Tak jak pisałem w środowym podsumowaniu tygodnia, pojawił się u nas nowiutki sprzęt. Komputery, laptopy, nowe czytniki do kart i inne elementy których nigdy tu nie było. Firma postanowiła podnieść poziom zabezpieczeń, do czego przygotowywała się od pewnego już czasu (głównie dział informatyków). Nam po prostu zostało przedstawione - za kilka tygodni przechodzicie na nowy system - będzie lepszy, szybszy, bardziej bezpieczny i mniej awaryjny.
W tym celu każdy z nas musiał udać się do jednej z firm w dużym mieście, związanych z bezpieczeństwem internetowym, gdzie m.in. zostały pobrane odciski palców oraz skany tęczówki oka. Jeszcze czegoś takiego nigdy nie miałem, ale muszę przyznać że pracownik który mnie obsługiwał rzeczowo tłumaczył krok po kroku co i jak robić. Po wszystkim odbyło się szkolenie z obsługi nowego systemu - który jest o kilka epok lepszy niż ten który mieliśmy do tej pory. A przynajmniej tak mi się wydaje.
Do tej pory korzystałem (z pewnymi zmianami) z dwóch kart oraz dwóch haseł (4 i 6 cyfrowych) które spokojnie wystarczały do operacji które wykonywałem, a obecnie musiałem ustanowić kolejne dwa hasła (co najmniej 8 cyfr, duże i małe litery, znaki specjalne) a jedna z kart została zmieniona na inną - umożliwiającą zupełnie nowe metody autoryzacji. Oczywiście nie mogę ich (kart) zgubić, bo to byłaby katastrofa. Podczas wykonywania poszczególnych operacji wpisuję aż cztery różne hasła/pin-y a na końcu potwierdzam odciskiem palca. Kosmos. Muszę uważać, aby nie pomylić poszczególnych haseł do kart - co bardzo często zdarza się moim współpracownikom.
Mimo zapewne lepszych podzespołów komputerów mam wrażenie, że wszystko trwa dłużej. Teraz odbywa się to tak:
- logowanie do systemu (po każdym kliencie musi nastąpić wylogowanie, więc co jakiś czas powtarzam cały cykl czynności) poprzez przyłożenie karty (ta nowa jest zbliżeniowa);
- wpisanie hasła (komputer chwilę myśli);
- ekran powitalny (na szczęście wyświetla się dość krótko);
- wybór konkretnej operacji (kilka kliknięć);
- zatwierdzenie - wpisanie drugiego hasła (komputer znów myśli);
- ponowne zatwierdzenie (pytanie systemowe "czy na pewno chcesz zatwierdzić operację x?") oraz wpisanie trzeciego hasła;
- tutaj komputer kilkanaście sekund w ogóle nie reaguje "mieląc" informację i - jak sądzę - aktualizując wyniki na serwerach;
- przechodzę do innej opcji i wybieram odpowiednią pozycję, po czym znowu wpisuję hasło - na szczęście ostatnie;
- ale - to ostatnie hasło dodatkowo zabezpieczone jest jeszcze odciskiem palca, więc przykładam i czekam, czekam, czekam...
- koniec - operacja zatwierdzona, komunikat "operacja potwierdzona certyfikatem x autoryzowana przez y w dniu/godzinie"
- drukarka wypluwa potwierdzenie papierowe (w dwóch egzemplarzach);
- klikam "ok" ufff - czas się wylogować i zrobić herbatę, bo za kilkanaście minut kolejny klient...
Jak w jakimś futurystycznym filmie. ;)
OdpowiedzUsuńTeż czasem myślę że ten mój Departament to taki matrix 😁
UsuńAż się człowiek dziwi, jak twój Departament mógł w ogóle pracować przed nastaniem ery komputerów i tych wszystkich zabezpieczeń.
OdpowiedzUsuńWtedy wszystko robili ręcznie, wiem bo mi opowiadali ile było roboty przez te wszystkie lata...
Usuń