No dobra - a teraz o pracy. Dość już o mieszkaniu i przyjemnościach.
Dziś trzy kwestie. Zacznę od naszej bohaterki 3-ciego wieku. Ma już 9 godzin i problemy ze zmianą na trzeci bieg. Nie może go odnaleźć w czasie jazdy, kiedy to proszę o niespoglądanie na dźwignię zmiany biegów. Jednocześnie, zanim go odnajdzie prędkość spada i nadaje się na jedynkę bardziej niż na trójkę ... Ćwiczymy wkładanie biegów przed każdą jazdą, ale w praktyce różnie to wychodzi. Generalnie, potrafi już dodawać gazu przy ruszaniu, czasem tylko myli sprzęgło z gazem - ale to drobiazg :D Obecnie stale miasto, miasto i jeszcze raz miasto. Coraz pewniej, (niestety bez dynamiki) i lepiej. Pani popełnia jeszcze mnóstwo innych błędów, ale na razie nie mogę się tego czepiać.
Jest w tym coś jeszcze, czego nie bardzo rozumiem. Kobieta zaproponowała dokupienie dodatkowych godzin i pojeżdżenia "ot tak - mniej formalnie, w którąś sobotę - firma nie musi wiedzieć" ... Ale po co, skoro ma jeszcze tyle kursowych ? Co znaczy niej formalnie ? Czyżby moje tempo było jednak zbyt duże na jej możliwości ? I co znaczy "firma nie musi wiedzieć" ? Odpowiedziałem jej, że lojalność to bardzo ważna cecha pracownika - nie wiem jak to przyjeła ... Powoli zaczynam się domyślać, o co jej chodzi ale pozostawię tę kwestięna później.
Ogólnie jej jazdę można poównać do określenia lento (wolno, okr. agogiczne)
Drugi bohater dzisiejszego bloga, to klient na dodatkowe doszkolenie. Wziąłem go na godzinę 18 do 20. Co prawda miałem inne plany, ale czego nie robi się dla klienta...
Rozpoczynam na drugim końcu miasta. Standardowe pytanie: kiedy zdaje pan egzamin ? A gość wyjmuje prawo jazdy: - prawo jazdy mam już kilka lat - chciałbym przypomnieć sobie jazdę. Rozpoczął ostro i zdecydowanie, stanowczo (decioso). Na początku to tolerowałem, ale gdy po chwili gość nie reagował na moje polecenia zaczęło się robić niezbyt ciekawie. Przekroczenie prędkości, najeżdżanie na linie poziome ciągłe, nieprawidłowa technika hamowania, kierowania i ruszania to błędy wielokrotne które popełnił w ciągu pierwszych 10-ciu minut. Po kolejnym skrzyżowaniu mój ostrzejszy komentarz wyhamował go na kilka sekund. Dalej nie zatrzymał się przed znakiem B20 (stop). Wtedy oznajmiłem mu iż moja uwaga na ten temat jest ostatnią skierowaną do niego. Poprosiłem o skupienie uwagi, znaczne zmniejszenie prędkości i obserwację znaków drogowych. W 15 minucie jego "jazdy" wjechaliśmy w strefę zamieszkania z prędkością 40 km/h (i stale rosnącą). Następnie przejechał na wprost za znakiem C4 (nakaz jazdy w lewo za znakiem) i wyhamowałem auto przed znakiem B1 (zakaz ruchu w obu kierunkach). Zdenerwowałem się jak rzadko kiedy. Ostry, treściwy komentarz zakończył ten cyrk.
Popsuł mi kompletnie wieczór, na nic nie miałem ochoty. To druga taka sytuacja w mojej pracy jak do tej pory.
Natomiast dziś, kolega poprosił o przeprowadzenie egzaminu wewnętrznego. Rzadko się zdarza wynik pozytywny, ale dziś było niemal bezbłędnie. Pozytywne zakończenie było jak najbardziej na miejscu. Szczególnie dało się wyczuć zwracanie uwagi na to co zaznaczyłem na samym początku: obserwację rejonów przejść dla pieszych i zachowywanie właściwych odstępów. Jechał po prostu śpiewnie ! Brawo. Ciekawe, czy zda ...
PS. Kto zmienił język na angielski ?
Może ta pani myśli, że jak zapłaci ci do kieszeni, to będziesz bardziej... uhmmmm... ludzki?
OdpowiedzUsuń:P
A o co chodzi z tym angielskim?
Aaaaaaaaaaaaaaaaa... Publish your comment a zawsze było Publikuj komentarz.
OdpowiedzUsuńA co tam... Trzeba się przyzwyczajać. Za 50 lat wszyscy będą mówić tylko po angielsku :P To oczywiscie wersja optymistyczna. Pesymistyczna brzmi: po chińsku.
TO chyba dobrze że chodzę na kurs angielskiego ? (jeszcze chodzę :P)
OdpowiedzUsuńA kobieta jest przytłoczona tym, że każdy nad nią się lituje w firmie. Księgowa pomaga jej w rozwiązywaniu testów, pozostali trzymają za nią kciuki itp itd. Co za dużo to niezdrowo.
Jutrzejszą jazdę rozpoczynamy od niej z domu, aby w firmie jej nie widzieli ...
I już jest po polskiemu :P :D
OdpowiedzUsuń