W trakcie ...
Dziś, w południe poszedłem z klientem na egzamin na kategorię B. Nie był to mój pierwszy raz, więc bez szczególnego zdenerwowania (w przeciwieństwie do kursanta) oczekiwałem na swoją kolej. Kiedy wyszliśmy już na plac, nic nie zapowiadało tego, co się wydarzy.
Otóż, młody egzaminator wyraźnie był zdegustowany obecnością instruktora prowadzącego.
- Jak ustawia pan te lusterka? - bąknął nieprzyjemnie, a kursant dalej przygotowywał się do jazdy robiąc swoje. Jazda do przodu i tyłu, wzniesienie. Wszystko ok, choć atmosfera nieco napięta. Wyjazd na miasto. I tu się zaczęło. Polecenia wydawane zbyt późno, a poziom trasy egzaminacyjnej bardzo wysoki. Wg mnie, egzaminator tylko czekał na moment w którym mógłby przerwać wysiłki osoby egzaminowanej, lecz ten się nie dawał. Jazda była spokojna, a zarazem pewna i dynamiczna.
Elementy obowiązkowe (zawracanie i parkowanie) zaliczone bezbłędnie, czas powoli biegnie a my jeździmy dalej. W pewnym momencie, na 4-pasowej jezdni z lewej strony wychodzi dość niespodziewanie pieszy. Reakcja kursanta: hamowanie (niezbyt gwałtowne)
- A co pan tak nerwowo prowadzi ten pojazd? - pyta egzaminator
- A kto nie jest nerwowy w tym aucie? - odparł kursant ...
Na koniec, po dojechaniu do WORD-u, egzaminator ze złości (jak przypuszczam) prawie rzucił arkuszem, który osoba zdająca podpisała. Zanim zdążyliśmy wysiąść z auta, egzaminator był już na zewnątrz i palił papierosa.
Żadnego komentarza, podsumowania. Nawet dziękuje/do widzenia zabrakło.
Ale cóż wynik POZYTYWNY nie bardzo mu się podobał.
To sobie poczytam:)
OdpowiedzUsuńMożna, jak się nie znudzi :)
Usuń