piątek, 21 listopada 2014

Nowe życie :)

Dziś stanął mi zupełnie nieoczekiwanie. No dobrze, przeczuwałem nadchodzącą katastrofę, nawet podładowałem go ostatnio i oszczędzałem mniejszym poborem prądu. Dziś moje Suzuki w połowie jednej z jazd zbuntowało się i stanęło w miejscu.

A była to pierwsza godzina jazdy pana P. który liczył na to, że przynajmniej odrobinę się przejedzie. Oczywiście mógłbym uruchomić go "na pych", ale jakoś nie miałem ochoty przy kursancie (tym bardziej rozpoczynającym przygodę kursową) tego robić. Więc po godzinie jazdy poprosiłem kolegę, który podjechał i popchnął mnie nieco, a to wystarczyło by z trzeciego biegu uruchomić silnik.

Wykorzystując godzinną przerwę od razu podjechałem do serwisu akumulatorowego, gdzie miła, fachowa i szybka (a jaka przystojna!) obsługa zdiagnozowała koniec życia akumulatora. Nie pozostało więc nic innego, jak wymienić go na nowy. Po kilku minutach Swift obudził się, jakby dostał nowe serce :) Kontrolki zaświeciły pełniejszym kolorem, radio złapało nowe stacje a silnik "odpalił" na przysłowiowy dotyk :))

Zapewne największy wpływ na trwałość akumulatora ma niecodzienna - bo związana z nauką jazdy jego eksploatacja. A najbardziej przykrym momentem jest próba uruchomienia auta na biegu z jednoczesnym wciśniętym silnikiem. Kilka takich prób najczęściej kończy się kompletną i nieodwracalną awarią akumulatora. Mój i tak wytrzymał długo, bo ponad 2 lata, koledzy już dawno wymienili na nowy.

6 komentarzy:

  1. Transplantacja akumulatora :D życzę Swiftowi zdrowia ;)
    Zdajesz sobie sprawę jak brzmi 1 zdanie? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. my też kupiliśmy nowy rok temu w zimę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To gwarantuje spokój w kwestii zasilania w prąd :)

      Usuń