No i stało się. W zasadzie, to była to tylko kwestia czasu, choć inni mieli już to za sobą nie raz i nie dwa, ja wciąż oberwałem tylko raz. Do dzisiaj. Kolizja, bo o niej mowa to coś nieprzyjemnego, co wydarza się dość często w tym zawodzie.
A więc, dojeżdżając do skrzyżowania na którym mieliśmy skręcić w prawo, kierujący z tyłu chciał jechać na wprost i popełnił błąd, źle oceniając odległości i uderzył prawym przodem w mój lewy tył ... Wychodzę więc z auta, pobieżnie oglądam szkody i zjeżdżamy na bok, a właściwie to przejeżdżamy skrzyżowanie i parkujemy na zatoczce parkingowej.
Straty nie wydają się zbyt wielkie, lecz poszycie zewnętrzne niektórych elementów jest naruszone. To elementy, których się nie naprawia a jedynie wymienia (te nowe auta ...). Sprawca przyznaje się do winy i proponuje pewną dość małą sumę jako rekompensata strat. Trochę mnie to nie przekonuje, więc proszę o pomoc kolegę z pracy, który za sprawą licznych zdarzeń na drodze, temat kolizji ma w małym paluszku. W międzyczasie telefon do ASO z pytaniem o ceny części. Okazuje się, że koszty naprawy są kilkakrotnie większe od sumy proponowanej od sprawcy kolizji.
Sprawdzenie dokumentów pokazuje, iż ów kierujący ma spore doświadczenie. Prawo jazdy od długiego czasu, w dodatku kategorie A, B i C. Nieuwaga. Błąd. Chwila i problem gotowy. Po wspólnych ustaleniach decyzja zakończenia sprawy jest następująca: zgłoszenie szkody do ubezpieczyciela bez wzywania policji. Po kilku minutach sprawa wstępnie została załatwiona. Potem tylko oględziny, wycena i naprawa lub odbiór gotówki.
To moja druga kolizja w pracy i pewnie nieostatnia. W zasadzie to i tak długo udało się tego unikać. Mam nadzieję, że to nie jest początek jakiejś nowej fali ...
przyszła kryska na Matyska :P
OdpowiedzUsuńkiedyś musiało cię dopaść ale ciesz sie że tylko "lekkie uszkodzenie poszycia" , gorzej jakby ci skrócił auto o bagażnik :P :D
Ty to wiesz jak pocieszyć :/
OdpowiedzUsuńMogło być gorzej..... Gdybym to ja jeździł po twoim mieście :-)
OdpowiedzUsuńNie ma się czym przejmować, zwłaszcza że to ktoś ciebie stuknął a ubezpieczyciel zapłaci.
OdpowiedzUsuńO wiele gorsza jest sytuacja odwrotna. Ja byłem niestety raz tym wjeżdżającym w tyłek :P
Byłem strasznie głodny i zacząłem jeść kupionego chwilę wcześniej pączka, cały czas jadąc w korku. A w korku - sami wiecie - rusza się i hamuje, rusza i hamuje. A że było po deszczu, to gdy w pewnej chwili auta przede mną przyhamowały, ja nie zdążyłem i stuknąłem dostawcę z Telepizzy. W jego fiacie 126p popękał zderzak. Skończyło się na stówce z ręki do ręki.
Czarcie, to jest znakomity pomysł :))
OdpowiedzUsuńWalp: pączki, potem pizza. Ty to masz szczęście, a ja trafiłem na jarosza ;(
ale Pszczola poooowiedz, ze to Ty prowadziles....pooooowiedz....:)
OdpowiedzUsuńW czasie kolizji ? Byłem w pracy, więc siedziałem obok kandydata na kierowcę :)
OdpowiedzUsuń