Jeden z ostatnich dni pracy, to przekrój możliwości i fantazji kursantów.
Dzień zaczął się od ciężkich dwóch godzin, gdzie osoba miała problemy z opanowaniem placu manewrowego. No cóż - zdarza się. Tyle że jest jeden problem. Wyjeżdżone 28 godzin. Z miastem jest podobnie.
Tekst, który zapamiętam na długo był fantastyczny. Stały pojazdy po LEWEJ stronie drogi, a osoba jadąca pyta- Czy ich także trzeba omijać ? - A jak Pani chce to zrobić ? - odparłem po dłuższej chwili.
Na koniec jazdy, stwierdziła, że jeszcze 5 godzin i idzie na egzamin. Tu nieco się zdziwiłem, bo jeśli po 5 godzinach się nauczy, to byłby cud ... Jej wybór, wg mnie, potrzeba jeszcze 20-25 godzin ...
Następna osoba, choć ma na koncie 14 godzin, uruchomiła auto bez sprzęgła. Trochę mnie to zirytowało, bo jak można nie pamiętać o tak ważnej sprawie ? W czasie jazdy spytałem jakie znaki minęliśmy - dwa razy nie wiedziała. W końcu pojechałem na miejsce, gdzie musi patrzeć na znaki (a przynajmniej brak ich obserwacji nie ujdzie na sucho). Efekt - próba wjechania (moja interwencja) na drogę oznaczoną zakazem wjazdu (B2), wcześniej zignorowanie znaku nakaz jazdy w lewo za znakiem (C4). Tu już miałem dość. Ostry komentarz i ponowny przejazd tą samą ulicą. Dalej już tylko powolny przejazdy przez osiedlowe uliczki z nauką patrzenia na znaki.
Był środek dnia, na szczęście im bliżej końca, tym lepsi kandydaci na kierowcę.
Przy końcu kursant, który mając 10 godzin jeździł bardzo dobrze. Poprawić należało tylko parkowanie w bardzo ciasnych miejscach, technikę hamowania. Byłem ciekaw, czy zaliczy test obserwacji znaków poziomych (wjazd do obiektu poprzedzony ciągłą linią). Niestety, dwa razy przejechał bez zatrzymania. trzeba ćwiczyć, ale droga do sukcesu jest znacznie łatwiejsza niż mają przed sobą osoby powyżej.
ja to Cie normalnie podziwiam - strzelalabym do tych kursantow po takich numerach jakie wycinaja :)
OdpowiedzUsuńGdybym tak robił, musiałbym już szukać innej pracy.
OdpowiedzUsuńja rozumiem, ze kursant powinien jezdzic bezpiecznie i w miare sprawnie, ale badzmy szczerzy, to jak u nas zdaje sie egzaminy to cyrk, a mam porownanie jak to wyglada w innych krajach. 20? 25 godzi nwiecej? czemu nie. moze od raz 100? w ten sposob to chyba licencje pilot bedzie latwiej zdobyc i taniej. podstawowy blad polega na tym, ze u nas nie wolno miec tymczasowgo prawa jazdy i mozliwosci jazdy z np. kims z rodziny. dopuszczenie do czego takiego powinno byc po zdaniu egzaminu wewnetrznego tylko z wieksza tolerancja drobniejszych bledow. dopiero wtedy kursant by decydowal czy chce podchodzic do prawdziwego egzaminu czy tez dalej sie szkolic. tylko dlaczego musi kupowac godziny w szkole jazdy? ludzie czesto maja ochote, ale koszty sa kosmiczne przy 20 godzinach czyli rezygnuja i jakosc prowadzenia samochodu maleje, a w ten sposob mogliby jezdzic wystarczajaco dlugo, az poczuja sie na silach podejsc do panstwowego egzaminu. oczywiscie ludzie, ktorzy nie nadaja sie do tego kompletnie nie przeszliby wewnetrznego czyli ryzyko minimalne.
OdpowiedzUsuń