wtorek, 31 sierpnia 2010

Plac manewrowy

Wczoraj pojechałem z kursantką na plac. To jej pierwszy raz przy próbie jazdy pasem ruchu do przodu i tyłu.
Wytłumaczyłem co można a czego nie, powiedziałem jakie są kryteria, nawet pokazałem jak należy przejechać tzw łuk, a także jak można go szybko "zepsuć".

Po chwili wyjaśnień i odpowiedzi na pytania kursantki przyszedł czas na jej kolej. I ... pierwszy raz zepsuła. Drugi też, choć było już lepiej. Ale za trzecim razem przejechała bezbłędnie. I byłem tym faktem zaskoczony i uradowany zarazem. Naturalnie, nie był to przejazd idealny, ale czy można tego oczekiwać na pierwszej godzinie na placu ? Nie. Oczywiście - uściślając - nie był to przejazd z instrukcjami typu "przy drugiej tyczce 3/4 obrotu, przy trzeciej pełny skręt a przy czwartej prostujesz koła" - to bez sensu !

Tym bardziej ucieszył mnie ten krótki pobyt na placu, a także dodał mi wiary że jednak można ...

Tymczasem jutro jazda z panią, która pomyliła znak przejazdu kolejowego ze skrzyżowaniem. Jaka będzie jej jutrzejsza wpadka ? Bo że nie popełni błędu w ciągu tych 120 minut, to nie mam złudzeń.

Jutro też rozpoczynam pracę w szkole, a popołudniu mam wykład z przepisów. Napięty dzień skończę więc dopiero  po godzinie 18 ...

niedziela, 29 sierpnia 2010

102/50 km/h

Jeszcze przed sobotą w TV pojawiła się informacja o kursancie, który w trakcie szkolenia na jednej z ulic stolicy poruszał się z prędkościami powyżej dopuszczalnych. Fakt ten ujawniła załoga nieoznakowanego radiowozu Policji, która śledziła jakiś czas wyczyny kursanta i instruktora.

Jak podaje pewien serwis internetowy, mandat 400-złotowy dostał kursant, instruktor także + 10 pkt karnych.

W moim mieście, nauki jazdy jeśli już coś nabroją, to najczęściej będzie to:

  1. zatrzymywanie się na przystanku autobusowym (np w celu wysadzenia/zabrania innego kursanta);
  2. blokowanie przejścia dla pieszych/skrzyżowania (zatrzymanie w niewłaściwym miejscu podczas jazdy w tzw korku);
  3. wymuszenie pierwszeństwa;
Trzy powyższe pozycje wynikają ze złej reakcji instruktora, lub jej braku/przyzwolenia.

Oczywiście zdarzają się także "rodzynki" które zawracają na sygnalizatorze S3 (w formie zabraniającej tego manewru), zatrzymują się za znakiem zakazu zatrzymywania, grubo przekraczają dopuszczalną prędkość i wiele innych.

czwartek, 26 sierpnia 2010

Pod prąd - c.d.

Tak jak zapowiadałem, dziś jeździłem z panią scharakteryzowaną w blotce pt. Pod prąd

Przed jazdą proszę o maksymalne skupienie, pozostawienie problemów poza wnętrzem pojazdu, obserwację znaków i otoczenia przejść dla pieszych. No i nie powiem - początek całkiem niezły. Umówiła się na 120 minut, przy czym pierwsze 20-30 były znośne. Znośne, bo na niektórych skrzyżowaniach nadal widać że jest totalnie zagubiona i jedzie wtedy, gdy ktoś zwolni/stanie. O dziwo, jak się później zatrzymujemy i pytam, rysuję i komplikuję - odpowiada bezbłędnie.

Technika jazdy o niebo lepsza niż wszystko inne, ruszanie z awaryjnego w porządku. Niestety, po 30 minutach jazdy zaczęło się. Najpierw kursantka zatrzymała się na zakazie zatrzymywania, potem przekroczyła prędkość, a jak spytałem co oznacza znak do którego się zbliżamy (A5-foto) - nie miała pojęcia. Zaczęła coś mówić o przejeździe kolejowym.
Kompromitacja !

Apogeum nastąpiło, gdy chciała wjechać pod prąd - przed nami znak "Zakaz wjazdu" - ale nie robi to na niej większego wrażenia, bo i jak ma robić coś wrażenie, czego się nie widzi ?

W każdym razie, umówiłem się z nią tak: jeśli na następnej jeździe będzie patrzyła na znaki i odpowie mi na kilka pytań o nie (będę pytał jaki znak minęliśmy), zaliczę jej egzamin wewnętrzny. Myślę, że to uczciwe, prawda ?

środa, 25 sierpnia 2010

Przypadkiem

"nowa" wersja
Zupełnym przypadkiem jeździłem dziś innym autem niż zawsze. Nowiutka Toyota Yaris w innej specyfikacji wyposażenia. Kupując obecnie ten model można sobie wybrać jaki chce się mieć zestaw wskaźników. Do tej pory była tylko jedna wersja - wyświetlacz cyfrowy. Teraz można sobie wybrać pomiędzy tym wcześniej istniejącym, a wyświetlaczem "tradycyjnym" - z cyferblatem i wskazówkami. Dla kursanta to lepsza wersja, ponieważ nie widać dokładnie prędkości, co w dotychczasowym modelu jest zgrozą na egzaminie.

Oczywiście, w WORD tych nowych wersji jeszcze nie ma, ale to pewnie tylko kwestia czasu. Która bardziej ładna ? Która bardziej czytelna ?

"stara" wersja
W oczy, a raczej w nos rzucił się fajny zapach nowego auta. Lubię ten zapach tworzywa, dywaników i innych elementów :P To mój ulubionych zapach, zaraz obok benzyny oczywiście.
Podczas tej jazdy w większości gapiłem się na wskaźniki, całe szczęście że na drogę i kursanta mogłem zwracać mniejszą uwagę. Co ciekawe, zawieszenie pracuje podobnie jak w aucie po 60 tys km, praca silnika także niemal identyczna, więc prócz zapachów i nowych wskaźników nie zauważyłem różnicy.

I pomyśleć, że za moich czasów jeździło się na maluchu ...

wtorek, 24 sierpnia 2010

Krótko

Krótki news obrazujący porównanie systemu polskiego i brytyjskiego.

W Polsce, za przekroczenie prędkości powyżej 51 km/h grozi od 400 do 500 PLN plus 10 punktów karnych. Można więc i jechać 250 km/h na ograniczeniu do 30, mandat jest ten sam.

W Anglii kierowca przekroczył prędkość o 69 km/h. Kara - zatrzymanie prawa jazdy na 3 lata.

Kiedy dojdziemy do konstruktywnych zmian ?

Pod prąd

Charakterystyka kursantki:


wiek: 25 lat
pierwszy instruktor: X
drugi instruktor: Y
trzeci instruktor: ja


Z pierwszym instruktorem wyjeździła około 6 godzin, bez podania przyczyny poprosiła o zmianę. Z instruktorem Y dotrwała do trzydziestej godziny. U mnie miała egzamin wewnętrzny, na którym nie starczyło mi palców do liczenia błędów stwarzających zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Najbardziej zapamiętane ? Proszę:

  1. Nic nie mówię, czyli - jak ustaliliśmy - powinniśmy jechać na wprost. Kursantka dojeżdża do skrzyżowania o ruchu okrężnym, powinna zmienić pas bo prawy jest tylko do skrętu w prawo. Zmienia, ale robi to przez ciągłą linią wpychając się na środkowy pas ruchu. Bez kierunkowskazu. Nie informuję o błędzie - zostawiam to na za chwilę" - gdyż ona wjeżdża na trzecim biegu, bez redukcji. Oczywiście nie rozgląda się - na szczęście dla niej nic nie jedzie. Na środku "ronda" postanawia jednak jechać w lewo. Ignoruje ciągłą linię i kierunkowskaz, ignoruje też fakt że sąsiedni pas jest zajęty. Chwytam więc szybko za kierownicę ratując sytuację.
  2. Dojeżdżamy do sygnalizacji świetlnej (przejście dla pieszych). Ludzi po obu stronach sporo, około 100 m przed nami pojawia się sygnał żółty. Reakcja kursantki ? - żadna. No przepraszam - rozpędza pojazd, bo chwilę wcześniej ruszaliśmy ze skrzyżowania. 50 m przed nami pojawia się sygnał  czerwony, ona ma już blisko 50 km/h - zdaje się nie widzieć tego co się dzieje przed autem. Jadę bez pasów, więc chwytam się czego mogę i depczę z całej siły na hamulec. ABS trzeszczy jak szalony, opony piszczą, pojazd po chwili staje tuż przed przejściem. Ludzie mają już zapewne zielone, ale patrzą się na naukę jazdy - nie przechodzą. Ich spojrzenia nie są przyjemne.
  3. I wiele innych, niestety.
Oczywiście egzaminu wewnętrznego nie zdała i choć bardzo chciała zapisać się na egzamin państwowy, nie wyraziliśmy na to zgody. Nawet była ze skargą u szefa - ale ten się nie ugiął i potwierdziła nasze słowa. Instruktor Y wymigał się od dalszego kształcenia kursantki, więc padło na mnie - ale wydaje się że to jak wjazd w ślepą uliczkę. Wyjeździłem z nią 6 godzin dodatkowych i zero jakiegokolwiek postępu.Teraz widzę więcej błędów niż na wewnętrznym.

Czy jest sens ciągnąć to dalej ? Nie wiem, pokażą to dwa najbliższe spotkania, po którym będę musiał wyznaczyć plan działania - lub ogłosić jego koniec.

piątek, 20 sierpnia 2010

Yes yes yes !

Parafrazując słowa (nie)wybitnego polityka, mógłbym dziś je przyszyć do mojego dnia. Otóż, dziś zdawały trzy osoby (egzamin praktyczny na kategorię B). Kto mnie nie lubi, niech nie czyta dalej, bo będę się chwalił.

Dziewczyna - 30+4 (30 godzin z kursu plus 4 dodatkowe) - jeździła średnio z plusem, momentami nawet bardzo dobrze. Ogólnie, po trzydziestu godzinach nie czułem się pewnie, więc zaproponowałem jej kilka godzin dodatkowych. Końcówka kursu była bardzo pracowita, mało się odzywałem, prócz tłumaczenia i karcenia za błędy. Czepiałem się wszystkiego, były chwile smutne, były chwile ciężkie. Godziny dodatkowe to już ostatnie poty ciężkiej harówy. Efekt - wynik pozytywny przy pierwszym podejściu. Egzaminator chwalił ruszanie z hamulca awaryjnego i dynamikę jazdy.

Chłopak - 30 (tylko godziny kursowe) - życiowy partner postaci powyżej. Początki kursu były trudne - miał problemy z ruszaniem. Jak to już pokonaliśmy, reszta szła jak z płatka. Egzamin wewnętrzny zaliczony bardzo pozytywnie, ale przed egzaminem państwowym bardzo się stresował. W czasie jazdy był czas na pogawędkę na wiele innych tematów niż tylko nauka jazdy. Dwa razy zaliczyliśmy wagary. Bezkonfliktowy, chyba nigdy nie powiedział czegokolwiek złego na innych kierowców. Wynik - pozytywny - pierwsze podejście -  (jakiejś trzy godziny później niż dziewczyna). Ciekawostka - oboje wylosowali tego samego egzaminatora (a w zasadzie to on wylosował ich).

Para tych ludzi trafiła do mnie całkiem przypadkowo, gdyż chcieli jeździć ze mną jak zobaczyli mnie na wykładzie. Oczywiście mieli już wybranego innego instruktora, który nie omieszkał wypomnieć mi "podbierania" kursantów. Ale czy ja kogokolwiek podbieram ? Nie sądzę i nie mam sobie nic do zarzucenia. Przecież nie powiem klientom, że z nimi nie pojeżdżę ?

Dziś zdawała także jeszcze jedna moja kursantka.

Dziewczyna - 30 (tylko godziny z kursu). Nietypowe imię, bezpośrednia i z wielkim poczuciem humoru. Nasze rozmowy (znamy się od kilku lat - byłem jej nauczycielem w zupełnie innym wymiarze niż dziś) często przypominały wymianę zdań szyfrem, a i tak każde z nas wiedziało o co chodzi. Świetny kontakt telefoniczny/sms/mail itp ;-) Zero wagarów, ale często zbaczaliśmy na zupełnie inne tematy. Ciągle na mnie narzekała, ale tak w żartach (mam nadzieję :P). Wiem od rodziców, że ruszanie ćwiczyła sama, by "nie było wstydu".  Drugiej tak zakręconej, bezpośredniej i szczerej - próżno szukać. Wynik (po dwóch godzinach po chłopaku, pierwsze podejście do egzaminu) - pozytywny.

I to są te chwile, kiedy trud włożonej pracy procentuje i przynosi efekty !


Yes yes yes !! :))

czwartek, 19 sierpnia 2010

Rozmowa końcowa

Dzień zacząłem od objazdu miasta. Kolejna ulica została zamknięta, na drodze oznaczonej jako objazd jedna z (mało) konkurencyjnych firm wykorzystała znak jak słup reklamowy (umiejscowiony zresztą za znakiem). Efektem jest to co widać na zdjęciu (sorry za jakość - nie sądziłem że coś ciekawego będzie do sfotografowania i znów nie wziąłem cyfrówki). Oczywiście logo firmy zamazałem. Pod dwoma plakatami firmy nauki jazdy krył się napis "Objazd". Ja wiem, dla tutejszych mało znaczący, ale mimo wszystko to mała przesada ? Po południu już tego nie było. Czyżby policjanci się tym zajęli ? Za widocznym na zdjęciu znakiem zakazu zatrzymywania mieli sporo roboty, co chwilę ktoś tam parkował - zapewne z przyzwyczajenia.

W innym miejscu miasta, miałem nie lada kłopot. Otóż, dojechałem do miejsca gdzie jest skrzyżowanie z drogą po prawej i lewej stronie, ale - przed skrzyżowaniem były dwa znaki - zakaz skrętu w prawo (z pewnymi wyjątkami), a potem zakaz skrętu w lewo. I co teraz ? Przyznaję - zaskoczyło mnie to ! Poprosiłem więc kursanta, by stanął przed tym znakiem z wyjątkami, bo nie wiem gdzie mamy i gdzie możemy jechać. Aby przeczytać te wyjątki, na chwilę przystanęliśmy przed ów znakiem. Oczywiście, z ci z tyłu zaczęli "trąbić" na nas. Na tablicy pod znakiem nie było nic o "nauce jazdy" - ale po chwili skojarzyłem, że skręt w prawo (jak to określił kolega z pracy: "lekko w prawo") to wyjazd z tego zagadkowego miejsca !

I tak też było. Ale oznakowanie tego miejsca, woła o pomstę ...

W dalszej części dnia pracowałem z panią, która powinna uczyć się szybkiego wyboru cyfr 998 na telefonie. Dlaczego ? W którymś z poprzednich wpisów wyjaśniałem. Otóż, dziś się chyba zbyt mocno zestresowała, a przez jej stan i ja także. Taka oto sytuacja:
- stoimy przed skrzyżowaniem (jednym z bardziej ruchliwych), wzniesienie, przed nami pojazd nauki jazdy. Włącza się sygnał zielony, pojazd przed nami zamiast ruszać do przodu, stacza się. Kursant(ka) próbuje ruszać, ale efekt podobny - są około metr od naszego zderzaka. Auto gaśnie - uruchomienie silnika, ryk silnika który słychać u nas pomimo zamkniętych szyb i włączonego radia - pojazd rusza. Teraz my. Pani X rusza raczej poprawnie. Ale - nie tym razem. Auto po prostu gaśnie ! Stres wzrasta, za nami kolejka aut, a my stoimy. Ponowne uruchomienie pojazdu (oczywiście kursantka manipuluje biegami, kluczykiem, słychać zgrzyt ponownie uruchamianego auta - w stresie wykonuje się różne dziwne rzeczy) - już mamy ruszać - oczywiście z moja pomocą i ... sygnał zmienia się na żółte.

I tak na jednym z najbardziej ruchliwych skrzyżowań, na jednej fazie zielonego światła przejechał 1 (słownie: jeden) pojazd. O dziwo, nikt nie trąbi. Na kolejnej fazie zielonej pomagam jej ruszać, bo tak się trzęsie że jeździ gorzej niż kiedykolwiek. Od tej pory - pomimo tego że starałem się ją uspokajać (pewnie mi nie wyszło) jeździła beznadziejnie. Przy omijania zamiast lewego włączała prawy kierunkowskaz, co chwilę była na krawężniku (interweniowałem), a na placu to już pełna porażka. Odblokowała pokrywę silnika i poszła szarpać się z bagażnikiem.

Ponieważ i wcześniejsze jazdy były co najwyżej średnie, czekała nas rozmowa końcowa - podsumowanie jazdy, omówienie błędów itp. No i niestety, ale trzeba nadal jeździć i ćwiczyć. To jej 36-ta jazda, wykupiła jeszcze 6 ale to z pewnością nie wystarczy. Jak zaproponowała (sama !) do jazd wrócimy w grudniu. I to jest najlepsza wiadomość tej rozmowy końcowej :)

wtorek, 17 sierpnia 2010

Blotka nr 221

Po nieudanym poniedziałku, przyszedł wtorek. A ten już był o niebo lepszy niż dzień poprzedni.

Pierwszą dobrą wiadomością było to, że miałem okazję przejechać się autem egzaminacyjnym. A więc z kamerami, monitorem i jednym dodatkowym pedałem hamulca. Przejechać się sam, plus pouczyć kursantów innym autem. Innym w tym sensie, by nie przyzwyczajali się do jednego konkretnego pojazdu.

Sprzęgło w tym aucie (roczny pojazd) było w fatalnym stanie, ale kursanci tego nawet nie zauważyli. Przy każdym zatrzymywaniu przed światłami bawiłem się monitorem i jego (nielicznymi) funkcjami. Ciekawostką są diody, które informują o włączonym kierunkowskazie, światłach mijania (środkowa kontrolka - świeci się JEDYNIE przy włączonych mijania - dzięki temu egzaminator nie musi zaglądać do przełącznika i sprawdzać poprawności włączonych świateł). Nowsze pojazdy egzaminacyjne mają jeszcze jedną kontrolkę - informującą o naciśnięciu przez kursanta na pedał hamowania.

W bagażniku dysk twardy, dodatkowy akumulator i trochę kabli. 

Po trzech godzinach miałem sporo nagranego materiału, pokazującego wykroczenia innych kierujących. Najlepszy był kierowca, który przez chodnik, poza barierkami - pomiędzy idącymi pieszymi ominął nas - stojących przed ruchliwym skrzyżowaniem. No cóż - pewnie mu się spieszyło.

Inną zaletą dzisiejszego dnia była znośna pogoda, czyli brak upałów. Nawet nieco popadał deszcz (normalka - zawsze tak jest jak umyję auto), więc kursanci mogli pobawić się wycieraczkami. Swoją drogą - jeździłem dziś z dwiema osobami od innych instruktorów, które skarżyły się że nigdy nie używały wycieraczek, gdyż zawsze robił to za nich instruktor (ten sam). Trochę to dziwne, bo jak mają się tego nauczyć skoro nie używali ?

A mi ten dzień minął wyjątkowo szybko i sprawnie :) Może przez tą zmianę samochodu ? A może przez sprzyjającą pogodę ?

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Pechowy start

Beznadziejny dzień. Nikt dziś nie może pochwalić się nawet średnią jazdą. Czarny poniedziałek chyba. Albo spóźniony piątek 13. Dobrze, że dziś nie miałem zbyt wiele pracy, bo nie wiem jak reagowałbym pod koniec dnia. A szef nadal nie podjął decyzji w sprawie mojej podwyżki :(

piątek, 13 sierpnia 2010

Z wczoraj i dziś

[wczoraj]

Wjeżdżam na parking, a tam chyba z 10 eLek. Wszyscy parkują, lub już chcą wyjechać. Miejsc parkingowych mnóstwo, ale nauki jazdy jest więcej niż "normalnych" aut. W kolejce czekamy na swoją kolej, kiedy z mojej prawej strony podchodzi starsza, zadbana kobieta. Myślę - oho - wszyscy parkują, a mi się zbierze za to. Na pewno kobieta ma pretensje ! Otwieram szybę, a ona mówi: - Nie wie pan gdzie kupię olej ? - w pierwszej chwili pomyślałem że chodzi jej o olej do smażenia ! - Jaki olej ? - pytam - Do silnika - odparła. No tak, przecież nie pytałaby o inny - ale głupi jestem ! Wytłumaczyłem jej gdzie może to kupić, podziękowała a my zaczęliśmy parkować.

[dziś]

Dojeżdżam do sygnalizacji świetlnej, mam zielone. Z prawej strony kilka osób dochodzi do przejścia, wydaje mi się że chce przejść i ... tak. Młoda kobieta z dwojgiem małych dzieci wkracza ewidentnie na czerwonym, kursant hamuje i wydaje się być zdziwiony. Mnie jest wszystko jedno, grunt że ich nie przejechaliśmy. Mam za sobą parę godzin, nawet nie komentuję sytuacji.

Kilkanaście minut później podobna sytuacja w innym miejscu z tym, że do przejściach zbliża się trzech mocno "zawianych" meneli. Mamy czerwone, oni także. Cykl sygnalizacji przez dłuższą chwilę wyświetla dla każdego kierunku sygnał czerwony, widzę że faceci chcieliby już przejść, niecierpliwią się dość znacznie i ... czekają.

***
Ponadto, dziś kursantka odwołała jazdę. Co zrobiłem ? Oczywiście w okienku polazłem do sklepu, kupiłem coś na obiad, coś do popicia, jakiś deser ... i zamiast zarobić kasę, to nie tylko nie zarobiłem ale jeszcze wydałem ! I do tego pewnie też przytyłem. Same minusy, ale i tak 13-sty nie jest pechowy :))

środa, 11 sierpnia 2010

Pod znakiem stłuczek

W tym całym zamieszaniu, ludzie tracą głowę. Dziś kobieta jechała ruchliwą drogą pod prąd ! Droga dwujezdniowa, z pasem zieleni po środku, a ona zasuwa ! Większość ludzi trąbiła i zjeżdżała na bok.

Potem widziałem kolizję. Facet wjechał w tył ... kobiecie :P Nie wyhamował na skrzyżowaniu, ona się zatrzymała, a on dopiero na niej (ale to nie ta sama która jechała pod prąd). Oczywiście wszyscy stali na środku drogi, bo po co zjechać ? Policji jeszcze nie było, ale wyraźnie na nią czekali ... a pozostali omijali. Z trudem, bo i bez tego nie było łatwo.

Pod koniec pracy także kolizja. Jechałem z kursantem, za nami sznur aut. Hamujemy, ponieważ przed skrzyżowaniem a na przejściu są piesi. Płynne hamowanie, na pewno nie gwałtowne. Za nami ustawia się kolejka trzech, może czterech aut i po chwili słychać dźwięk tłuczonego szkła i blachy. W lusterku widzę otwierające się drzwi - wszyscy patrzą co się dzieje. Normalne. Korek tylko się wydłużył, a policjanci mają dodatkową robotę.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Z kolejnego dnia pracy ...

Miasto się zatrzymało. Przejazd 10 kilometrów zajęło mi 40 minut. Cały ruch (prócz T.I.R.-ów) na dotychczasowej drodze tranzytowej (oczywiście biegnącej przez miasto) skierowano na wąskie, śródmiejskie drogi. Na jednej z nich (Ogrodowa) jeżdżą też szerokie i wielkie autobusy. Wyminięcie się nie jest łatwe tym bardziej, że kierowcy kompletnie ignorują znaki zakazujące zatrzymywania się.
Dobrze, że Straż Miejska i Policja robią z tym porządek. Jakby nie patrzeć - kierowcy ci przyczyniają się do zmniejszenia dziury budżetowej.

Ciekawostką były dwa pojazdy T.I.R - wjechały do samego centrum, prowadzone jak dla pojazdów osobowych. Nie wiem czy dojechały dalej, bo policjanci monitorowali sytuację.

A w pracy - prócz korków - zajęcia z kursantką od innego instruktora. 28 godzin za nią, ale wiele przed nią. Na razie wykupiła 10 doszkalających. Parkowania skośnego nigdy nie ćwiczyła. Równoległego tyłem także. A hamowanie do zatrzymania w wyznaczonym miejscu w ogóle nie rozumie (+ nie ćwiczyła). Ogólnie panikuje na skrzyżowaniach, jest jakaś wystraszona. Myślę, że będzie z niej kierowca, lubię takie wyzwania.

Ale - jest pewien problem. Otóż ona jest w ciąży. Na moje oko - zaawansowanej. Jak sobie pomyślę co może się wydarzyć na jazdach - to wolałbym by spokojnie siedziała w domu, niedaleko telefonu i ćwiczyła szybkie wybieranie 998. A może to tylko moje fanaberie ? W końcu, ona wie lepiej ...

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Uchwycone

Dzień po Konkursie, czuję kaca moralnego z powodu testów. Każdy z firmy pyta "I jak było ?" Próbuję wtedy znaleźć odpowiednie słowa, a jako że nie używam tych nieparlamentarnych - ciężko mi cokolwiek powiedzieć.

pojazd zatrzymał się dopiero na przejściu - daleko za daleko ...
Przynajmniej słońce mnie nie męczy, nie ma też - o dziwo - deszczu. Dzień zaczynam od wizyty u szefa i rozmowie w sprawie podwyżki :))) (efektów na razie nie znam).

Tymczasem w mieście kolejne remonty - jeszcze jednego dobrze nie skończyli, już ustawiają znaki w kolejnym miejscu i będzie przebudowa i remont kolejnego odcinka drogi. Ile oni wyciągnęli kasy z UE ? Chyba nigdy w mieście nie działo się tyle (na ulicach) niż teraz.

I tak, udało mi się uchwycić efekt jazdy na pamięć pewnego kierowcy. Otóż, wyjeżdżał on z ulicy, na której stał znak "nakaz jazdy w prawo za znakiem". Zwykle można było jechać na wprost, lub w lewo. On chciał w lewo. I co zrobił ? Zignorował znak (pewnie go nie zauważył nawet), po czym minął znak "zakaz ruchu" (ustawionego bez sensu - to prawda) i ... wjechał pod prąd ! Dopiero jak zobaczył auta jadące wprost na siebie - to się zatrzymał i - sądząc po minie - był wielce zaskoczony ! Jakiś gość z koparko-ładowarki, na której pracował tuż obok zaczął się drzeć na niego (coś w stylu - **** jeździ na pamięć). Swoją drogą, panowie z fachu zajmującego się naprawą dróg mają bardzo donośny głos. Nagłośnienie zbędne. Cała okolica to słyszała.

Ciekawostką jest fakt, że za kierownicą siedział dobrze mi znany, kolega - instruktor (!) z konkurencyjnej firmy. Chyba jednak zakryję to jego logo na aucie ...

Ponadto, na zdjęciu widać znak "zakaz ruchu" ustawiony na lewym pasie. Jak jechałem na wprost, złamałem przepis, tak niefortunnie stawiają te znaki ...

niedziela, 8 sierpnia 2010

Turniej na [...] II

Symulator jazdy
Tak jak w poprzednim roku, WORD zorganizował Dzień Otwarty. Atrakcji było więcej, gości - wydaje mi się - także. Początek to oczywiście kilka słów dyrektora, następnie rozpoczęto zapisy na egzamin próbny. Teoretyczny i praktyczny (jedynie na placu manewrowym). Chętnych było dość sporo, ale przyjęto wszystkich. W międzyczasie, dla instruktorów zorganizowano konkurs na Najlepszego Instruktora 2010.

Publiczność ogląda "popisy" instruktorów
Nie liczyłem, ale chyba 14 osób brało w tym udział, ten sam egzaminator co w zeszłym roku przygotował piętnaście pytań (test wielokrotnego wyboru). Można było się spodziewać, że będą to podchwytliwe pytania (ów egzaminator egzaminuje także kandydatów na egzaminatorów) - ale ja podszedłem do tego na dużym luzie. Chyba zbyt dużym. Czytając pytania nie zwróciłem uwagi na znaczące szczegóły. A bez tego odpowiadanie na pytania kompletnie mija się z celem.
I tak na przykład nie zauważyłem braku kropki w kodzie dotyczącym ograniczeń w prawie jazdy, "kobieta w ciąży" była dla mnie tym samym co "kobieta o widocznej ciąży", pomyliłem bezpieczeństwo czynne z biernym itp itd. Jak można się domyśleć, test nie wypadł dla mnie najlepiej, aczkolwiek nie byłem też na ostatni miejscu.

Toyota Yaris + troleje
Druga konkurencja to przejazd pojazdem z trolejami na tylnych kołach wokół pachołków. Za dotknięcie do pachołka dodawano 5 karnych sekund, za przejazd niezgodny z wytycznymi nie zaliczano zadania (0 pkt). Tu miałem większego "pietra" niż na teście.
Nigdy nie jechałem takim autem z trolejami, więc nie wiadomo było jak się to zachowa (nie liczę wiedzy teoretycznej). Na szczęście, każdy miał przejazd próbny. Mnie udało się przy dwóch podejściach w miarę sprawnie pokonać tor, nie dotykając do żadnego pachołka. Ale wrażenia - niesamowite.
Pojazd jedzie jak chce, a tył gania już przy bardzo małych prędkościach.
Wyciąganie ofiary wypadku
Kilka osób w ogóle zadania nie zaliczyło wypadając z toru jazdy, pachołki latały niczym na jeździe kursantów. Sądzę, że ta część konkursu najbardziej spodobała się licznej publiczności.

Trzeci etap to tzw alko-google. Czyli okulary, które imitują obraz widziany po "kilku głębszych". Zadanie polegało na przeniesieniu przedmiotu przez bramkę i położenie go na odpowiednim miejscu. Dziwne uczucie, bo wydawało się to prostą konkurencją, a w bramkę  trudno w ogóle trafić ! Zabawa przednia :) Udało mi się to zaliczyć i ... czas na podsumowanie.

Nie łatwe zadanie ...
No cóż - zawaliłem testy, mój błąd, który powinienem poprawić. W ubiegłym roku miałem lepsze miejsce, dziś zająłem IV miejsce.

***

Akcja ratownicza
Ponadto, można było na własnej skórze sprawdzić przeciążenie w wypadku (z prędkości 10 km/h), obejrzeć widowiskowy pokaz akcji ratowniczej z udziałem Policji, Straży Pożarnej i Pogotowia Ratunkowego, pobawić się na symulatorze jazdy (fantastyczna sprawa !!! szkoda tylko, że kosztuje więcej niż troleje), zdać egzamin na kartę motorowerową, zobaczyć pokaz jazdy egzaminatorów na trolejach, obejrzeć działanie laserowego miernika prędkości, zjeść i ugasić pragnienie i wiele innych. Ogólnie, bardzo ciekawy i emocjonujący dzień. Szkoda, że następny taki będzie dopiero za rok ...

czwartek, 5 sierpnia 2010

Bezpieczny weekend


Ból nieco zmalał, później w ciągu dnia prawie o nim zapomniałem. Zwłaszcza, jak zająłem się oglądaniem aut wystawionych przez koncern Renault. Do miasta zawitała ekipa propagująca bezpieczeństwo na drogach, związana z GDDKiA. W ramach akcji "Narodowy Eksperyment Bezpieczeństwa - Weekend bez ofiar" - mówiono o bezpieczeństwie podczas podróży, o wpływie temperatury na komfort prowadzenia pojazdu, poprawnym rozlokowaniu bagaży, można było przejechać autem wykonując tzw próbę Stewarta (z talerzem i piłeczką na masce - na czas), slalom z trolejami i wiele innych. Przy okazji zaprezentowano pojazdy sportowe marki Renault. Niestety, nie miałem na to wszystko czasu, bo byłem w pracy od 8 do 17 ! Więc zdjęcia robiłem w małym okienku pracy, który uzgodniłem z kursantem :)

Ponadto, w mieście jakiś bieg, objazdy i w ogóle. Na głównym skrzyżowaniu znów wyłączyli sygnalizację. Było jak zwykle - ci co mieli drogę z pierwszeństwem stali, a ci co mieli ustąp pierwszeństwa - jechali. O mało nie przywalił we mnie jakiś gość mercedesem, nie wiele brakowało. Przy skrzyżowaniu stał radiowóz, a plicjanci przyglądali się temu cyrkowi. Ciekawi mnie, co wtedy sobie myśleli ?

W każdym razie, gdyby coś (kolizja, wypadek, karambol) - byli obok ...

No dobra, teraz czas na fotki :)



środa, 4 sierpnia 2010

Bad day

Od samego rana boli mnie coś w okół szyi. Ból jest dość spory, nie pozwala na poruszanie głową, co jest średnio fajny w tym zawodzie. Na większości skrzyżowań z trudem obserwuję sytuacje. To chyba efekt wczorajszej zbyt długiej rozrywki przed komputerem ? Jeśli tak, to wina niejakiego RR`a. Wysłał mi klucz do pewnej gry, a ja zamiast odpocząć wciągnąłem się w grę on-line ...

Po drugie, miałem dziś dwie bardzo wyczerpujące godziny. Pewna kursantka ma problemy z jazdą. Ze wszystkim. No, ale że instruktor ma być prawie psychologiem, słuchając jej problemów, żalów i tym podobnych histe(o)rii, przesiedziałem a raczej - przeżyłem te dwie godziny. Dłużyły się jak cholera !

Po trzecie, cały dzień padał deszcz. Nawet nie miałem jak wyjść z auta rozprostować kości. Że też nie wziąłem parasolki !

Po kolejne - wróciwszy do domu, od razu miałem kilku rozmówców na GG. Na forum przewrót. Wszystko stanęło na głowie, runęło jak nieudolnie zbudowany domek z kart. Wkurzyło mnie to, bo było to miejsce wyjątkowe. Fajne, ciekawe - lubiłem spędzać tam czas. Ale to już nie wróci.

Tak jak i ten bad day się kończy. Oby jutrzejszy był lepszy :)

wtorek, 3 sierpnia 2010

Dwie kwestie

Na ostatnim zebraniu w WORD egzaminator nadzorujący wytknął najczęściej pojawiające się błędy na egzaminie. Nie są jakieś szczególnie trudne, ale trzeba na to zwrócić uwagę kursantom. A co chodzi dokładnie ? Dwie sprawy:

A5
1) hamowanie do zatrzymania we wskazanym miejscu - to taka symulacja hamowania przed skrzyżowaniem (do zatrzymania) z prędkości co najmniej 50 km/h. W mieście jest ulica na której podwyższono prędkość do 60 km/h, tak by kursant nie zaliczył błędu przekraczając nieznacznie pięćdziesiątkę. Egzaminator stwierdził, że kursanci nie rozumieją sposobu wykonania tego zadania. I faktycznie chyba tak jest, gdyż ostatnio na jednym z osiedli przy wykonywaniu tego zadania kursant zrobił hamowanie awaryjne, co skutkowało najechaniem na tył pojazdu egzaminacyjnego przez inny pojazd. Wczoraj i dziś jestem zatem po kilka razu w miejscu gdzie się zwykle to zadanie wykonuje i ćwiczę, ćwiczę i tłumaczę chyba któryś raz to samo.

2) jest w mieście skrzyżowanie oznaczone znakiem A5. Kursant dojeżdżający do tak oznaczonego skrzyżowania, winien zachować szczególną ostrożność i ustąpić uczestnikom ruchu z prawej strony. Sęk w tym, że skrzyżowanie takie jest bardzo mało uczęszczane, kursant jak jechał z prędkością ok 40 km/h nic sobie z tego nie robi, a na drodze jest pusto. Oczywiście wcześniej tego nie widać, więc nie zachowując ostrożności (szczególnej) to wielkie ryzyko. Następnie kursanci mają pretensje że są w tych miejscach oblewani. Niestety, ale racji nie mają. Więc i tu krążę, tłumaczę, pokazuję, wyjaśniam - aż mnie gardło zaczęło boleć ...

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Prawdziwy egzaminator

Z zapisku myślowego w środku jazdy:

[Ja] - W niedzielę w WORD jest Dzień Otwarty, warto pójść, można wykonać próbny egzamin;
[Kursantka] - I można tam spotkać egzaminatora ?
[Ja] - Tak;
[Kursantka] - Takiego prawdziwego ?
[Ja] - zdziwienie