... z Krystyną Prońko - w ramach relaksu, odstresowywania i ogólnie - odpoczynku. W radiach tego już nie grają, na szczęście w każdym momencie można sobie odtworzyć.
Tymczasem w mojej klatce poruszenie. Kilka dni temu w nocy na trzecie piętro przyszedł facet, ubrany na czarno, zakapturzony. Nie mamy domofonu, zatem każdy może wejść, więc i on wszedł. Stanął sobie - dokładnie na półpiętrze (między II a III piętrem) i... stał. Nic nie robił, nic nie mówił - po prostu w ciszy (i skupieniu?) stał. Ponieważ na klatce schodowej są czujniki ruchu które aktywują oświetlenie, to co chwilę się ono zapalało i gasło (doskonale widać przez wizjer).
Wychodząca na późny nocny spacer z psem sąsiadka spowodowała, że facet pędem rzucił się do ucieczki. Sąsiadka przestraszona zawołała męża, ale facet już dawno zwiał.
Po kilku dniach sytuacja zaczęła się powtarzać z tym, że facet zaczął jeść cukierki i zostawiać papierki na klatce tuż obok kwiatów (m.in. obok mojej agawy). Nie wyglądał na bezdomnego, wciąż nie było wiadomo co on tu robi i czego chce.
Sąsiedzi postanowili go schwytać, ale mimo zwiększonej czujności nikt nie zdołał go dogonić. Wezwana została policja, która za każdym razem mówiła co innego. A to że nie popełnia przestępstwa ani wykroczenia (no może prócz śmiecenia), że na klatce wszyscy mogą przebywać bez problemu i w zasadzie to nic się nie dzieje - więc praktycznie nie ma sprawy. Ale jak coś zrobi, to wtedy mogą podjąć interwencję - ale obecnie to bez szans.
Także nie interesuje ich zapis z kamer monitoringu, który dokładnie pokazuje wszystkie wizyty nieproszonego gościa (całe nasze osiedle jest objęte systemem kamer) i późniejsze ucieczki z klatki schodowej.
Sąsiedzi martwią się bo mając dzieci obawiają się o ich bezpieczeństwo. Ponadto wszyscy zastanawiają się jaki jest cel takiego działania. Ja mam kilka wersji, z których być może któraś jest prawdopodobna:
- to wariat, który ma nierówno pod sufitem, może być niegroźny - ale nigdy nie wiadomo co mu do łba strzeli;
- to złodziej, który obserwuje zachowanie i zwyczaje domowników oraz typuje które mieszkanie może paść jego łupem;
- to psychopata, który ma zamiar skrzywdzić kogoś konkretnego, lub przypadkowego i czeka tylko na właściwy moment.
Wersję druga biorę pod uwagę szczególnie, ponieważ moje mieszkanie często jest puste - więc idealnie nadawałoby się do ograbienia. Na szczęście nic cennego w nim nie trzymam (oczywiście potencjalny złodziej tego nie wie), oraz mam bardzo czujnych sąsiadów.
Wersja trzecia również może mieć związek ze mną, ponieważ pracując w Departamencie często wydaję odmowne decyzje - co spotyka się z różnym zachowaniem osób zainteresowanych. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś w akcie zemsty robi różne przykre rzeczy innym...
Ale - jednak myślę, że najbardziej prawdopodobna wersja jest ta pierwsza. Gdyby gość chciał na kogoś napaść, pewnie schowałby się gdzieś w ciemnym zaułku miasta poza systemem kamer, a gdyby byłby to złodziej - zrezygnowałby choćby z powodu czujnych sąsiadów.
Po złożeniu doniesienia na policji (w komisariacie) sytuacja wygląda tak, że w chwili zauważenia faceta mamy dzwonić na 112 i absolutnie go nie płoszyć. I w żadnym razie nie łapać go samemu - ponieważ wtedy to nam groziłyby poważne konsekwencje prawne (a taki pomysł miał jeden z sąsiadów). Więc obserwujemy, uważamy, i czuwamy a w razie czego dzwonimy na 112.
Od kilku dni jest spokój. Zobaczymy w którą stronę się to rozwinie...