piątek, 6 lutego 2015

City tour

Jest piątek, 9 rano, stawiam się przy firmie, do auta wsiada kursantka M. (9 godzin jazdy ma za sobą) i jedziemy po drugiego kursanta A. (ten ma już 18 godzin). Lekko prószy śnieg, nawierzchnia jest raczej sucha, prawie bezwietrznie. Mam dwie osoby na pokładzie i właśnie wyruszyliśmy w trasę do większego miasta. Kursanci wracają sami, ja tu zostaję.

Dziewczyna jest pod sporym wrażeniem, jak mówi śniło jej się że jeździła po tym mieście, że co chwilę na nią trąbili i że byliśmy takim "popychadłem". W dodatku jej znajomi pukali się w czoło, gdy dowiedzieli, że wybiera się na trzy godziny w trasę i inne miasto. W ich mniemaniu nie warto na to tracić godzin, bo raz że szkoda czasu na trasę, a dwa - że w tym innym mieście nie będzie zdawała egzaminu, więc po co tam w ogóle jechać?!

Co za prymitywizm. Na szczęście M nie posłuchała i potwierdziła, iż to ja mam rację. Jechała nieco wolniej niż A (zmieniali się co jakiś czas), maksymalnie 90 km/h, ale w mieście "szalała" na całego! Rozluźniona i uspokojona robiła to, co już do tej pory umiała, nikt na nią nie trąbił i nie popychał. Zupełnie inaczej to sobie wyobrażała, o wiele gorzej. Wysiadła zachłyśnięta szczęściem jazdy po dużym mieście, i chyba tylko mój ograniczony czas spowodował że musieliśmy skończyć. Bo wysiadając powiedziała: ja nie chcę do domu, ja chcę jeździć!

miasto, z rejestratora
Ależ mi miło :)) Dla takich chwil warto pracować! Tymczasem chłopak czuł się o wiele pewniej, jedynie bał się trochę miasta, ale w trasie jechał równe 120 km/h wyprzedzając sporo wolniejszych aut. Wszyscy jego znajomi byli zaskoczeni tym, że on jedzie taki kawał drogi (około 70 km) w trasie, a potem ćwiczy w tak dużym mieście. Bowiem nikt z nich podczas kursu nigdy nie opuścił granic miasta. Smutne, ale prawdziwe. Zazdroszczą jemu, a mnie rozpiera duma!

W mieście porusza się tak, jakby znał te miejsca od małego. Prawie nic mu nie podpowiadam, fajnie czyta oznakowanie i bez wahania pokonuje kolejne kilometry. Uśmiech nie znika z jego buzi, jest szybki oraz nie arogancki (często jest tak, że po kilkunastu minutach jazdy po innym mieście kursant  widzi że to nic tak trudnego jak myślał, i zaczyna jeździ byle jak, staje się bezczelny i obojętny na moje uwagi). A jest grzeczny, rozmowa z nim odbywa się na wysokim poziomie - dokonałem dobrego wyboru proponując akurat tym kursantom taką wycieczkę :)

Odbiera go ojciec który był akurat w mieście załatwiając swoje sprawy. A wysiadł zachwycony, zapewne całą drogę powrotną opowiadał ojcu o swojej jeździe. I mam nadzieję że to samo opowie swoim znajomym rówieśnikom, którzy na oczy nie widzieli trasy/czwartego i piątego biegu, a na prędkościomierzu więcej niż 50!


pan przebiegający na czerwonym, z rejestratora
Podsumowanie. Fajna trasa, świetne miasto, uśmiechy od ucha do ucha, humor/dobry nastrój i dystans, zjedzone kanapki i ... przygoda w toalecie. Ja (oraz A) odwiedziliśmy wersję ze słonecznikami (dla mężczyzn) - tzn toaletę na jednej ze stacji paliw, gdzie na ścianach umieszczono wielkie tapety pięknych słoneczników. Ale M ... miała mały kłopot. Po wejściu do łazienki (dla pań oczywiście) nie mogła się z niej wydostać. Na szczęście wzięła ze sobą torebkę (kobiety się z tym nie rozstają?) i zadzwoniła do mnie że nie może wyjść! Okazało się, że klamka po prostu się urwała uniemożliwiając otwarcie drzwi z wewnątrz. Po uwolnieniu M (wystarczyło pociągnąć za klamkę z zewnątrz) poinformowaliśmy obsługę o usterce i z jeszcze większymi uśmiechami udaliśmy się na dalszą jazdę :)

Muszę częściej organizować takie wyjazdy. Kursanci sporo się uczą, a przy okazji mają mnóstwo frajdy :)) Oboje przejeździli po około 80 km, mnie kosztowało to trochę więcej niż zwykle, ale czy wszystko trzeba przeliczać na pieniądze?

9 komentarzy:

  1. Miło się czyta takie pozytywne opisy ;)
    Ja też zazdroszczę twoim kursantom ;)
    A co do przygody w toalecie mam koleżankę z wyjątkowym talentem do takich wpadek i często trzeba ją ratować :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale się nie dziwię, że wszyscy troje mieliście tyle frajdy i dopisywały Wam dobre nastroje:) Wszystkiego nie można przeliczać na pieniądze, czasami warto pracować dla samego zadowolenia. Podkreślam - czasami:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry humor to podstawa:) I nastrÓj także :))

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. I nic.

      Ewentualnie bym zmienił "jest szybki oraz nie arogancki" na "jest szybki, ale nie arogancki"

      Usuń
  4. Dlatego ja się cieszę, że moje OSK było w mieście powiatowym, a na jazdy "miejskie" musieliśmy jechać trasą do miasta wojewódzkiego :) Na każdej lekcji miałam ~40 km trasy :)

    OdpowiedzUsuń