Gdy po wyczerpującym, kolejnym trudnym dniu wracasz do domu pokonując pieszo 5 km, marzysz tylko o gotowej kolacji, ciepłej kąpieli i przede wszystkim - odpoczynku. Po drodze do domu, postanawiasz zrobić komuś niespodziankę kupując butelkę białego wina. Wchodzisz do sklepu, gdzie najwidoczniej nie tylko Ty zamierzasz umilić kolację. Długa kolejka posuwa się bardzo powoli tym bardziej, że obsługuje wyłącznie jeden sprzedawca. Cóż - poczekam i kupię to co chcę - pomyślisz i stoisz dalej.
Nagle, ktoś z tyłu wyrywa się do przodu nie zważając na stojących ! Uciekasz na lewą stronę, co ledwo się udaje (podobnie pozostali) - bo po prawej szklana szafka z drogimi alkoholami, którą można stłuc ! Tymczasem spychacz bez odrobiny kultury, swymi grubymi rękoma dobił się do samej lady jako pierwszy i ... cały tłum kolejowiczów nie tylko słownie wyperswadował mu ten niecny zamiar ominięcia całej kolejki. Uff - myślisz ... co za brak ogłady, co za czasy ...
Po kilku minutach zbliżasz się do przejścia, ale chwilkę trzeba poczekać na zielonego ludzika. Obok zlokalizowano ścieżkę dla rowerzystów - W końcu ! Już dawno powinni byli to zrobić - narzekasz w duchu. W prawej dłoni torebka, w lewej dopiero co zrobione zakupy. Białe, markowe wino nie było tanie, więc i opakowanie nie byle jakie. Pełna uśmiechu i życzliwości dla innych śmiało wchodzisz, gdy pojawia się idący zielony ludzik na sygnalizatorze. Z przeciwka jest coś/ktoś - wtem - PLAAAAAAAASK - twoja lewa dłoń jakby traciła czucie, coś wymyka się pomiędzy palcami, nie czujesz już nic - i spoglądając widzisz, jak piękne opakowanie ląduje na chodzniku tłukąc zawartość. Odwrót głowy - to rowerzysta, któremu nie chciało się jechać swoją drogą lecz wjechał na część przeznaczoną dla pieszych, a teraz już go prawie nie widać.
Chwila ciszy, złość. Guzik z niespodzianki.
Przenosząc takie sytuacje do ruchu samochodowego, ulicznego - widzimy je kilka razy dziennie. Jazda po chodniku, trąbienie na innych zupełnie bez powodu, poganianie, wciskanie się, totalny brak kultury - jest normalny w tym nienormalnych polskich warunkach drogowych. Obawiam się, że gdyby przyszło wprowadzić wizję ZERO dla kierowców popełniających wykroczenia, potrzeba na ulice wyprowadzić całą armię policjantów. No i drukować non stop nowe bloczki ...
Life is full of zasadzkas....
OdpowiedzUsuńWszędzie dzisiaj ten Weltschmerzen...
OdpowiedzUsuńI tu, i u Czarta, a mnie głowa boli...
Ale może Weltschmerz przeistoczy się nam w Weltverbesserungswahn?
OdpowiedzUsuńWracając do weltszmercu:
OdpowiedzUsuń>>w innych krajach nazywają to
"weltszmercem"
i tabletki na to różne muszą brać.
A Słowianin z duszą jasną, rzewnym sercem,
musi na to wziąć i komuś mordę dać<<
:-O
???
Następny wpis będzie bardziej optymistyczny :)
OdpowiedzUsuńO obyczajach cudzoziemskich (a konkretnie norweskich) znalezione na blogu http://ayanami.blog.onet.pl/ :
OdpowiedzUsuń3. Traktowanie pieszych. Jesteś jakieś 20 metrów od przejścia dla pieszych. Zbliżasz się powoli, ruch dość spory, myślisz: będzie trzeba wymusić... Nic z tych rzeczy. Kierowcy widząc, że jesteś choćby niedaleko przejścia, zatrzymują się i grzecznie czekają, aż dojdziesz do zebry i przez nią przejdziesz. Z drugiej strony - wszyscy tam przechodzą na czerwonym świetle! My z M. byliśmy grzeczni i chodziliśmy na zielonym, ale ludzie mieli to gdzieś i kierowcy tak czy siak się zatrzymywali. Ponoć w Norwegii za potrącenie pieszego, nawet w przypadku, gdy ten miał czerwone, grozi więzieniem natychmiastowym i odebraniem prawka. Jakby w Polsce coś takiego wprowadzili, to nie wiem, czy ktoś z nas posiadałby prawo jazdy? :-)
Zgadza się - inna kultura podparta przepisami, które nie są jedynie na papierze.
OdpowiedzUsuń