czwartek, 22 grudnia 2016

(Nie) świątecznie

Końcówka roku przyniosła kolejne zmiany w egzaminowaniu. Zainteresowani tematem pewnie już dawno o tym wiedzą, ale być może moi Czytelnicy niekoniecznie. A więc - czy wiecie że od kilkunastu dni kursant na egzaminie może przejechać na czerwonym świetle i ... zdać egzamin? Tak - potwierdzam - może w takiej sytuacji zdać egzamin na prawo jazdy. Zdarzyło Wam się kiedyś przejechać na czerwonym?


Tak w ogóle, to grozi za to mandat w wysokości od 300 do 500 zł (plus 6 pkt gratis). Ale to jeszcze nic - kursant podczas egzaminu może także spowodować kolizję i ... także zdać egzamin. Podobnie wtedy, gdy nie zatrzyma się przed znakiem STOP. W każdej takiej sytuacji to egzaminator decyduje, czy należy przerwać jazdę i oblać kandydata, czy pozwolić mu jechać dalej.

Ot, taka "dobra" zmiana. Cudownie, prawda? Wg mnie to kompletnie bezsensowne, w dodatku prowokujące do sytuacji korupcjogennych. Nie wyobrażam sobie dobrego kierowcy, któremu pozwala się przejechać na czerwonym świetle. To bardzo naganne i niebezpieczne zachowanie nie powinno być darowane na egzaminie. To krok wstecz w dziedzinie szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców...

Ostatnio miałem egzamin wewnętrzny, na którym gość powiedział mi że tylko ja oblewam za przejazd na czerwonym, bo on słyszał o tym że egzaminator nie musi przerwać egzaminu. Więc ja się po prostu czepiam.

Dziękuję, dobranoc. Aha, wesołych świąt :)

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Nowe kartki

Czas biegnie nieubłaganie do przodu, pogoda nie sprzyja lataniu, więc zająłem się zmianą wystroju wewnątrz. Zastanawiałem się nad takim umieszczeniem kartek, aby na jednej stronie dać kartki tylko od jednej osoby, ale pomyślałem że to zbyt tendencyjne, choć może kiedyś do tego momentu wrócę?


No dobra, czekam aż ta osoba dostarczy mi tyle kartek, by nie było pusto ;-)


Indonezyjska wyspa Bali - stąd pochodzi ostatni nabytek.


sobota, 3 grudnia 2016

Bieszczady jesienią

Jest kilka minut po drugiej w nocy. Kiedy Ty smacznie śpisz i śnisz (ciekawe o czym...), ja budzę się do życia. Zaparzyłem właśnie wspomnienia z Toskanii i... tak, włączyłem którąś płytę Sjesty.

Załączam tu filmik zrobiony podczas wyjazdu na początku października w Bieszczady. Uwielbiam je o tej porze roku - kolory są tak przepiękne, że mógłbym tam być przez całą jesień. Perłowy koloryzm - tak mógłbym to określić.

W górnych partiach pojawił się wtedy pierwszy śnieg (też mam film, ale umieszczę go nieco później), lecz w niższych partiach spektakl kolorów trwał na dobre. Sprzęt do nagrywania to wciąż Beboop 2 wraz z Skycontrollerem. Strach już coraz mniejszy, nawet byłem powyżej 100 m (na wysokość).

A celem uzupełnienia - "młody" opisywany tu jakiś czas temu zdał egzaminy w tym tygodniu. W jaki sposób? Mniej więcej na ostatnie 10 godzin zmienił się nie do poznania - słuchał, spoważniał i zaczął być grzecznym. Teoretyczny jak i praktyczny zaliczył za pierwszym razem.

Ba, na ostatnią jazdę przyniósł mi mały upominek w ramach podziękowań za wszystko. Tak, byłem w szoku - ale jak widać warto się starać i po prostu uczyć - mimo wszystko :)

Jestem mega szczęśliwy, choć to nie ma związku z tym co powyżej :)

niedziela, 27 listopada 2016

Film nr 3

Nadal królują szarości, tak pozostanie aż do wiosny :)


Kościół  z przełomu XII i XIII w. oraz pozostałości po cmentarzu w Podgórzu k. Chełma.

piątek, 18 listopada 2016

Z gołębiami w tle

Zdaje się, że gołębie nie polubiły mojego drona. Poderwały się natychmiast, gdy tylko podleciałem do wieży. Latały tak blisko, że bałem się wznieść wyżej i pokazać, że wnętrze wieży jest okrągłe.


Największa wysokość na tym filmie to około 45 m.

niedziela, 6 listopada 2016

Podniebne marzenia

Od dziś powoli i stopniowo zmieniam profil bloga. Będą się tu częściej pojawiały filmy i krótkie ujęcia z miejsc, do których można dotrzeć dronem wyposażonym w kamerę. To mój pierwszy film, niestety pogoda niezbyt sprzyjała - trudno.

Pierwszy film zawiera kilka ujęć z Maziarni Strzeleckiej w powiecie chełmskim - niedaleko granicy z Ukrainą. Pałac myśliwski Zamoyskich pochodzi z 1903 roku. Niezbyt dobrze wykonana budowla przechodziła wiele remontów, jednak nigdy nie świeciła zbyt pięknym blaskiem.

Szkoda, że pałac nie jest odrestaurowany, ciekawostką jest dębowy kominek umieszczony w największej sali. Obiekt otoczony jest pięknym parkiem, z nieco dzikimi ścieżkami, w pobliżu dogodny niewielki parking.

Dziś właścicielem pałacu jest Nadleśnictwo Strzelce.



sobota, 5 listopada 2016

Codzienność

Może by tak drogowcy się zdecydowali?


środa, 2 listopada 2016

Wietrznie

Październik zupełnie mi nie sprzyjał w kontekście możliwości latania. Albo wieje, albo pada - a często jedno i drugie. Kilka dni temu była nawet burza, taka prawdziwa - z piorunami, grzmotami i gradem. Jak na ostatnie dni października to dość nietypowe zjawisko.


Burzę mam także w pracy, ale nie warto o tym pisać.

W aucie zostały już wymienione opony na zimowe - to chyba ich ostatni sezon w pracy, nie mają więcej niż 2-3 mm głębokości bieżnika, więc prawdopodobnie na przyszłą zimę będę musiał kupić cztery zimówki.

W domu zmianie uległa ekspozycja kartek pocztowych. Zastanawiałem się nawet, czy nie poświęcić jej konkretnej osobie - ale to może innym razem. No i czas pomyśleć o wakacjach - tym razem chciałbym polecieć gdzieś nieco bliżej - może na Kretę? Byłem tam 3 lata temu i mam wielką ochotę pojechać tam znowu :)

piątek, 28 października 2016

Młody - część III

Jeszcze przed rozpoczęciem jazdy informuję o planach na dzisiejszą jazdę. Że już nie tylko znaki pionowe są ważne, ale także te poziome. Dość jazdy po liniach ciągłych. Prócz tego czas na poprawną pracę rąk oraz pierwsze manewry zawracania i parkowania. Młody ma niewyraźną minę, wciąż prawie wcale się nie odzywa.


Niestety, okazuje się że nadal nie nauczył się znaków. Jak można jeździć bez znajomości znaków? Ja sobie tego nie wyobrażam. Ale nie wyganiam go z auta, a pokazuję kodeks drogowy i omawiam znaki i tabliczki. Czuję się jak na wykładzie z tym, że młody stroi jakieś dziwne miny - chyba mnie olewa, ale co tam. Może po prostu gorzej się czuje? Mniejsza z tym.

Podczas godziny jazdy niewiele jeździmy, a więcej uczę go znaków. Dzięki temu na drogach jest o wiele bezpieczniej - bo on po prostu stoi w miejscu. Wydaje mi się, że będzie musiał dokupić jazdy bo 30 pewnie będzie zbyt mało - no chyba że coś z nim "drgnie"... Jest niesamowicie ograniczony, w ogóle mnie nie słucha, ma zerowe doświadczenie za kółkiem a zdanie o sobie jak z kosmosu.

A najgorsze, że ta historia młodego nie jest odosobniona, coraz częściej takie przeboje mam w pracy.

poniedziałek, 24 października 2016

Młody - część II

Trzecia godzina jazdy. Czy będzie normalnie, czy tak jak wcześniej? Czy znów zechce kogoś rozjechać? Czy umie inaczej niż z gazem wciśniętym do końca? Jestem pełen obaw, ale zbieram się w sobie i do dzieła.

Młody rusza jeszcze szybciej niż ostatnio, aż w pewnym momencie słyszę jakiś dziwny głos z silnika - czyżby jego ostatnie tchnienie? Przy ruszaniu pojawia się również pisk opon. Po kilku chwilach gwałtownych przyspieszeń i takich samych hamowań zjeżdżamy na bok - co młody przyjmuje z dość dużym grymasem na twarzy. Mój czas tolerancji się właśnie skończył i wyraźnie mu to komunikuję.


Albo robi to tak jak ja chcę, albo do widzenia. Młody nadal leci ze swoimi teoriami, że nie może być zawalidrogą, że wszyscy jeżdżą szybko a on nie zamierza być inny, ale deklaruje poprawę. Mam wrażenie, że nie ma dziewiętnastu lat, a co najwyżej sześć - siedem. Dawno nie słyszałem tak głupich argumentów, pozbawionych krztyny logiki.

Ale skoro podcina gałąź na której siedzi, nie zamierzam go ratować. Ponieważ to już trzecia jazda, najwyższy czas na obserwację znaków. Przy jego prędkość nie jest w stanie obserwować nawet tego co się dzieje tuż przed nim - ale skoro sam tak chciał to ... zaczynam pytać, jakie znaki minął.

I co się okazuje? Że młody nie dość nie patrzy na znaki, to ich nie zna (dziwne, bo na wykładach wydawał się bardziej wyedukowany). I od tego czasu do końca jazdy młody zaczyna jeździć "normalniej", ale i tak nie widzi wszystkich znaków.

Na chwilę obecną podczas jazdy robi jakieś 5-10 % tego co trzeba, a gdy mu o tym mówię zdaje się być w szoku. Jeszcze nie wie, że kolejna jazda będzie trudniejsza. A moje wymagania będą większe.

piątek, 21 października 2016

Młody - część I

Pojawił się na pierwszym spotkaniu - początkowe informacje "co i jak" zajęły mnóstwo czasu, prawie całą godzinę. Na wykładach przejawiał sporą wiedzę i zainteresowanie. Ale kiedy przyszedł na drugą godzinę jazdy...

Na "dzień dobry" oznajmił, że nie będzie się wlókł. Nie zamierza być zawalidrogą, bo trzeba jeździć szybko i z werwą. Zdziwiło mnie to i z lekka zaniepokoiło, no ale - kto obiecywał że będzie pięknie i cudownie?


Jak powiedział, tak zaczął robić. Na niewiele zdały się moje tłumaczenia, że nie wszędzie może jechać z prędkością maksymalną. A jak przejeżdża przez zagłębienia pełne wody, dziury, lub obok innych uczestników ruchu to nawet jest to niebezpieczne. Ba, oczywiście wyciągnąłem ciężkie działa i przytoczyłem kilka hipotetycznych sytuacji, do których może doprowadzić jego bycie młodym, dynamicznym - ale wciąż tylko - kandydatem na kierowcę.

Nie pomogło, po dwóch minutach od tłumaczenia młody znów szaleje. Pada niemiłosiernie, a droga jest nierówna. Kiedy próbuje rozjechać panią w średnim wieku, która przechodzi przez przejście przypominam o tym, że jednak powinien zwolnić. A straszyć ludzi jest niezbyt elegancko. I że dynamika oczywiście jest ważna, ale nie na drugiej godzinie jazdy. Ale jak grochem o ścianę.

60 minut strasznie mi się dłuży. Na szczęście mam mu wiele do powiedzenia - młody uczy się ruszania (całkiem nieźle mu wychodzi) oraz hamowania (też nieźle). Ale pomiędzy jednym a drugim na liczniku znów max.

Pod koniec jazdy znów grzecznie (może aż zbyt?) tłumaczę, że to nie wyścigi. Nie wiem, co młody na to, bo ogólnie prawie nic nie mówi. Więc upewniam się czy wszystko jest jasne i życząc miłego dnia żegnam go (uffff).

wtorek, 18 października 2016

Lizbona, moja miłość

Stopy same niosą mnie
Na wzgórze Portas do Sol
Chcę znowu nasycić wzrok.
Niebo, dachy, mewy, mówią mi:
Zostań tu, pośród nas.
Za tą rzeką dalej nie ma nic...

To początek piosenki Anny Marii Jopek - Lizbona, moja miłość. Podczas krótkiej, jednodniowej wycieczki mogłem zaledwie dotknąć tego pięknego miasta, z licznymi zabytkami, wąskimi uliczkami oraz niepowtarzalnym klimatem.

centrum Lizbony

Ale także z żółtymi, starymi tramwajami. Bardzo w nich tłoczno, także pod koniec września, co niestety sprzyja drobnym kradzieżom kieszonkowców.



Tramwaje powoli wspinają się na stromych wzniesieniach wąskich uliczek, przy których kręci się mnóstwo turystów.
Alfama
Jedną z piękniejszych dzielnic Lizbony jest Alfama. Niestety miałem zbyt mało czasu na jej zobaczenie z bliska, mogłem tylko obserwować i zachwycać się takimi widokami jak na zdjęciu powyżej.
Klasztor Hieronimitów

Wieża Belem

Alfama to najstarsza dzielnica Lizbony, która zbudowana jest na skalistym wzniesieniu tuż przy rzece Tag. Chciałbym tam wrócić, zgubić się na jednej z uliczek...


Przy rzece Tag jest sporo takich miejsc jak na zdjęciu powyżej - mnóstwo mniejszych i większych jachtów - choć przyznam że na mazurach jest bardzo podobnie.

Praça do Comércio

Pasteis de Belem
Koniec reprezentacyjnego deptaka Lizbony kończy plac Praça do Comércio. 

Pasteis de Belem
Nie mogło tego zabraknąć - ciasteczka - mini tarty z nadzieniem budyniowym - Pasteis de Belem. Jak głosi legenda, zostały wymyślone przez mnichów, którzy wykorzystywali kurze białka do krochmalenia habitów. Aby nie marnowały się żółtka, wymyślili ciastka z ich wykorzystaniem.

wtorek, 11 października 2016

W chmurach

Latam. Dosłownie i w przenośni. Na razie trochę boję się wysokości, choć coraz śmielej sobie poczynam. Ale, jeszcze wiele przede mną. Najpierw musiałem się nauczyć sparować te wszystkie urządzenia.

bez baterii
Oczywiście mój tablet ma zbyt przestarzały system Android. W czasie lotu potrafi się zrestartować (!). Prócz tego aplikacja, która odgrywa kluczowe znaczenie dość często się zamyka. Lipa. Na szczęście smartfon stanął na wysokości zadania.

skycontroller
Wolność, spojrzenie z góry, ciekawość. Latam, nagrywam i zwiedzam, bo sprawiłem sobie drona. To Beboop 2 firmy Parrot wraz z kontrolerem. Na razie pogoda raczej nie sprzyja, ale w każdej wolnej chwili próbuję go i uczę się coraz bardziej :)

www.wired.com
Kupiłem go, aby wykorzystać możliwości rejestrowania obrazu przy różnego rodzaju okolicznościach, ale także - aby czerpać z latania mnóstwo radości .

poniedziałek, 3 października 2016

Wrześniowe wakacje w Portugalii

Algarve pod koniec września jest spokojne - ale nie nudne, bardzo ciepłe - ale nie upalne. Te zalety przemówiły do mnie już dawno temu, więc postanowiłem się tam wybrać - właśnie pod koniec września.

Portugalski domek

Miejska plaża
Hotel zlokalizowany był w miejscowości Armacao de Pera, jakieś 15 km od Albufeiry - jednego z większych miast wybrzeża. Na początku moją uwagę przykuła różnorodność ludzi spotkanych w kurorcie, oraz ich ubiór. Nigdy nie widziałem aż tak dużego zagęszczenia ludzi o ciemniejszej karnacji, oraz takich połączeń kolorów ubrań. Moje piękne miasto jest pełne ludzi ubranych w odcienie szarości. Tam na ulicach można zobaczyć pełny przekrój barw - a w portugalskim słońcu wydają się one być bardziej nasycone niż zwykle.

Ciąg dalszy miejskiej plaży

Kolorowa ławka
Druga rzecz to język - co chwilę słychać inny, mniej lub bardziej dźwięczny. Turyści z Francji, Niemiec, Rosji, Wielkiej Brytanii, oczywiście z Polski, czasem słychać akcent typowy dla USA - wielojęzyczność powodowała, że dobrze się tam czułem. Skoro nawet ja nie miałem problemów z dogadaniem się, to znaczy że każdy się tam odnajdzie. No i rzecz zupełnie wyjątkowa - mnóstwo ludzi się uśmiecha, pozdrawia i wymienia uprzejmości.

Odrobinę dalej, za miastem

Klify dają trochę cienia
Niesamowite, u nas czasem w górach ktoś się odezwie, pozdrowi - a w Portugalii obca osoba idąca z przeciwka obdaruje Cię niezobowiązującym uśmiechem. I to tylko dlatego, że się z nią wyminąłeś. Ot tak, po prostu. Przepuszczając kogoś w wąskim miejscu (często się zdarzało idąc ścieżką nad klifami) osoba przepuszczona była przezachwycona, miała ogromnego banana na twarzy, nie omieszkała również głośno i szczerze podziękować.

Portugalski zachód słońca
Częstotliwość "dziękuję, przepraszam, miłego dnia" jest tu najwyższa w porównaniu do krajów, które miałem przyjemność odwiedzić. Nie wspominając już o sklepach i restauracjach - ale w tym względzie to widzę nawet w Polsce poprawę.

Jedna z wielu tamtejszych willi
Pogoda - każdego dnia słonecznie, w nocy około 20 stopni Celsjusza, ale już od godziny 9-10 słońce rozgrzewało stopniowo powietrze do 28-31 stopni. Spacerując na odkrytej przestrzeni było gorąco - momentami szukałem cienia. Aż boję się pomyśleć co jest np. w lipcu. Jest też bardzo sucho, ziemia jest ruda i bardzo twarda. Ani jednego dnia nie padał deszcz, tylko jeden dzień był z lekka zachmurzony - ale trwało to niecałe 3 godziny i tylko z rana.

Las dębów korkowych, zdjęcie wykonane z autokaru
Ocean z rana raczej chłodny, ale sporo ludzi się kąpało. Od południa do późnego wieczoru woda była bardzo ciepła. Urokliwe zatoczki sprzyjają plażowaniu, także na osobności - zatoczek jest na tyle dużo, że można być samemu na całej plaży. Niektóre z nich dostępne jedynie od strony oceanu. Woda bardzo przezroczysta, wyrzucająca mnóstwo pięknych i dużych muszli. Właśnie nie wiem, czy można je przewozić przez granicę...

c.d.n.

środa, 28 września 2016

Słoneczne widoki

Powrót do rzeczywistości nie tylko szary, ale i zimny. W dniu wyjazdu było około 30 stopni, tymczasem w Polsce tylko 5 - co prawda w samym środku nocy, ale jednak. 



Dziś wrzucam tylko kilka zdjęć, a jak już w miarę się ogarnę to coś więcej napiszę.

środa, 21 września 2016

Urlop (znowu)

Odpoczywam daleko, wśród fal oceanu i delikatnego wiatru. Jest przyjemnie, spokojnie i cudownie. Szkoda, że to tylko tydzień. Ale jak wrócę, szykuję się do krótszego - wyjazdu w Bieszczady.

Staram się nie myśleć o pracy, nie zrywać z rana, wysypiać porządnie i myśleć o niebieskich migdałach. Czy mi się udaje? Kto wie... pewnie jak zwykle - nie do końca potrafię czerpać z wolnego. Bo to takie wolne, że ... $%^&*@#



I coś jeszcze, ale o tym napiszę jak już wrócę. Miłego wszystkiego dla Czytelników :)



niedziela, 18 września 2016

Ostatni krok (?)

Za oknem lekko pożółkłe liście subtelnym ślizgiem spadają na jezdnię, a czasem wpadają przez otwarte okno. Z każdym dniem jest ich coraz więcej, poranki i wieczory robią się zimne, tylko w ciągu dnia jest nadal ciepło. Ściemnia się coraz szybciej, pod koniec dnia muszę już podświetlić tablicę L.

Parkujemy, co chwilę zawracamy. Kursanci nie są aż tak zmęczeni upałami, pracuje im się wygodniej. A czas mija bardzo szybko, mój dzień zaczyna się około 8.00 a kończy o 19-20. Na przyjemności zostaje mało czasu, ale to chyba tylko chwilowo.

A półprzezroczysta butelka chyba za moment pęknie.

Zamek w Krasiczynie

sobota, 17 września 2016

Spokój na wagę złota

Płacz i zgrzytanie zębami. Od samego początku kursu aż do dziś dla jednej z kursantek były to nieodzowne elementy każdej z jazd. Huśtawka nastrojów, niezdecydowanie, brak konsekwencji oraz niezbyt dobre podejście dawało właśnie taki efekt.

Dzień w dzień, kursantka nie robiła najmniejszych nawet postępów. Tak jak na początku nie nauczyła się ruszać, także na ostatniej kursowej jeździe auto gasło co chwilę. Parkowanie, to rzecz tak odległa jak przestrzeń kosmiczna. Jak chcę w prawo, to ona jedzie w lewo. Jak ja w lewo, to ona w prawo.

Na każdej z jazd zrobiła coś, co natychmiast podniosło mi ciśnienie. Np. dojeżdżamy do skrzyżowania, proszę o skręt w prawo. Ona oczywiście włącza lewy kierunkowskaz, na siłę tuż przed pojazdem zmienia pas i gwałtownie hamuje. Po co? Tego nikt nie wie. Jakimś cudem gość z tyłu unika wjechania nam w tył. Po kilku sekundach przejmuję kontrolę nad kierownicą i zjeżdżam gdziekolwiek na bok.

Poziom agresji ze strony innych kierowców rozumiem doskonale. Niejednokrotnie musieli znosić jej dziwne i nieobliczalne zachowanie. Szczerze im współczułem robiąc co tylko mogłem, aby jak najmniej stwarzać zagrożenie i utrudnienie ruchu.

I tak codziennie z tym, że pod koniec kursu jeszcze bardziej. Jazdę z nią traktuję na zasadzie "musu" - aby szybciej minęła, aby się nie zabić, aby dotrwać do końca. Prawie pół zeszytu wymalowałem różnymi skrzyżowaniami, zadaniami- które jej tłumaczyłem. Chyba na darmo, bo nadal nic nie rozumie.

Każda godzina to maksymalne skupienie i uwaga na to, co ona zrobi. Ruszanie z każdego biegu, tylko nie z "jedynki", zmiana biegów bez sprzęgła, uruchamianie pracującego silnika, "strzały" ze sprzęgła, zmiana z jedynki na czwórkę, jazda po krawężnikach i liniach ciągłych., hamowanie z wciśnięciem hamulca do podłogi. Do tego nieznajomość przepisów.

Dziś, na ostatniej jeździe pytam:
 - jaka jest maksymalna prędkość na tej ulicy?
 - jakie są kryteria do zadania hamowania do zatrzymania?
 - co to jest korekta przy parkowaniu?

Na te i wszystkie inne pytania za każdym razem odpowiadała "nie wiem". Ot, taki sobie - zwykły kurs zwykłej osoby...

wtorek, 13 września 2016

Pytanie

Dzisiejszy dzień to nie tylko jazda. Pomagam kursantce przy nauce w części teoretycznej. Ma spore problemy, choć wydaje mi się że bardziej ze sobą niż z testami. No, ale czego się nie robi dla sukcesu innych?

Później przychodzi kursant, który zadaje konkretne pytanie:
 - jak optymalnie wsiadać do pojazdu?
I to nie był żart. Więc demonstruję i tłumaczę jednocześnie. Mam nadzieję, że rozwiałem jego wątpliwości. Na kolejnych jazdach już o to nie pyta. Więc chyba jest ok. 

 

czwartek, 8 września 2016

Wakacje

Kolejny urlopowy weekend, pogoda ma być wystrzałowa, więc trzeba korzystać. Okulary przeciwsłoneczne, filtr do opalania - wszystko mam już spakowane - może jeszcze uda mi się wykąpać w jeziorze?

I tylko kursanci nie są zadowoleni, że muszą czekać 3-4 dni na jazdę. A przed zakończeniem roku prawdopodobnie będzie ich więcej - bo znów zapowiadane są zmiany w szkoleniu i egzaminowaniu.


poniedziałek, 5 września 2016

Zapracowany

Kolejna tura kandydatów na instruktorów w trakcie obserwacji. Praktycznie od rana do wieczora ktoś siedzi z tyłu i obserwuje. Jest tylu chętnych, że chyba zacznę ustalać listę kolejkową - bo nie wezmę wszystkich jednocześnie. Czas leci szybko, pogoda sprzyja jeździe.

A już w czwartek wyjeżdżam na krótką, ale daleką wycieczkę. Może odpocznę? Może nie będę musiał kierować? Ale czy przy tym nie zmęczę się bardziej niż zwykle?


środa, 31 sierpnia 2016

Zapłata

Jest sobota. Kilka dni wcześniej telefonicznie na jazdę dodatkową umówił się pewien młody człowiek.

Wziął jedna godzinę, szło mu bardzo słabo. A na poniedziałek był już zapisany na egzamin praktyczny.

Po zakończeniu jazdy młody zaczął szukać pieniędzy aby zapłacić za jazdę. Potrzebował 50 złotych, o czym doskonale wiedział  (pytał o cenę przez telefon).

Miał jeden banknot 20 złotowy, trzy monety po 5 złotych i resztę drobnych, które miał w starym, foliowym worku. Liczył co najmniej pięć minut, oczywiście łącznie z drobnymi groszami. Potem ja musiałem przeliczyć, okazało się że jest 47,96. Czyli brakuje.

Chłopak stwierdził że więcej nie ma. Ponieważ to sobota, sam musiałem przyjąć jego zapłatę, ale tylko w formie pełnej kwoty. W związku z tym musiałem poinformować szefa o zaistniałej sytuacji.

Ostatecznie chłopak doniósł brakujące pieniądze kilka dni później.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Na dobry początek...

Dzień dobry

Cześć, zapraszam. Przygotuj się do jazdy - do auta wchodzi młody człowiek, który ma dopiero trzecie spotkanie i od razu trzymając coś w dłoni kieruje ją do mnie.

To tak gdyby coś się nam stało, zawsze będzie wtedy milej...

I wręcza mi kilka czekoladowych cukierków zawiniętych w piękne błyszczące opakowanie.

Oooooo, dzięki.

W ramach rewanżu poczęstowałem go owocami, które akurat miałem w aucie.



Zdjęcia z ostatnich dwóch bliskich wyjazdów. 

sobota, 27 sierpnia 2016

Sobotni wpis

Dużo się dzieje.

1) Próbuję zdiagnozować niepokojące usterki w aucie. Niestety, prócz wydawania kasy nic dobrego to nie daje. Sądzę, że mechanicy po omacku próbują znaleźć przyczyny problemów. Trochę to kosztowne, mało profesjonalne.

2) Po przejściu do nju mobile zauważam niesamowitą poprawę jakości rozmów. Poprzedni operator - Play - był średni - potrafił zrywać połączenia, a jakość połączeń głosowych i internetu była słaba.

3) Nie mam czasu na zmianę ekspozycji widokówek, a tych przybywa. Z ostatnich wyjazdów kupuję je sobie sam, choć także dostaję od znajomych :)

wtorek, 23 sierpnia 2016

Rzeszów - miasto idealne

Moja wycieczka do Rzeszowa i okolic była wspaniała. Już sam fakt nocowania w samym centrum miasta bardzo mi się spodobał, choć nie wiedziałem że będzie tam aż tak... głośno.

widok z okna schroniska
Schronisko "Alko" (ale nazwa...) zlokalizowane jest naprzeciwko ratusza, w najbardziej reprezentacyjnej części miasta. Pokój na drugim piętrze był nieco klaustrofobiczny i duszny, więc musiałem otworzyć okno - także na noc.

II piętro, okno drugie od lewej
A w nocy... gdzieś około drugiej dżentelmeni na dole wymieniali uprzejmości. Co chwilę były ku*wy i inne atrakcje. Na szczęście nie trwały dłużej niż godzinę. Zasnąłem.

Rzeszów w nocy
Od godzinny czwartej słyszę miejski zegar. Zastanawiam się czy nie zamknąć okna, ale nadal gorąco. O piątej przeglądam już internet, nie ma szans na spanie, a może jednak? Tuż przed 6 udaje mi się zasnąć na kilka minut - bo równo o tej godzinie w Rzeszowie rozbrzmiewa hejnał.


W ogóle, to bardzo melodyjny i wpadający w ucho. W domu sprawdzam, że to kompozycja Tomasza Stańki. Cudownie, tylko czemu tak głośno?! Hejnał trwa chyba z dziesięć minut i powtarzany jest co godzinę.


Miasto się budzi także po hejnale. Na plac wjeżdża ciężarówka do opróżniania śmieci. Słychać mocne metalowe uderzenia, jakby coś w niej się zepsuło. Spaaaaaać! Niestety, na dole słychać coraz głośniejsze dialogi ludzi sprzątających ulice, co chwilę ktoś przechodzi z walizką na kółkach, które nierytmicznie dźwięczą na brukowej kostce.

Chyba pora wstawać...

Dobranocki - rozwiązanie cz. II

Tak jak myślałem, część druga dobranockowych zagadek była prostsza niż pierwsza.

A oto rozwiązanie:

11) Miś Uszatek
12) Plastusiowy pamiętnik
13) Mały Pingwin Pik-Pok
14) Pszczółka Maja
15) Krecik
16) Smerfy
17) Porwanie Baltazara Gąbki
18) Wilk i Zając
19) Piaskowy Dziadek
20) Trzy Misie


sobota, 20 sierpnia 2016

Dobranocki - cz. II

Dalsza część zagadek z dobranockami. Mam wrażenie, że ta będzie jeszcze prostsza :)


środa, 17 sierpnia 2016

Dobranocki - rozwiązanie cz. I

Cieszę się że udało się Wam aż tak dużo zapamiętać, z tych fantastycznych dobranocek- gratuluję.

Odpowiedź podaję tu i w obrazku, jak Wam wygodniej :)

1) Różne przygody Gąski Balbinki
2) Jacek i Agatka
3) Bolek i Lolek
4) Reksio
5) Przygody Gapiszona
6) Przygody Misia Colargola
7) Rozbójnik Rumcajs
8) Dziwne przygody Koziołka Matołka
9) Krokodyl Giena
10) Dziwny świat kota Filemona


Muszę przyznać że ja nie mam aż takiej pamięci... Tego Krokodyla Giena to w ogóle nie kojarzę, to nie moje czasy ;-) A w następnym wpisie ciąg dalszy zabawy - czekają kolejne dziesięć tytuły :)

niedziela, 14 sierpnia 2016

Dobranocki - cz. I

Mam dziś dla Was zabawę. Polega ona na odgadnięciu, jak nazywają się poszczególne dobranocki. A jest ich - w tej części - równo dziesięć. A więc, do dzieła!


Obrazek można powiększyć naturalnie :) Na odpowiedzi czekam do momentu następnego wpisu (kilka dni), kiedy to opublikuję odpowiedzi :)