poniedziałek, 27 lutego 2012

Kulturalnie

W pracy jakby mniej klientów, na wykłady także mniej uczęszcza - choć ja na razie tego nie odczuwam. Pracuję od rana do wieczora, dobrze że presja mniejsza (wcześniej każdy chciał zdążyć zdać na starych zasadach, teraz kursantom nie przeszkadzają jazdy raz w tygodniu).

ze spaceru


Na wykładach przeważają trudne pytania. Zbyt trudne. Na ostatnim spotkaniu pytam np o rodzaje parkowania na egzaminie, lub o kryteria do zadania hamowania do zatrzymania (raptem dwa kryteria) - ale najczęściej nikt nic nie wie. No to gratuluję egzaminu, bo nie będzie łatwo z takim podejściem.

z koncertu


Tymczasem w niedzielę zamiast spaceru - choć nie prawda, spacer też był - byliśmy na koncercie jazzowym. Marek Napiórkowski Trio (Robert Kubiuszyn oraz Cezary Konrad). Zespół promuje nowy album - KonKubiNap (tytuł płyty od pierwszych liter nazwisk artystów). Muzyka bardzo energiczna, żywiołowa, mnóstwo improwizacji , ale także nostalgiczne ballady. Siedziałem na samym przodzie (miejsca dla VIP-ów :P), były momenty gdy czułem ten prąd emocji przepływający przez ciało! Zdjęcie kiepskie, bo nie wiedziałem jakie są plany na niedzielę, więc miałem ze sobą jedynie telefon komórkowy.

A jak ktoś chce posłuchać o czym mówię, to proszę:


czwartek, 23 lutego 2012

Weekendowo

W sobotę późnym wieczorem w końcu się wybrałem na zasłużony odpoczynek. Kilkadziesiąt kilometrów spokojnej jazdy i byłem u celu. Niedziele popołudnie to miłe spacerowanie (foto) - od razu zastrzegam że tych bałwanków nie lepiłem. Po prostu "cyknąłem" - ot tak. Tylko dwie godziny spaceru, ale doskonale wyciszające i relaksujące uczucie. Tym bardziej że tam prawie nikogo nie było.





A w poniedziałek z rana powrót do miasta i do pracy. Od tego dnia "nakręcam" sprawę sprzedaży Opla Corsy - którego to mam od dłuższego czasu. Przymierzając się powoli do zakupu Swifta, muszę zmniejszyć mój park pojazdów ;-) Wszystko idzie w dobrym kierunku, dziś bowiem zapadła ostateczna decyzja jednego z kupców - w poniedziałek podpisujemy umowę kupna/sprzedaży.

Chyba trochę mi jej (Corsy) szkoda. Służyła mi długi czas (od 2005 roku), to moje pierwsze auto do nauki jazdy. Wbrew temu co niektórzy sądzą o takich pojazdach, Opel jest w bardzo dobrym stanie. Wszystko zależy od tego czy się doba o samochód, czy nie. A teraz idzie w obce ręce, mam nadzieję że ktoś będzie o nią dbał nie tylko dolewając paliwa...

*** *** ***

Tymczasem straż miejska postanowiła działać bardziej skutecznie niż wcześniej - w środę na jednej z ulic zauważyłem takie oto auto - z założoną blokadą na kole. Pojazd stał na zakazie postoju czterema kołami na pasie zieleni. Dziś w lokalnym radio o tym mówili, podobno ma być tego więcej. Wcześniej były tylko mandaty na wycieraczką.


sobota, 18 lutego 2012

Sobotnia jazda

Kolega prosi o egzamin wewnętrzny - trochę mnie to dziwi że w sobotę chce egzamin, ale pewnie on to inaczej organizuje niż ja. Bo ja w sobotę do pracy przychodzę (jeśli już) nieogolony, niechlujny, ubrany w byle co i byle jak. Inaczej niż na tygodniu.

Ale wracając do wątku egzaminu - piękna blondynka z chłopięcą fryzurą zasiada za "sterami" i rozpoczynamy. "Wylosowałem" dla niej światła pozycyjne i zbiornik z płynem chłodzącym. Nieźle jej idzie, więc się nie czepiam (tym bardziej że to sobota!). Przygotowała się do jazdy poprawnie, więc zaczyna jechać po tzn łuku. Niestety, wracając (tzn jadąc do tyłu) wjechała na pachołek, przejechała go i ... tu był już wynik negatywny. Szkoda, naprawdę nie miałem zamiaru jej utrudniać.

Wyjechaliśmy na miasto, przez 30 minut jechała całkiem poprawnie (tylko zadanie zawracania z użyciem biegu wstecznego było poprawiane). Niestety, przy samej końcówce dojeżdżając do ośrodka, spowodowała zagrożenie bezpieczeństwa - wymusiła pierwszeństwo (plac przy centrum handlowym, pierwszeństwo z prawej strony - wyhamowałem jej pojazd do 0 km/h). Co prawda pojazd z prawej się zatrzymał, ale po prostu kierowca ten nie wiedział że ma pierwszeństwo (w ogóle, był zdziwiony że go przepuszczam(y) - ale to normalka).


środa, 15 lutego 2012

Środa

Praca praca i jeszcze raz praca. Co prawda często trudno zrobić nawet te 8 godzin dziennie z tego powodu, że sporo ludzi odwołuje jazdy.

Coraz bardziej się zastanawiam, czy w ogóle kupować Suzuki Swift (które niebawem będzie na egzaminach). W porównaniu do Toyoty Yaris nie jest to jakaś kolosalna różnica (biegi, światła, cała obsługa), natomiast to mnóstwo pieniędzy, które mógłbym spożytkować inaczej ...

Muszę to dobrze przemyśleć, na pewno nie będę się spieszył z zakupem.


piątek, 10 lutego 2012

Weekendowo

1) Na wykłady znów niektórzy przychodzą w stanie nietrzeźwości. Jeśli grzeczni siedzą, to ok - gorzej jak próbują dyskutować ... Ale może to tylko moje przewrażliwienie? Wszak nikogo alkomatem nie sprawdzałem. Mam nadzieję, że na jazdy już tak nie będzie. Niech się martwią ci, co będą z nimi jeździć.

2) Jutro sobota, pracuję "tylko" 8 godzin. Szybko zleci, mam konkretne plany z każdą osobą, więc zapewne czasu nie będzie w nadmiarze.

3) Będąc akurat w WORD widziałem egzamin kobiety, która zapomniała zapiąć pasy bezpieczeństwa. Jak można się domyśleć, egzamin ten nie trwał długo.

czwartek, 9 lutego 2012

Przecież wszystko było dobrze!


Tak zakończył się jeden z egzaminów w Częstochowie. Widok z kamer zamieszczonych w aucie. Włączcie głos, bo warto.

PS. przy okazji włączyłem moderowanie komentarzy, z uwagi na fakt że niektórzy robią sobie tu bazar i próbują handlować materiałami (np na instruktora techniki jazdy). Tak więc, proszę o cierpliwość w publikowaniu komentarzy, ostatnio jestem co 2-3 dni w sieci.

wtorek, 7 lutego 2012

Poranne szarpnięcia

1) Poranne jazdy z chłopakiem, który wcześniej jeździł traktorem są szarpane, brutalne, i kwadratowe. Jak próbuje ruszać (nacisk na "próbuje"), to albo od razu puszcza sprzęgło albo wcale. Zimne jeszcze auto, naprawdę średnio to znosi, ale co zrobić. Brutalnie - ponieważ każda zmiana biegu w wykonaniu kursanta przepełniona jest wielką siłą. Nie wiem, ale on chyba uważa że jak nie użyje całej dostępnej w sobie siły, to biegu nie zmieni. Cudem lewarek jest na swoim miejscu, ale ileż się nagadałem ... Kwadratowa jazda polega na hamowaniu zero-jedynkowym. Podobnie jak przy ruszaniu - albo depcze hamulec do końca, albo wcale.

Spostrzeżenie - mój dobry humor to zbyt mało, bym się dobrze czuł na tych jazdach.

2) Pani, którą opisałem tu, nie zdała egzaminu wewnętrznego. Czemu? M.in dwa razy nie zatrzymała się w związku ze znakiem STOP, wymusiła pierwszeństwo i nieprawidłowo parkowała. Na szczęście, przystała na moją decyzję co do dalszego kształcenia i zdecydowała się na dodatkowe godziny. Zaczynamy już w czwartek.

Spostrzeżenie - po jeździe z innym instruktorem przyszła taka świeża, nowa osoba która mniej dyskutuje.

3) Posiedzenie zarządu w szkole, zabetonowany skład nie pozwalający na cokolwiek nowego. Nudy nudy i jeszcze raz nudy. Na szczęście po półtorej godziny jałowej dyskusji wszystko się kończy.

Spostrzeżenie - niekiedy czas leci tak wolno ...

sobota, 4 lutego 2012

Zimowo

Sobota, osiem godzin pracy. Zbyt długo, choć pocieszeniem jest fakt że WORD dziś też pracował.

Zimowa szkoła wymaga nieco innego obchodzenia się z autem - począwszy od tego że rano przez pierwszą godzinę/dwie (przy mrozie poniżej - 20 stopni) auto nie wybacza byle jakiego przełączania biegów. Precyzja, spokój i bez szarpnięć - no i przydałoby się, by sprzęgło było wciśnięte do końca, a nie tak na 3/4. Oczywiście, większość kursantów przed uruchomieniem silnika włącza światła - a dodatkowy pobór prądu nie ułatwia pracy akumulatorowi. Nie mam na myśli sytuacji gaśnięcia silnika podczas jazdy (trudno wtedy przed każdym uruchamianiem wyłączać światła), tylko np poranne rozpoczynanie jazdy.

Zabezpieczenie przed mrozem :-)
Przed każdą jazdą przednia szyba zwłaszcza musi być od-lodzona, podobnie wycieraczki. Po zimnej i śnieżnej nocy nie zawsze jest to proste, ale zdarza się że kursant wpadnie na pomysł użycia wycieraczek/włączenia spryskiwacza (często przypadkiem, trącając dźwignię) - nawet gdy nie jest to uzasadnione. Tak jak ostatnio, gdy kursant w dniu egzaminu (ostatnia godzina jazdy), zamiast kierunkowskazu włączył wycieraczki.

czwartek, 2 lutego 2012

Brrrr

Dziur w pracy ciąg dalszy. Nikomu już się nie spieszy, ba - niektórzy sami chcą mieć jazdę raz w tygodniu! No i sporo klientów odwołuje lekcje, co powoduje mały chaos.  Przestawiam i kombinuję, by nie mieć przerw - choć nie zawsze się to udaje.

Tymczasem jedna z kursantek usilnie chce iść na egzamin państwowy. Zostało jej już tylko 3 godziny jazdy, więc zaproponowałem jazdy dodatkowe - bo normalnie jeszcze się nie nadaje na egzamin. Dziś np jadąc z drogą z pierwszeństwem, zatrzymała się na środku chcąc ustąpić kierowcy, który wyjeżdżał z podporządkowanej. - No co on robi?!? - powiedziała ze złością. Wytłumaczyłem spokojnie, bez nawet najmniejszych emocji w duchu sobie myśląc ile razy trzeba jej tłumaczyć tak proste sytuacje?

Pod koniec spotkania zaproponowałem 5 godzin dodatkowych - na początek tylko tyle. Po to, by wzięła się w końcu do roboty, zreflektowała nad sprawą, zdała sobie sprawę że czas beztroskich godzin kursowych (za które być może ktoś zapłacił za nią) się kończą. - Aż pięć godzin?!? - odparła na moją propozycję. - Może ze dwie bym i wzięła ... - sięgam więc po inne argumenty pytając, jak sama ocenia swoją jazdę (dzisiejsza lekcja prawie w całości polegała jedynie na wyliczaniu błędów, których było mnóstwo). - Średnio ... - no właśnie.

Jest też "trochę" zła, że zawracam jej głowę egzaminem wewnętrznym (praktycznym). Dziwi się, że musi uzyskać wynik pozytywny tegoż (a zapewne po głowie jej chodzi świadomość negatywnego egzaminu), by móc się zapisać na państwowy. Ciężko było z nią ustalić jakikolwiek dalszy tok pracy, ostatecznie w poniedziałek rzucę ją w wir egzaminu wewnętrznego u jednego z kolegów. Będzie cud, jak przeżyje dłużej niż 5-10 minut.

środa, 1 lutego 2012

Koncertowo

Ferie to chyba nie najlepszy czas na zajęcia w szkole (w drugiej robocie). Ale musiałem odrobić zajęcia, na których nie mogłem być wcześniej (w któryś czwartkowy grudzień miałem spotkanie w WORD, którego oczywiście nie mogłem opuścić, więc odwołałem zajęcia w szkole). Musiałem, więc przyszedłem do szkoły wcześniej informując o tym, że będą zajęcia. Godzina 14.00 - nikogo nie ma, 14.45 - nadal cisza. 15.30 - przychodzi jedna osoba (grupy są przeważnie 10-cio osobowe). Normalna realizacja zajęć odpada, tym bardziej nie ma czego powtarzać wszak to piątkowa uczennica. Rozmawiamy więc o komponowaniu, zasadach tworzenia dzieł muzycznych wczoraj i dziś, zaskoczony jestem dojrzałością dialogu z 17-letnią uczennicą.

Nastraja mnie to optymistycznie, 16.15 - przychodzą dwie osoby, znów wątek z komponowaniem. Czas mija bardzo szybko, przed 17.00 kończę. Odrabianie lekcji podczas ferii nie ma większego sensu, choć szefowa mówiła żeby tak zrobić, więc trochę przesiedziałem, trochę popracowałem ...