niedziela, 31 lipca 2011

Darmowy kurs ... c.d.

Czy jest realna szansa by być kierowcą w przypadku osoby, która po 37 godzinach jazdy:

  1. nie wie jak uruchomić silnik,
  2. nie potrafi poprawnie przejechać łuku na placu manewrowym (nawet metodą dla małpy),
  3. silnik gaśnie jej na co drugim skrzyżowaniu,
  4. nadal myli kierunki jazdy i zamiast w prawo jedzie w lewo (i odwrotnie),
  5. w ogóle nie patrzy w lusterka
  6. zawsze używa sprzęgła, nie ważne czy jest to potrzebne czy nie
  7. itp itd, już nie pamiętam reszty błędów ...
Myślę, że taka osoba nie ma szans by być świadomym, bezpiecznym i myślącym kierowcą. I wyraziłem tę opinię na jednej z jazd z pewną osobą, do której wszystkie te punkty można spokojnie przypisać. Nie każdy nadaje się na kierowcę, tak jak nie każdy będzie kucharzem.
Osoba wyszła z auta z płaczem, ciekawe czy przemyśli na spokojnie to co do niej mówiłem, czy zrobi jak większość - zobaczy we mnie wroga nr 1 i drania, który ciągle się czegoś czepia (inne epitety nie nadają się by je tu wpisać).

Z drugiej strony, to sprzeczne z zasadami firmy (ośrodka szkolenia), która to ma przede wszystkim ... zarabiać pieniądze. Mówiąc komuś żeby zrezygnował, nie zwiększam dochodów firmy, podcinam gałąź na której jestem ...

środa, 27 lipca 2011

Usprawiedliwiacz

26 godzin jazd i tłumaczenia, a teraz usprawiedliwiacz -  który szczególnie pod koniec kursu się nasila:

1) brutalna próba wymuszenie pierwszeństwa na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym, hamuję i zaczynam dociekać "czemuż to pojawił się tak poważny błąd". Ona - słońce mnie poraziło, nic nie widzę. To przez to słońce !

2) jeździmy po placu manewrowym, kursantka co chwilę najeżdża na linię lub po prostu na tyczki. Nie mogę, nie wytrzymuję siedzenia w aucie, bo mnie zaczyna trafiać. Zresztą, wychodzę także po to by stawiać i wyciągać tyczki spod auta. Stwierdzenie kursantki po kilku chwilach - ten łuk jest jakiś krzywy !!!

3) parkujemy. Dwa razy pod rząd silnik gaśnie. Znów włączył się usprawiedliwiacz - mam dziś złe buty ...

4) ulica, na której znaki nie istnieją (dla niej oczywiście). Nie respektuje znaku STOP, ograniczenia prędkości, na jednokierunkowej w lewo jedzie z prawej krawędzi. Czas jazdy się kończy, robię więc podsumowanie. Ona - ósma godzina jest zbyt wczesna na jazdę, po trzynastej zawsze lepiej mi wychodzi.

 5) skręcamy w lewo, z przeciwka pojazd typu TIR. Nie zrażona tym faktem ładuje się na sam środek i zaczyna skręcać, więc krzyczę stój ! Ona - tak tak, chciałam tylko podjechać dalej.

Wspólnie ustaliliśmy, że jutro znów będę podpowiadał co i jak ma robić, bo to ma jej pomóc w zapamiętaniu czynności technicznych przy prowadzeniu pojazdu, właściwym kierowaniu i przestrzeganiu przepisów. Jutro też odbędzie się egzamin wewnętrzny, choć ja znam już wynik.

PS. swoją drogą, irytujące są tego typu wymówki i usprawiedliwienia. Taką jazdę nazywam wielkim oszustwem.

piątek, 22 lipca 2011

Krótki egzamin

Wstęp.

  • płeć - kobieta,
  • wiek - ok 20 lat,
  • kurs - bezpłatny - kategoria B prawa jazdy (o rany, szykuje się masssakra),
  • cechy charakterystyczne - głęboki (tak można napisać ?) makijaż, jaskrawo zielone paznokcie, pewność siebie (brakuje tylko gumy do żucia :P),
Plac manewrowy.

Wylosowała sprawdzenie świateł mijania i sygnału dźwiękowego. Dobry humor jej nie opuszcza, po losowaniu się wręcz poprawił. Sygnał sprawdziła, włączyła światła mijania: dwa z przodu i dwa z tyłu - stwierdziła, po czym pomaszerowała sprawdzić - z przodu i z tyłu. Ha ha - pomyślałem - mały problemik widzę - od kiedy to mamy światła mijania z tyłu ? Informuję więc iż zadanie pierwsze nie jest wykonane prawidłowo i że ma drugą próbę. Osłupiała w ułamku sekundy. Dobry humor prysł, jak bańka mydlana ! Po dłuższej chwili zastanowienia, sprawdziła ponownie sygnał dźwiękowy, po czym powiedziała - no i światła mijania. Z przodu i z tyłu. Zerknęła na reflektory z przodu i lampy z tyłu, upewniam się - gdzie świecą się światła mijania ? Z przodu dwa i z tyły dwa - odparła. Proszę je pokazać - mówię. Kursantka wskazuje dwa miejsca z tyłu, gdzie świecą się światła pozycyjne. Wynik egzaminu negatywny - informuję.

Pełna zdziwienia i rozczarowania usiada na miejscu instruktora, mówię o błędzie, wypełniam arkusz egzaminacyjny. Ona załamana. Czyżby była aż tak pewna siebie ? No, ale jedziemy dalej pomimo tego negatywa. A przynajmniej próbujemy, bo auto trzy razy gaśnie szarpiąc niemiłosiernie za każdym razem.

Miasto.

O dziwo, zatrzymuje się przed strzałką warunkową. Zaskakuje mnie (pozytywnie), może dlatego że moi kursanci zupełnie to olewają ? Jedziemy dalej. Jestem grzeczny, wszelkie polecenia rozpoczynam lub kończę słowem proszę.

Przy skręcie w prawo najeżdża na spory krawężnik, zawraca z użyciem biegu wstecznego, na co drugim skrzyżowaniu przynajmniej raz silnik gaśnie. Jedną z prostych ulic przejeżdża przy samej osi jezdni idealnie wpadając we wszystkie studzienki. Ale jestem cierpliwy i wyrozumiały, zero komentarzy - jedynie mówię o błędach.

Proszę zaparkować za tym niebieskim pojazdem po prawej stronie - mówię. Ona - to jest niebieski kolor ?!? Ha ha ha [z drwiną i ironią łącznie]. Innego auta nie było, więc i problemów nie miała, tylko po co cwaniakuje ? Może to i był błękitny, lub turkusowy, a może granatowy ? Albo morski, indygo lub jeszcze jakiś inny ? Siedzę nadal spokojnie. Parkuje skośnie, choć to parking z miejscami prostopadłymi, więc zadanie nie zaliczone (wydaje mi się (?), ale chyba jest coraz bardziej na mnie zła. Później pytam, czemu nie wykorzystała korekty - stwierdziła iż nie wie że ma taką możliwość :o). Proszę o wyjechanie w prawo, ona wyjeżdża w lewo - po czym dyskutuje że wyjechała prawidłowo. Ucinam to szybko, jedziemy dalej. Szkoda, że kręci kierownicą na metodę "dojenia krowy", a przy prostowaniu kół po prostu puszcza kierownicę.

Hamowanie do zatrzymania nie zaliczone - maksymalnie osiągnęła 40 km/h (powinna co najmniej 50). W pewnym miejscu na prawym pasie powoli porusza się TIR na włączonych światłach awaryjnych. Co ja mam teraz zrobić ?  - pyta.  Nie wiem, pani podejmuje decyzje, ja oceniam - mówię. Przy okazji najeżdża na linię ciągłą i powierzchnię wyłączoną, przy okazji - gdyby ktoś zapomniał - mniej więcej na co drugim skrzyżowaniu gaśnie jej silnik. Na koniec na parkingu przy firmie o mało co nie rozjeżdża starszej kobiety, która sobie spokojnie szła. Kursantka jak zobaczyła wolne miejsce parkingowe, nie miała chyba ważniejszej rzeczy jak po prostu tam zaparkować. A, że obok sobie szła kobieta którą powinna przepuścić, to - dla niej - mały i nie znaczący szczegół.

Zakończenie.

Tupet, pewność siebie. Pełne przekonanie co do swoich najwyższych lotów umiejętności i nieomylności. Szczypta bezczelności. No dobra, dwie szczypty bezczelności. Błogość bezpłatnego kursu, lenistwo. Świadomość podania wszystkiego, jak na tacy. Olewanie wykładów, uwag instruktora. Niczym nie zmącone poczucie własnej, wysokiej wartości.

Ale wszystko co ma swój początek, ma też swój koniec ... W jej przypadku, ten etap już się rozpoczął, ciąg dalszy na egzaminie państwowym ...

czwartek, 21 lipca 2011

Bez L-ki

1) Dzień rozpoczął się od wypadku/kolizji z pieszym. Droga dwujezdniowa, z prawej strony na przejście wjeżdża niepełnosprawny na wózku. Kierowca jadący srebrnym Oplem Astrą II, hamuje w ostatniej chwili (słyszę pisk opon) i uderza w pieszego (tak, pieszym jest także osoba na wózku inwalidzkim). Wszyscy stają i pomagają starszemu mężczyźnie, który został wyrzucony z wózka. Po chwili przejeżdżający przypadkowo nieoznakowany radiowóz blokuje jezdnię, przyjeżdża pogotowie i oznaczony radiowóz. Tworzy się zator, to główna droga w mieście.

2) Jakieś pól godziny później na tej samej ulicy, tylko 1-2 km wcześniej dochodzi do wypadku z udziałem pięciu aut (foto). Prawdopodobnie wyglądało to tak: przed sygnałem czerwonym zatrzymuje się Opel Vectra, ale kierowca z tyłu (jadący Astrą) nie wyhamowuje i uderza Vectrze w tył. Następny kierowca z Audi, ma podobny problem i uderza w Astrę. Jadący za nimi kierowca Hondy robi dokładnie to samo, a ostatni kierowca zza wschodniej granicy jadący Mercedesem uderza w nich z dużym impetem. Trochę dziwią te ślady hamowania z jednego na drugi pas, ale nie widziałem tego więc nie wiem jak było.
Na miejsce zdarzenia przyjeżdżają policjanci, karetki pogotowia i straż pożarna. Zator drogowy nie trwa przesadnie długo, ale jest dotkliwy.


3) W międzyczasie muszę wiele razy hamować za kursantów, inaczej liczba kolizji w mieście powiększyłaby się i to znacznie. Kursant, który pytał wcześniej czy cofać do przodu czy tyłu jest jakby "zamulony". Ma chyba z połowę kursu, jeżdżę z nim po tych samych ulicach (trzy razy pod rząd), tłumaczę i za 15 minut znów wracam w te miejsce - a on znowu nie wie jak ma przejechać poprawnie. Ręce mi opadły, bo znów dwa razy się nie zatrzymał przed S2 (strzałką warunkową). Nie wiem, może trzeba na niego krzyczeć, albo go trochę poturbować ? Później niby pamiętał, żeby się zatrzymać ale i tak prędkość nie spadła poniżej 5 km/h. Spytałem, czy rozumie słowo "zatrzymanie" - bo to już przekracza pewne granice.

4) Od 16 jeżdżę z panią, która ma już prawo jazdy. Zdjąłem więc L z dachu i ... się zaczęło. Koledzy z pracy informowali mnie iż "zapomniałem" założyć L na dachu, instruktorzy z innych firm pokazywali gestem, że czegoś mi  brakuje (niby) na dachu. Ba, na parkingach przypadkowi ludzie uprzejmie informowali, że nie mamy tablicy L na dachu, bowiem auto było oznaczone z boku logotypem firmy, oczywiście także adresem osk, widoczne są dodatkowe lusterka i przede wszystkim - non stop trajkoczący instruktor z boku :P

poniedziałek, 18 lipca 2011

Żarówkowy problem

Coraz bardziej denerwują mnie przepalające się żarówki. Tym razem, chodzi o żarówki świateł pozycyjnych ! Tę na zdjęciu z prawej strony kupiłem i wymieniłem dosłownie dwa tygodnie temu - i już się spaliła (ta z lewej jest nowa) ! Mało tego, że się przepalają - potrafią stopić plastykową (?) obudowę żarówki, wręcz wtopić się w nią uniemożliwiając wyjęcie, a jedynie wymianę całej obudowy. W dodatku, przepalające się żarówki powodują wypalenie wewnętrznego odbłyśnika w reflektorze. Zapewne będzie to powodowało gorsze parametry świetlne.

Czyżby to wysoka temperatura powodowała te przepalenia ? Najpewniej tak, trzeba uważnie im się przyglądać.

Tymczasem z dziś:

[ja] - proszę cofnąć
[kursant] - do przodu czy do tyłu ?

Nie odpowiedziałem, zaskoczył mnie. Ostatecznie "cofnął do tyłu" :P

Hmmm, do końca dnia siedzi mi to w głowie ;-)

piątek, 15 lipca 2011

Darmowy kurs ...

Ostatnio sporo pracuję z osobami, które korzystając z programów unijnych mają kurs za darmo (połączenie prawa jazdy z np przedstawicielem handlowym). Wniosek, jaki się nasuwa jest jeden - najczęściej oznacza to brak zaangażowania, a praca z takimi ludźmi jest okropna.

Przykładowo - pani na 29 godzinie jazdy nie potrafi uruchomić auta. Kluczyk próbuje przekręcać, ale w drugą stronę. A ten nawet nie drgnie (na szczęście - nie wyłamała). Jak się już orientuje, że coś nie tak - nie wciska sprzęgła (to konieczne by uruchomić Toyotę). Wszelkie niepowodzenia spycha na złe buty lub stresującą sytuację która pojawiła się gdzieś wcześniej przed jazdą. Nie wiem, nie rozumiem jak można po tylu godzinach tłumaczenia robić takie błędy ?

Plac manewrowy jest do zrobienia - ale tylko metodą typu: przy drugiej tyczce 3/4 obrotu, a przy czwartej wyprostuj koła.  Masakra. Hamulec mylą z gazem i odwrotnie. Wspomniana powyżej pani, rzadko kiedy nie ma wciśniętego hamulca do końca przy ruszaniu. Żeby nie wiem jaki to był samochód, nie ruszy. A jakie temu towarzyszy zdziwienie że znowu zgasł ... 

Jazdę z tymi osobami oddzielam grubą kreską, bo inaczej zwariować można. Oczywiście, w czasie jazd powstrzymuję się od jakichkolwiek komentarzy, ale to nie jest łatwe. Potem, na 10 osób egzamin wewnętrzny zdaje 1, góra dwie. Po całym kursie jeżdżą dalej, ale już nie ze mną. Może jak dotrze do nich, że tylko pierwszy egzamin jest bezpłatny (tzn finansowany ze środków UE) przyniesie jakieś efekty ?

Na deser fotka - kolizja spowodowana najprawdopodobniej przez policjanta radiowozu. Nie widać dobrze, pierwsze auto to Fiat Brava. No ale cóż, każdemu się zdarza - tym bardziej jeśli ktoś sporo jeździ ...

czwartek, 14 lipca 2011

Nakaz jazdy, czyli ...

... galimatias. Na jednej z miejskich ulic zapadł się asfalt. Od kilku dni drogowcy próbują się z tym uporać, a samo miejsce zostało oznaczone - m.in znakiem C10 - nakaz jazdy z lewej strony znaku. Dziwi jednak dlaczego nie można ominąć tego z prawej strony, co zresztą i tak większość kierowców robi ? Żaden z moich kursantów nie pojechał zgodnie z lewej strony znaku, lecz z prawej. Pewnie po części sugerując się kierującymi jadącymi przed nami, pewnie też dlatego że nie patrzą na znaki.

Gdy z jednym z nich powtarzałem omijanie, zwróciłem uwagę że należy z lewej przejechać. Ponieważ z przeciwka było sporo pojazdów, musieliśmy stać. Oczywiście z włączonym kierunkowskazem i przy osi jezdni - tymczasem kierujący z tyłu trąbili, krzyczeli* i omijali (z prawej, autobus po krawężniku i pasie zieleni). Zostałem zrównany z ziemią, sklęty i zwyzywany od idiotów, pseudo-instruktorów i innych, gorszych. Tak, właśnie tak zaczął się dzisiejszy dzień w pracy.

*delikatnie mówiąc

O 10.00 zdawała pewna kursantka (M). Trafiła na egzaminatora, który po powrocie do WORD wręcz rzucił jej arkusz przebiegu egzaminu. Ani dziękuję, ani do widzenia, po prostu nic. Ani słowa od egzaminatora ! M roztrzęsiona wysiadła z płaczem, po czym udała się od razu do kasy aby zapłacić za następny (drugi) egzamin praktyczny. Z pokwitowaniem poszła do biura obsługi WORD aby ustalić termin, ale pani z biura przypadkowo zauważyła arkusz (M położyła go na blacie wraz z pokwitowaniem wpłaty) na którym nabazgrano: POZYTYWNY (!). Tym samym okazało się że wynik egzaminu jest pozytywny :) Kwotę za egzamin zwrócono i pogratulowano - choć w części zrekompensowało to "dziwne" zachowanie egzaminatora.


Niestety, później w ciągu dnia było już tylko gorzej. Kilka razy cudem uniknąłem kolizji, gdy inni kierowcy wymuszali pierwszeństwo jadąc wprost na pojazd L, musiałem też awaryjnie hamować, bo jakaś kobieta wtargnęła na jezdnię tuż przed nami. Już dawno tyle razy nie hamowałem. Może to z powodu pogody ? Termometr wskazał nawet 37 stopni C. W aucie było chłodniej, ustawiłem klimatyzację prawie maksymalnie - ale było mi zimno, więc wyregulowałem inaczej.

Tymczasem na wykładach zdecydowana większość to kobiety. Ba, nie tylko jest kobiet więcej, ale są też lepiej zorientowane w przepisach. Prowadząc wykłady czasem pytam o pewne kwestie i gdy zwrócę się do mężczyzny - najczęściej nie wie. Oczywiście nie robią notatek. Co innego kobiety. Przynajmniej w tej grupie wykładowej są dokładniejsze, zadają pytania i w ogóle, łatwiej z nimi nawiązać kontakt.

A w ogóle, na jednej z grup wykładowych były same panie. Natomiast na liście - jako pierwsza osoba - wpisał się facet. Wpisał się i zwiał jeszcze zanim się wykłady zaczęły (lista jest kilka minut wcześniej na sali). Wkurza mnie taka bezczelność, chłopak chcąc mieć zaliczone wykłady (musi je mieć by zacząć jeździć) posunął się o krok za daleko. Na razie skreśliłem go z listy, a na następnym wykładzie wywołam do odpowiedzi. Co dalej - zobaczymy.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Upppalnie !

Rano chłodno i mgła, a od 11-12 upał nie do zniesienia. Tym bardziej w ubraniu, które miałem na sobie. Tak, mogłem pojechać do domu i się przebrać, ale jakoś głupio mi zabierać czas kursantom, przesunięcia nie wchodziły w grę, rozbieranie się także :P

Skoro tak gorąco, postanowiłem pojechać za miasto, bo i tak trzeba zrobić co najmniej 4 h na drogach o podwyższonej prędkości jazdy. Tam złapałem nieco oddechu, klimatyzacja optymalnie pracuje właśnie w trasie, bo w aucie zrobiło się przyjemnie chłodnie. Mam wrażenie, że było aż zimno ! Ale po powrocie do miasta wszystko wróciło do normy.

Wcześniej, na jednej z głównych dróg nieopodal miasta natknąłem się na fajny znak, co uwieczniłem. Wygląda, jakby był skądś po prostu pożyczony. No ale czego nie robi się dla oszczędności ? :P

No dobra, już się nie czepiam. A jaki będzie jutrzejszy dzień ? Mógłby być chłodniejszy, ale i tak niezależnie od tego będzie fajny :)

piątek, 8 lipca 2011

Brrrr...

Choć dzisiejszy dzień był krótszy, to o wiele bardziej męczący.

1) Egzamin państwowy, uczestniczę jako instruktor prowadzący. Egzaminator neutralny i miły. Kursantka najpierw na placu rusza bez pasów bezpieczeństwa i na zaciągniętym hamulcu awaryjnym (!), a na mieście drugie "rondo" i już wymuszenie. Tym samym koniec jazdy. Nie opłacało się, bo czekaliśmy 2 godziny na 5 minut jazdy.

2) Wracając z WORD (sam kierowałem) na przejeździe kolejowym wyprzedza mnie miejska śmieciarka spychając na krawężnik. Zdziwiony wyprzedzam ją kilka skrzyżowań dalej. Facet pędzi leciwym Starem ponad 70 km/h w mieście skacząc z pasa na pas. Bezsensowne.

3) Lekko się spóźniam przez ten egzamin, ale ustalam plan pracy z korzyścią dla kursantki.A ona potrzebuje tego i to bardzo. Po 10-ciu godzinach nie zmieni sama biegu, rusza bardzo niestabilnie, a praca rąk jest delikatnie mówiąc "średnia" - zwłaszcza przy parkowaniu. Mimo wszystko stara się, nawet czytała ostatnio materiały szkoleniowe które dostała na kursie.

4) Od 14.00 na dwie godziny praca z kursantką, która jedzie jak traktorzysta - byle do przodu i szybciej. Ma klapki na oczach, widzi wąski pas przed sobą. Ani piesi, ani pojazdy z prawej czy lewej jej nie interesują. Na znaki także nie patrzy, bo i po co traktorzyście znaki ? Wcześniej nie jeździła ze mną, mam nadzieję że to co jej powiedziałem na koniec da jej do myślenia. Zobaczymy, jutro znów razem pracujemy.
Dodam, że nie jeżdżę z traktorzystami.

5) Na koniec 2 godziny z jedynym chłopakiem który robi u mnie prawko. Kiedy proszę o skręt w prawo, skręca w lewo. I odwrotnie. Pod koniec jazdy nawet nie zatrzymuje się przed znakiem STOP, ale to ze zmęczenia. Może coś z niego będzie, przynajmniej stara się szerzej patrzeć.

czwartek, 7 lipca 2011

Opornie ...

Dojeżdżamy do skrzyżowania z sygnalizatorem S2. Kursantka na 8 godzinie jazdy ani myśli stanąć - choć powinna. Przejeżdża bez zatrzymania, bez rozejrzenia się - po prostu skręciła. Mówię, że popełniła błąd co może sporo kosztować, a egzamin na pewno zakończy się negatywnie. Wydaje się, że zrozumiała, a przynajmniej tak odpowiedziała. Wcześniej na takich skrzyżowaniach przypominałem, co należy robić. Ale ile można mówić to samo ?

Wracamy na to samo miejsce. Co robi kursantka ? Zatrzymuje się i stoi, stoi i wciąż stoi. Detektory zadziałały i za kilkanaście chwil pojawiło się "ogólne" zielone. Wtedy ruszyliśmy. Znów mówię, że źle.

Znów powrót na to samo miejsce. Powtórka jak wyżej - staliśmy aż zaświeciło się zielone. Wyjaśniłem (hmm, po raz "n"-ty) kwestię poprawnego przejazdu przez sygnalizator "warunkowy" - a więc że powinna się zatrzymać przed sygnalizatorem, upewnić czy nie ma pieszych, czy strzałka nie zgasła i czy nie będzie utrudniać ruchu pozostałym uczestnikom ruchu. Jeśli to wszystko sprawdzi, powinna ruszać.

No, ale trudno. Jedziemy na plac manewrowy, a pod koniec jazd znów na skrzyżowanie z S2. Co robi kursantka ? Jedzie bez zatrzymania ...

niedziela, 3 lipca 2011

Renowacja Skody Felicji

Jak wspomniałem w ostatniej notce blogowej, postanowiłem coś zrobić z brudnym, zapuszczonym i zaniedbanym autem pewnej pani która kiedyś robiła u mnie kurs, a teraz jeszcze z nią jeżdżę pomimo tego, że uprawnienia już zdobyła. Pisałem już wcześniej, że samochód jest strasznie brudny:


 

Nie dość, że jest zaniedbany, to okropnie w nim "pachnie". Ostatnio wybrudziłem białą bluzę z polaru, tak jest tam brudno ! Nie muszę chyba dodawać, że szyby także są mało przejrzyste - w sumie to normalne, gdyż auto nie jest garażowane. Ale nie jest normalne, że takich szyb się nie myje przed jazdą. Na moją uwagę, że to ma wpływ na bezpieczeństwo, pani K użyła spryskiwacza :o Naturalnie, nie wiele to pomogło a w pierwszych sekundach po jego włączeniu kompletnie nic nie było widać. Ostatecznie, pozostało sporo smug, bowiem wycieraczki nie były wymieniane pewnie już dłuuuuuuugi czas.

Zaproponowałem więc, że doprowadzę ten samochód do jakiegoś porządnego stanu - oczywiście nie za darmo. Pani K bardzo ucieszyła się, więc w tę sobotę i niedzielę miałem autko w domku (pojechałem do rodziców na wieś) i go czyściłem. A było co ... Odkurzałem trzy razy, miałem też specjalny preparat do odświeżania tapicerki, do deski rozdzielczej i plastików, do czyszczenia dywaników i opon, chusteczki do mycia szyb, nawilżone do czyszczenia kokpitu, a także wosk na mokro do karoserii. Miałem też wosk regenerujący powłokę lakierniczą, ale z powodu deszczu musiałem szybciej się z tym uwinąć, więc zastosowałem jedynie wspomniany wcześniej wosk na mokro. Bez tego arsenału, chyba by się to nie udało.


Na fotelach były czarne plamy, prałem je kilka razy. Przy okazji, sprawdziłem płyny eksploatacyjne, ciśnienie w ogumieniu (było w miarę ok), użyłem preparatu WD-40 na zawiasy drzwiowe. W sumie, popołudnie sobotnie oraz pół niedzieli spędziłem na "odgrzybianiu" Skody Felicji. A oto efekt końcowy:


Auto jest z 1999 roku, przebieg licznikowy 240 tys km. Oczywiście korozja jest wszędzie gdzie nie ma plastiku, luzy w zawieszeniu i układzie kierowniczym, gaśnica ważna do 2004 roku, wszystkie drzwi otwierają i zamykają z dużym oporem, a hamulce słabiutkie. Biegi wchodzą ze słyszalnym zgrzytem, Auto ma różne kolory i nierówne szczeliny, a to świadczy o powypadkowej przeszłości.  A chyba najgorszy jest fakt braku wspomagania kierownicy. Zakup tego auta był błędem, ale trudno. 

Póki co jakoś jeździ. Od dziś nikt w nim się nie pobrudzi, a jedynym zapachem będzie "morska bryza".

piątek, 1 lipca 2011

Pracuś (?)

Niebawem minie drugi tydzień od egzaminu praktycznego (instr. techniki jazdy), a ja mam wciąż to w głowie - ja nadal to "zdaję" ;-) Zakończyłem w tym czasie etap pracy w szkole (ba, nawet znów byłem konferansjerem - a to z okazji 35-lecia szkoły), na wakacje nie ma tam zajęć, ale i nie ma wynagrodzenia. Skończyły się też zajęcia na uczelni, czekam tylko na wyznaczenie terminu obrony pracy, ale pewnie będzie to dopiero wrzesień.

No i w tym czasie w nauce jazdy jakiś boom się rozpoczął, ponieważ kalendarz mam rozpisany do 21 lipca. Trzy tygodni do przodu. Co prawda są w nim jeszcze wolne pojedyncze luki gdzie ewentualnie mógłbym kogoś wpisać, ale nie uwzględniłem w nim jeszcze jednej osoby, z którą muszę wyjeździć 25 godzin do 17 lipca. Kiedy i jak to zrobię - jeszcze nie wiem, ale po co się martwić na zapas ?

W każdym razie - to że nie lubię się nudzić - chyba wiadome, więc nie narzekam :) Do tego doszły nowe cykle wykładów. Jest tylu chętnych, że nie mieszczą się w całkiem sporej sali. Szef więc postanowił podzielić grupę na dwie, które oczywiście ja prowadzę. Nagadam się, ale takie doświadczenie także potrzebne.

Prócz tego wszystkiego, nadal po pracy jeżdżę z pewną kursantką jej autem (pisałem o tym wcześniej). Wybrudziłem się ostatnio, więc moje "sugestie" n/t czystości w aucie nie pomogły. Wpadłem więc na inny pomysł, ale to już w następnej blotce.

PS. na zdjęciach miejskie znaki porośnięte drzewami, krzakami i innymi bylinami.