Godziny powyżej szesnastej to (jeśli kurs przebiega wg założeń instruktora) głównie podkręcenie obrotów kursanta, zmuszenie go do odpowiedniej reakcji w krótkim czasie, nawarstwienie mu problemów i zadań "na już", a także zwrócenie uwagi na sytuacje które mogą, choć wcale nie muszą się wydarzyć w danej chwili.
Środa, godzina 15.00. Kursant umówiony na dwie godziny, ma już 22 lekcje za sobą. Spod ośrodka wyjeżdżam od razu w lewo. Wyjazd na jedną z najgłówniejszych ulic w mieście jest nie lada wyzwaniem. Komunikacja miasta w ostatnich latach w ogóle nie drgnęła, za to pojazdów przybyło bardzo dużo. Piesi, pojazdy, piesi, pojazdy ... Atmosfera coraz gorętsza pomimo tego, że w aucie nie zdążyło jeszcze zadziałać ogrzewanie. Kursant zerka czasem na mnie licząc, że szybciej, prościej a jakże wygodniej można byłoby dojechać wszędzie skręcając najpierw w prawo, a potem np zawrócić. Ale co to za ułatwienia ? (myślę sobie w duchu). Nie ma tak lekko. W lewo i koniec !
A jak już wyjechaliśmy, wpadliśmy po chwili w potężny korek. Stoimy na prawym pasie, choć ja już dawno wiem że niebawem będziemy skręcać w lewo. Jak on się przedrze na lewy skrajny pas ruchu ? - hmmm - będzie musiał coś wymyślić, ładnie się uśmiechnąć, poprosić. Ale na pewno nie zajechać komuś drogę ! Lewy kierunkowskaz cyka od dłuższego czasu, ale wydaje się że nikt tego nie widzi. Oprócz tych z tyłu, co "lekko" wkurzeni stoją za nami ... W końcu ktoś się lituje i wpuszcza biedną e-L-kę na lewy pas. Jeszcze tylko skręt na ruchliwym skrzyżowaniu i chwila odprężenia.
Ale odprężenia nie może być zbyt wiele. Bo oto wjechaliśmy na uliczkę, gdzie auta zaparkowane są po obu stronach. Jest wąsko. Bardzo. I właśnie wydaje mi się, że to idealne miejsce na zawracanie ! Tak ! Proszę kursanta o wykonanie zawrócenia. Nie chcąc być złośliwym dodaję, że zawrócenie może odbyć się dowolną metodą :) Naturalnie, nie można blokować ruchu przy tej czynności, a tu samo zatrzymanie jest blokowaniem. Niby nie ma dużego ruchu, ale jak to bywa, gdy zaczyna się coś robić od razu nadjeżdża po kilka aut z jednej i drugiej strony ...
Samo omijanie też nie jest łatwe. Z za pojazdu może ktoś wyjść, ktoś może otworzyć drzwi, nieopodal bawią się dzieci - dostosowanie prędkości do warunków na drodze jest nieodzowne. Umiejętność przewidywania także. Wszystko to dzieje się na dość stromej górce. Nieprawidłowo zaparkowane pojazdy powodują utrudnienia, które nie łatwo pokonać. Cóż - takie uroki miasta ...
Po zaliczeniu tych manewrów (i wyjścia z nich cało naturalnie) czas na coś, co kursanci przy tej ilości godzin lubią najbardziej. Czyli ... ? Czyli skręcamy w ... - tak ! W lewo ! :)
Ponieważ wyjeżdżamy z mniej uczęszczanej uliczki, sygnał zielony jest nadawany bardzo krótko. Jeśli ktoś wjedzie za innym pojazdem i nie zdąży z niego zjechać, czeka go rozmowa z instruktorem. No i poprawka za kilka minut na tym samym skrzyżowaniu oczywiście !
I w ten sposób, trochę stojąc, trochę ruszając i trochę jadąc, dotaczamy się do tzw ronda. Po drodze mijamy patrol policji, która obserwuje zza szyby wygodnej, klimatyzowanej limuzyny z mocnym silnikiem jak auto za autem wolniej niż pieszy podąża do przodu. Rondo. Duże, opasłe koło w środku, brak linii poziomych, kumulacje dróg z północy, południa, wschodu i zachodu. Brak też sygnalizacji świetlnej i czegokolwiek, co mogłoby pomóc kierowcy. Ale ten musi być silny i nie poddawać się byle rondom ... Drodzy czytelnicy, teraz zagadka. Co ma zrobić kursant na zapchanym autami "rondzie" ? Zgadnie ten, co powie zawrócić ! I tym razem nie dam sobie zarzucić podłości wobec ucznia, gdyż zawracania (takiego) jeszcze nie było. A że duży ruch ? trudno, to nie moja wina przecież ;>
No dobrze. Przyszedł czas na parkowanie. Ale zanim to kilka następujących po sobie ciasnych skrętów. Skręty swoją drogą, ale ja już żyję parkingiem na który kursant wjedzie za chwilę. A więc, kiedy on męczy się by nie stracić lusterka, najechać na krawężnik i ominąć nietrzeźwego pieszego, ja mówię co będzie robił na ów parkingu. Jeśli znajdzie miejsce naturalnie. A to już zadanie dla niego. Coś trzeba znaleźć, choć parking wygląda na 50 aut, to mam wrażenie że tu wjechało co najmniej dwa razy więcej. Jeden wjazd i jeden wyjazd. Wąska kiszka, a z przeciwka nadjeżdża pojazd, robi się ciekawie (w końcu ;-) ) - I co teraz ? - pyta kursant. Udaję że nie słyszę pozostawiając go samemu sobie. Niech coś zrobi, byle dobrze. Ci z tyłu zaczynają cofać, my także. Po chwili kiszka się udrożnia. Co chwilę gdzieś nieopodal słychać sygnały dźwiękowe. Niektórym puszczają nerwy ...
Parkowanie. Bez korekty się nie obejdzie. W miejscu w którym parkujemy (kursant sam wybrał - żeby nie było znów na mnie !) nawet ja nie zaparkowałbym bez korekty. Dobrze, że Yaris ma niezły skręt, a przód jest króciutki. Udało się, teraz tylko wyjazd, dobrze już znany slalom pomiędzy autami a pijaczkiem i powrót do ośrodka.
Jest kilka minut do 17.00. Czas zleciał bardzo szybko. Szybko, kiedy stale się pracuje i nie ma chwili na głębszy oddech ... Oczywiście, na takie jazdy mogę sobie pozwolić jedynie z osobami które potrafią jeździć już na tym etapie.
Przyznaję - czasem zamiast na jazdy idziemy na pizzę, lody czy po prostu rozmawiamy o wszystkim i niczym. Rozmowy to z głównie z kobietami. I one same zaczynają, a ja wtedy mam problem by coś wtrącić na temat jazdy, bo ciężko zatrzymać potok słów osoby obok ...
Ciekawe na której lekcji byłby przejazd przez torowiska tramwajowe, gdyby u ciebie były?
OdpowiedzUsuńJa ostatnio dwukrotnie wjechałem na rondo, choć powinienem czekać, bo kierowcy nie znają przepisów! Dwukrotnie auta znajdujące się NA rondzie zatrzymywały się przed torowiskiem, gdy DO ronda zbliżał się tramwaj. No to ja mogłem jechać :) Nie moja wina, że nie widziedzieli, iż mają w tej sytuacji pierwszeństwo przed tramwajem.
A może ci kierowcy byli z miasta, gdzie tramwaje nie umilają kierowcom życia?
Choć jak się nie jest pewnym, lepiej tramwajowi ustąpić, bo przy zderzeniu, to on zawsze wychodzi cało, a auto nadaje się tylko na złom...
P.S. jak Pszczół przyjedzie kiedyś na Śląsk, to zabawię sie w instruktora i wpuszczę go w kilka takich miejsc, że aż skrzydełka mu poodpadają.
Zemszczę się za te tortury kursantów. :P
Nie zapominaj, że instruktor zawsze siedzi z prawej strony ;-)
OdpowiedzUsuńInstruktor, czyli ja :P
OdpowiedzUsuńAle też i zawsze odpowida za wypadek!
OdpowiedzUsuńA z tą pizzą i lodami, to prawda? :P Ale chyba nie przepadają godziny tym osobom?:)
OdpowiedzUsuńWalp - nie zawsze instruktor odpowiada za wypadek/kolizję. Czasem winę za to ponosi kursant.
OdpowiedzUsuńAnonim - tak, czasem idziemy na pizzę, colę, lody itp. Co do godzin to już zależy od osoby jeżdżącej. Skoro idziemy na "wagary" to wszystko ustalamy czy godziny przestawiamy czy nie ;-)
Nie samą jazdą człowiek żyje :P
Na pizzę...Chciałabym,żebyś miał kontrolę z Wordu. Kursant płaci za Twoją uwagę, wiedzę a nawet stres, a Ty na pizzę. Choćbym zdychała z głodu to nigdy nie tracę czasu na takie bzdury z kursantami, nawet jeśli sami chcą...Naoisz, gdzie uczysz, a przestrzegę znajomych żeby raczej Cię unikali
OdpowiedzUsuńA więc - życzę smacznej kontroli z WORD :)
OdpowiedzUsuń