bezpieczny, efektywnie wykorzystując miejsce parkingowe - aby nie zająć więcej niż jedno miejsce. Czy to nie jest oczywiste ?

To tylko nie które fragmenty całego przebiegu egzaminu. Ja wybieram się 13 września z kursantem. Chyba wezmę ze sobą dyktafon ? Już mnie skręca, gdy usłyszę takie bądź podobne komentarze. Nie pozwolę na takie traktowanie osoby zdającej i mnie. Jeśli będzie robił błędy, powinien nie zdać i tyle. Bardzo chętnie posłucham jakie to błędy i komentarz egzaminatora też jest w cenie. Byle był kulturalny i odnosił się do tego, czym się on zajmuje.

Dobra, kończę bo kolega mnie pośpiesza - chyba chce poczytać ?
Pozdrawiam ))

poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Absurdy dnia codziennego ...


Dzisiejszy dzień, zaczął się tak jak sobie to wyobrażałem. Wszystko toczyło się tak, jak miało. Aż do pewnego momentu. Jeżdżąc z kursantem, który wiele już umie, zauważyłem że na jednej z ulic podczas przeprowadzania remontu jednej z kamienic, oznakowanie przeprowadzanych robót nie jest do końca zgodne ze stanem faktycznym. Musiałem przejechać tamtędy drugi raz, bo nie wierzyłem. Otóż ktoś ustawił znaki dokładnie odwrotnie niż trzeba. Bardzo mnie to zaskoczyło, ponieważ znaki - jak wiadomości obrazkowe - nie powinny sprawiać dorosłym ludziom problemów, a tym bardziej osobie które powinna nieco więcej wiedzieć w tym temacie. Trochę mnie to zdenerwowało, ale opanowałem się i porobiłem zdjęcia z efektem ich pracy ustawiania znaków na jednej z ulic miasta ...
I tak: zdjęcie nr 1 godzina około 10.15, zdjęcie nr 2 - ta sama sytuacja z drugiej strony ulicy. Znaki, są ustawione odwrotnie niż powinny. Czy to nie wygląda żałośnie ? Koło godziny 12.30 postanowiłem przejechać się ponownie tamtędy i sprawdzić czy ktoś zauważył ten kiks. Robotnicy akurat kręcili się przy znakach, więc fotkę wykonałem wracając tamtędy. Nr 3 jest już poprawna - czyli można normalnie ustawić znaki. Ciekawe tylko, kto lub co było impulsem do poprawy oznakowania ? To przecież nie jest trudne. Zdjęcie nr 4 z drugiej strony ulicy jest dowodem, że wszystko wróciło do normy (wszystkie fotki wykonałem aparatem z telefonu, stąd ich jakość jest mizerna - chyba zacznę wozić aparat cyfrowy brata w aucie...).

A co poza tym ? Jak już wcześniej pisałem, dziś miałem pójść na egzamin z kursantem, lecz w ostatniej chwili okazało się że wynikła jakaś pomyłka i nie byłem dopisany do listy. I z egzaminu nici - ale to nawet lepiej. Z góry założyłem że kursant nie zda na placu i tak też było. No, niestety - Pszczółka że mała to nic, ale słuchać warto :P

Pozdrawiam czytających ))

//edycja, 24.02.2015 - zdjęcia niestety przepadły z powodu działania czasu...//

niedziela, 26 sierpnia 2007

sobota, 25 sierpnia 2007

Zlot Motocyklowy



Właśnie dobiegł końca pierwszy dzień (z dwudniowego) Zlotu Motocyklowego. Był to już V Zlot, którego współorganizatorem jest mój szef z OSK. W głównym założeniu, zloty organizuje się przede wszystkim dla uczestników, a niejako przy okazji różne atrakcje może zobaczyć widownia.
Tak było i tym razem. W programie były m.in: pokaz jazdy motocyklowej, parada i prezentacja motocykli, paralotnia, konkursy, paintball, pokaz sztucznych ogni a także wiele innych. Atrakcji nie brakowało, wszędzie czuć było jakąś więź ludzi, którzy dosiadają dwóch kółek. Biegałem z aparatem (pożyczyłem od brata - nie umiem go obsługiwać :P) i robiłem zdjęcia.

Nie przepadam za motocyklami (nawet nie mam uprawnień do kierowania nimi...), ale obiecałem sobie że nie będzie to sobota przepracowana ani też przespana. I faktycznie - warto było pojechać. Piękne motocykle, zapach palonej gumy, pokazy jazdy, wreszcie pokaz sztucznych ogni robią wrażenie i pozostają w pamięci. W ogóle, przyszło bardzo wiele osób na tą imprezę, tym bardziej że odbywała się w małej miejscowości gminnej. Bardzo fajna impreza. Z uwagi na fakt, iż przybyłem na imprezę pojazdem, miałem wykręt w nie-piciu alkoholu. To niezawodna metoda, którą uwielbiam stosować :)

Po części, czuję się jak kierowca takiego dwukołowca - wolny, niezależny i niczym nie związany ... No właśnie. Czasem bywa to kłopotliwe i wpędza w nieciekawy nastrój, ale po jednej z ostatnich rozmów z kolegą (notabene - kolegą, którego nigdy nie miałem okazji zobaczyć, a jedynie piszemy przez komunikator), odzyskałem siłę i motywację do dalszej wędrówki przez życie.

No, ale miało być o zlocie - a co najbardziej rzuciło mi się w oczy ? Solidarność i poczucie wspólnoty wśród wszystkich uczestników Zlotu, praktycznie podczas całej imprezy ryk silników, a często także zapach palonej opony. Oczywiście, w każdej grupie znajdzie się jakaś czarna owca - tak i tu czasem ktoś z zawrotną prędkością lawirował pomiędzy widzami na niezabezpieczonym terenie...

Zawrotna prędkość, która jest osiągana na krótkim dystansie przyciąga masę gapiów. Organizatorzy, stale musieli pilnować aby nikt nie wyszedł poza strefę bezpieczeństwa. Ciekawe, ile osób zdaje sobie sprawę, czym może skończyć się najmniejszy błąd któregoś z kierowców biorących udział w pokazie jazdy. A każdy efektowny manewr był nagradzany gromkimi brawami.

Ostatnim akcentem, który utkwił mi w pamięci, to super pokaz sztucznych ogni. Skumulowane wrażenia wizualne i słuchowe robią piorunujące wrażenie.


Pyszczyk zadowolony pozował do kilku zdjęć. Jednak nie zamieszczę ich tu. Jeśli ktoś ma ochotę je zobaczyć, proszę pozostawić jakiś komentarz i namiar na skrzynkę e-mail. Być może wyślę jakąś fotkę ))

PS: Większa foto-relacja ze Zlotu pojawi się w jutrzejszym poście bloga. Wybiorę najciekawsze i zamieszczę.

czwartek, 23 sierpnia 2007

Alle jazda [egzamin na prawo jazdy II ]

A teraz kontrast, do tego co było wczoraj na egzaminie. Trafiliśmy na innego egzaminatora (zupełny świeżak). I jak było ? Spokojnie, zawczasu wszelkie komendy, brak zbędnych komentarzy. Niestey, w ostatnich minutach egzaminu kursant popełnił błąd. Wymuszenie pierwszeństwa (spowodowanie zagrożenia w bezpieczeństwie ruchu drogowego, interwencja egzaminatora). Wynik egzaminu - NEGATYWNY. Moje odczucia: pozytywne.

A tak przy okazji: dlaczego czasem ludzie nie potrafią odpowiedzieć na proste pytania ?

No nic. W sobotę zlot motocyklowy (i wolne od pracy), a w poniedziałek znów na egzamin ))

środa, 22 sierpnia 2007

Alle jazda [egzamin na prawo jazdy]

W trakcie ...

Dziś, w południe poszedłem z klientem na egzamin na kategorię B. Nie był to mój pierwszy raz, więc bez szczególnego zdenerwowania (w przeciwieństwie do kursanta) oczekiwałem na swoją kolej. Kiedy wyszliśmy już na plac, nic nie zapowiadało tego, co się wydarzy.

Otóż, młody egzaminator wyraźnie był zdegustowany obecnością instruktora prowadzącego.
- Jak ustawia pan te lusterka? - bąknął nieprzyjemnie, a kursant dalej przygotowywał się do jazdy robiąc swoje. Jazda do przodu i tyłu, wzniesienie. Wszystko ok, choć atmosfera nieco napięta. Wyjazd na miasto. I tu się zaczęło. Polecenia wydawane zbyt późno, a poziom trasy egzaminacyjnej bardzo wysoki. Wg mnie, egzaminator tylko czekał na moment w którym mógłby przerwać wysiłki osoby egzaminowanej, lecz ten się nie dawał. Jazda była spokojna, a zarazem pewna i dynamiczna.
Elementy obowiązkowe (zawracanie i parkowanie) zaliczone bezbłędnie, czas powoli biegnie a my jeździmy dalej. W pewnym momencie, na 4-pasowej jezdni z lewej strony wychodzi dość niespodziewanie pieszy. Reakcja kursanta: hamowanie (niezbyt gwałtowne)
- A co pan tak nerwowo prowadzi ten pojazd? - pyta egzaminator
- A kto nie jest nerwowy w tym aucie? - odparł kursant ...

Na koniec, po dojechaniu do WORD-u, egzaminator ze złości (jak przypuszczam) prawie rzucił arkuszem, który osoba zdająca podpisała. Zanim zdążyliśmy wysiąść z auta, egzaminator był już na zewnątrz i palił papierosa.
Żadnego komentarza, podsumowania. Nawet dziękuje/do widzenia zabrakło.
Ale cóż wynik POZYTYWNY nie bardzo mu się podobał.