Ostatni weekend przed wyjazdem (o tym w następnym wpisie) polegał na intensywnym wysiłku rowerowym. W obie strony ponad 50 km (dla mnie to olbrzymi dystans) w dodatku na pożyczonym rowerze. A wiadomo, że pożyczony nie tak dopasowany jak swój - już znany i lubiany dwukołowiec. No ale nie ma co narzekać, tylko cieszyć się widokami:
Znacząca część trasy przebiegała przez piękną ścieżkę w lesie stykającą się z zalewem:
Zatrzymując się w jednym miejscu nad wodą zobaczyłem meduzę (?) którą woda wyrzuciła na brzeg (nie sądziłem, że to coś może żyć w tak brudnej i zatłoczonej wodzie):
Powrót (z powodu osiągniętego celu) był już publicznymi drogami, które to (a szczególnie kierujący) bardziej potrafią wykończyć niż długa przejażdżka w lesie. Po powrocie czas na przyjemności ciąg dalszy - mój drugi w życiu mus czekoladowy - roztopiona czekolada+śmietanka 30 ubita na sztywno+odrobina cukru i brendy.
Te gródki to delikatne pęcherzyki powietrza a nie moja bylejakość w wykonaniu :P Nie wiem jak smakuje, bo właśnie się schładza. I wiem, że względy wizualne powinny być bardziej rozbudowane ;-)
No to tak po kolei:
OdpowiedzUsuń- urocza sosna, zwłaszcza te korzenie;
- meduza wyrzucona na piasek wygląda jak galareta albo kisiel;
- to coś na zdjęciu to prawdopodobnie skójka zaostrzona (mięczak, małż);
- mus na pewno wyszedł Ci przepysznie i wcale mu te grudki nie przeszkadzają:)
No i cieszę się Twoim wyjazdem - znaczy, że odpoczniesz od pracy:)
Takich pięknych sosen jest tam więcej, tylko ja słabo zdjęcia robię...
UsuńZdjęcie ładne: tak jakby "rama" z drzewa i te korzenie. No i chmury:)) Widziałeś chmury:)))
Usuń