wtorek, 2 września 2014

Bułgaria - część 2

Klify w Sozopolu, dalej muzeum
Kolejna z zauważonych kulturowych różnic - Bułgarzy uśmiechają się jeszcze rzadziej, niż Polacy. W sklepach nie ma mowy, by sprzedawca przywitał w jakikolwiek sposób wchodzącego klienta. Wydaje się, że ludzie tam pracują za karę a każdy klient to wróg nr 1. Nie dość że przyszedł, to jeszcze zawraca głowę jak o coś zapyta (a np czytników z cenami oczywiście nigdzie nie widziałem). Dość dużo zakupów robiłem w różnych sklepach i w zasadzie brakowało mi tylko tego, by towar został zapakowany w starą, pożółkłą gazetę z cyrylicą. To dopełniłoby obrazu, jaki za każdym razem miałem w głowie. Ale nie, w Bułgarii wszystko pakuje się w nieekologiczne foliowe woreczki które są za darmo. Kiedy my jesteśmy na etapie innej świadomości w tym względzie, Bułgarzy korzystają z foliowej rewolucji i mnóstwo rzeczy pakują oddzielnie.
Przejście dla pieszych

Inaczej jest zwłaszcza w większych miastach w restauracjach. Przy tym nie ma znaczenia, czy obsługa mówi po angielsku, czy jednak po rosyjsku (bardzo zbliżony do bułgarskiego). Tam klienta traktuje się o kilka klas lepiej, tam klient nigdy nie przeszkadza, jest zauważony i dopieszczony. Także na stoiskach z pamiątkami jest nieźle, choć sprzedawcy dopiero uczą się innego podejścia w tym temacie.

Zabytkowe mury miasta Sozopol nocą
Poza brudnymi autami Bułgaria wyróżnia się jeszcze okropnym stanem dróg, kiepskim oznakowaniem i brakiem elementów zabezpieczających przed wypadkami, które można spotkać już nawet w Polsce. Dziury, wyboje, jakieś poprzeczne fałdy i mega - pęknięcia na jezdni w zasadzie eliminują przyjemność z jazdy. No chyba, że ktoś ma pneumatyczne zawieszenie. Na głównych drogach trzeba uważać, bo jazda z nieco większą prędkością może źle się skończyć (właśnie ze względu na stan jezdni). Po zjechaniu z głównej, trzeba jechać slalomem, by nie uszkodzić auta. Czasem dziurę omija się poboczem, czasem chodnikiem (tylko nieco mniej podziurawionym) a czasem zwalnia się do 10 km/h. Oznakowanie na autostradach jest w miarę ok, ale na innych drogach jeśli jest drogowskaz, to jakieś 10-20 m przed skrzyżowaniem. Masakra.

Wiatraki mniejsze i większe - w Sozopolu jest ich sporo
Wszechobecna policja stoi i się przygląda. Nie reagują, gdy ktoś przejeżdża ciągłą, zatrzymał się na przejściu totalnie blokując ruch pieszym, czy zatrąbił by pozdrowić przechodzącego nieopodal krewnego. Policjanci stoją (najczęściej w grupie 3-4 osobowej w tym jeden z formacji traffic police) i obserwują, od czasu do czasu rutynowo zatrzymując pojazdy - jakby bardziej dla statystyki niż poprawy bezpieczeństwa. Rozbawiła mnie sytuacja, gdy pewnego razu wracając do hotelu w okolicach późnej nocy na najważniejszym skrzyżowaniu na samym środku stał policyjny Citroen Xarana samym środku skrzyżowania. I co z tego? To, że nie miał włączonych ŻADNYCH świateł, policjanci kręcili się obok, dobrze że choć mieli kamizelki...

W ostatnim odcinku: m.in. o jedzeniu i prezentach.

7 komentarzy:

  1. Czym jeździłeś po bułgarskich drogach? Wypożyczyłeś na urlopie samochód?

    OdpowiedzUsuń
  2. A co to za narzekanie?:))) Miała być sama radość z urlopu:)) Nie widziałeś chyba dróg ukraińskich:)
    Wbrew wszystkiemu - pozachwycam się widokami na powyższych fotografiach, z wyjątkiem przejścia dla pieszych:) Klif wart zobaczenia nawet jeśli trzeba było tam dotrzeć po dziurawej drodze:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto! :)

      Usuń
    2. Szkoda, że nie mogę tego zobaczyć na własne oczy (na razie :-)

      Usuń
    3. No cóż - na mnie czeka Kreta, na Ciebie Sozopol? :)) Czy to nie brzmi dobrze? :))

      Usuń
    4. Powiem więcej - brzmi to bardzo dobrze:-D

      Usuń