piątek, 6 czerwca 2014

Waaaakacje - c.d.


Czwartek - to dzień bez większego zaangażowania - to w końcu urlop! :) Oczywiście nie lubię nic nie robić, więc postanowiłem wybrać się do Rethymnon na miejscowy bazar (odbywający się w czwartki i soboty). Wiadomo, że lepiej kupić typowo greckie produkty na bazarze niż w super marketach. Okazało się, że to świetne miejsce na spróbowanie lokalnych specjałów: oliwy extra vergine, alkoholu pod nazwą Raki, oliwek, bardzo słodkich melonów i pomarańczy, seru feta itd. Kreteńczycy są bardzo hojni i życzliwi. Są też głośni i bezpośredni.


Targ był pełen ludzi, zapachy cytrusów mieszały się z zapachem suszonej bazylii i oregano oraz z pieczywem - co kilkanaście metrów znajdowały się mobilne stoiska z pięknie wyglądającym chlebkiem i różnymi bułkami. Obładowany drobnymi prezentami dla bliskich po 2-3 godzinach chodzenia wybrałem się na coś do picia i zjedzenia. Niedaleko słynnej fintanny Rimondi w samym centrum Rethymnon znajduje się cudna tawerna Kyria Maria. Prowadzi ją młoda kobieta (maksymalnie miała 38 lat), która chyba wkłada całe serce w to miejsce.


Pierwszy raz piłem tak pyszny sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy (3 EUR) i jadłem tak pyszną sałatkę grecką (5.5 EUR). Jestem zauroczony tym magicznym miejscem, oraz ludźmi tam spotkanymi. Wdałem się nawet w małą dyskusję z ojcem (chyba) właścicielki - jest typowym Kreteńczykiem - widać że nigdzie się nie spieszy, nie goni, za to cieszy z każdej chwili - zazdroszczę mu tego dystansu i wyluzowania. Wraz z rachunkiem otrzymaliśmy mały deser (free) - ciastka w kształcie pierogów ze słodkim serem. Przepyszne!


Nie chcąc opuszczać tego miejsca postanowiłem wypisać kartki pocztowe. Czas umilały nam śpiewy skowronków, które miały swoje domki tuż przy tawernie. A potem powrót do hotelu i ... pływanie w basenie/opalanie/pływanie w morzu/opalanie aż do późnego wieczora! :)


Piątek - o 6.15 zbiórka przy hotelu i wyjazd do Samarii - najdłuższego wąwozu w Europie. Cały autobus ludzi + przewodnik mówiący w pięciu językach. Po 3 godzinach jazdy jesteśmy na miejscu i rozpoczynamy schodzenie - bowiem szlak 16 km biegnie prawie cały czas w dół. Odpowiednie obuwie i woda - to bezwzględnie wymagane atrybuty wycieczki. W Samarii nie ma zasięgu GSM, a co kilka kilometrów znajdują się punkty medyczne które w razie problemów mogą osiołkiem (!) lub helikopterem dostarczyć kontuzjowanego turystę. Jak piszą w sieci, dość często ludzie łamią tam nogi, więc tym bardziej musiałem uważać. 16 km idzie się w około 6-7 godzin (z małymi przerwami na foto/wodę). Droga wiedzie wzdłuż rzeki, jest kamienista i dość trudna.


Po 6 godzinach dotarłem do końca - południowego krańca wyspy i Morza Libijskiego - ciepłego i wręcz zachęcającego do kąpieli (pomimo braku ręcznika itp gadżetów nie mogłem sobie odmówić - tym bardziej że prom był dopiero za 1.5 h). Tu zmęczone stopy przez chwilę choć odpoczęły. No właśnie - prom, ponieważ w tej miejscowości (Agia Roumeli) nie ma żadnej drogi prócz wodnej. Pół godziny i jesteśmy w miejscu, skąd autokarem wracamy do hotelu. Dzień pełen wrażeń :)


Sobota - to  ostatni dzień (nie licząc niedzielnego wylotu), postanowiłem jeszcze raz wybrać się do Rethymnon. W zasadzie to wydałem ostatnie euro na prezenty, wysłałem jeszcze kilka kartek pocztowych i znów wybrałem się do tawerny Kyria Maria. Pani oczywiście nas poznała i jeszcze bardziej miło zostaliśmy przyjęci. To bardzo urocze miejsce, na pewno jeszcze kiedyś je odwiedzę. A wieczorem piękny zachód słońca...


No i niedziela - o 14.30 transfer na lotnisko, a wcześniej ostatnie tak pyszne hotelowe śniadanie, ostatnia kąpiel w Morzu Kreteńskim, wymeldowanie z hotelu i podróż na lotnisko. Wylot z Krety opóźnił się o ponad 2.5 godziny, co spowodowało że zarezerwowany i opłacony wcześniej bus z Warszawy odjechał w siną dal. Niestety, w rozkładzie jakiejkolwiek komunikacji jest biała plama - od 22.30 do 2 w nocy nie ma żadnego połączenia, więc pozostało mi/nam koczowanie na dworcu centralnym. Nie wiedziałem, że stolica jest tak brzydka i nieprzyjazna w nocy.

c.d.n.

6 komentarzy:

  1. Dużo o jedzeniu. Nie wiedziałem, że z ciebie taki smakosz :)

    Nie było w Warszawie nikogo znajomego, kto mógłby was przenocować?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli wakacje udane :D Nie zazdroszczę tego tkwienia na dworcu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo udane, nawet opóźniony przylot nie zepsuł pozytywnego wrażenia całości :)

      Usuń
  3. Ten zachód słońca jest przepiękny:)

    OdpowiedzUsuń