środa, 4 lipca 2018

Aby dotrwać... (1)

Jakiś czas temu pisałem o kursantce (46 lat), która bardzo długo ustawiała wszystkie rzeczy do jazdy. Miała wtedy początkowe jazdy, ale dziś ma już 22 godziny. Nie wiem jakim cudem, ale przez ten czas udało mi się zachować całe, nieuszkodzone przez nią auto - mimo że robiła wszystko aby było inaczej. Jej dzisiejsza jazda wyglądała tak:

Epizod I - ruszanie

- ten bardzo skomplikowany proces nadal nie został opanowany. Najczęściej (średnio 9 na 10 razy) podczas ruszania auto jej gaśnie, przyczyn jest kilka - puszcza sprzęgło zbyt szybko; ma inny bieg niż pierwszy (najczęściej ten na którym jechała wcześniej - czyli dwójkę); lub wciska hamulec - tak, wciska hamulec podczas ruszania.  Za to gdy trzeba się zatrzymać ona najczęściej wciska gaz. Do końca.

Jednocześnie muszę dodać, że jest coś co opanowała nieźle. To ruszanie bez sprzęgła. Czasem szybko się orientuje że auto zgasło, wtedy w mgnieniu oka przekręca kluczyk i rusza natychmiast - bo bez użycia sprzęgła. Ale to też tylko wtedy, gdy jednocześnie nie wcisnęła hamulca.


Dojeżdżając do skrzyżowania muszę mówić jej co zrobić, bo inaczej nie robi nic. Ale, to że mówię nie znaczy że to zrobi. Najfajniej jest, gdy sama wpadnie na to aby popatrzeć w prawą i lewą stronę czy droga jest wolna - wtedy i tak niezależnie od sytuacji wciska cokolwiek - ale do samego końca. Najgorzej gdy trafi na hamulec, a porusza się drogą z pierwszeństwem. Naprawdę coś nad nami czuwa, bo już tyle razy było tak blisko kolizji... (domyślacie się, że po każdym takim "incydencie" stajemy z boku i tłumaczę co i jak?)

Epizod II - światła i płyny

- czyli pierwsze zadanie egzaminacyjne. Trzeba sprawdzić obecność płynów i działanie świateł. Wczoraj, gdy miała 20 i 21 godzinę jazdy, na placu spędziliśmy równe 70 minut na naukę włączania świateł. I myli się ten, kto sądzi że robiła to pierwszy raz - robiła to już co najmniej 8 razy. Po tym czasie spędzonym na tłumaczeniu, rysowaniu, pokazywaniu i sprawdzaniu świateł muszę stwierdzić, że należy ten wątek powtórzyć, ponieważ ona nadal nie potrafi włączyć świateł mijania, przeciwmgłowych tylnych ani drogowych. Zastanawiacie się jak to możliwe? Hmm, ja także...

Epizod III - plac manewrowy

- cofnąć pomiędzy liniami i pachołkami? Niewykonalne i niemożliwe. Jeszcze nigdy, ani razu nie udało jej się zrobić tego zadania. Mimo tego że do znudzenia mówię i tłumaczę, rysuję i sam pokazuję jak należy zrobić to zadanie, dla niej to wciąż czarna magia. Zawsze wjedzie w któryś pachołek, kołami najedzie na linie, auto jej zgaśnie lub - jak ostatnio - totalnie mnie olewa. Mianowicie, w końcu pozwoliłem jej samodzielnie wjechać w pozycję początkową do zadania - ot 4 metry do przodu. Ale po wjechaniu miała się tam zatrzymać. Wyjaśniłem jej to, potem zapytałem aby powtórzyła po mnie, znów wytłumaczyłem i ponownie zapytałem - odpowiedziała właściwie. Przypominam - po 4 metrach ruszenia do przodu, miała się zatrzymać. Wychodzę więc z auta, otwieram stanowisko do wjazdu, a ona co robi? Najpierw kilkanaście razy auto gaśnie, a potem po ruszeniu zamiast zatrzymać się w pozycji początkowej, pojechała dalej. Wpadłem jej do samochodu przez otwartą szybę (dobrze że otworzyłem ją do końca) zaciągając hamulec postojowy z całej siły, bo ona oczywiście już wciskała gaz do końca. Udało się, moje posiniaczone miejsce w okolicy bioder niebawem się zagoi.

Pozostawianie jej bez opieki nie jest wskazane...

c.d.n.

20 komentarzy:

  1. A co to za problem ruszyć z dwójki? Z trójki też się da :P tak, tak wieki temu sprawdzałam :D
    Za to bez sprzęgła jeszcze nie próbowałam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może automatcznya skrzynia biegów By coś pomogła ?

    OdpowiedzUsuń
  3. (...)"udało mi się zachować całe, nieuszkodzone przez nią auto - mimo że robiła wszystko aby było inaczej."(...)
    Wszak teraz jest sprawdzian Twojego refleksu. Nikt inny jak ona nie zrobi tego lepiej.
    Mam wujka 76 lat, któremu najlepiej na kompie wychodzi zamykanie programów i choć, jak mu tłumaczę coś innego, to i tak zamyka inne otwarte programy, bo widać cieszy się wewnętrznie z tego, że coś jednak mu się udało. Już już wszystko pozamyka, czasem nawet kompa, to później jak trza się uczyć, to nagle ma coś zupełnie innego do zrobienia i tyle z nauki, choć to on chce by mu wytłumaczyć co zrobić, by "coś" np. działało.
    Co do kursantki, bo pisałem to u Cb. w komentarzach już dwa razy, napiszę trzeci. Ona się nie nadaje, Ty to wiesz, a jeżeli jej tego nie przekażesz, to niech to zrobi ktoś inny. (wiem, ta nieszczęsna kasa, ośrodek się cieszy, bo ma wpływ i tu jest pies pogrzebany)
    To samo robią szkoły, trzymają debili w ławkach szkolnych, bo mają za to płacone, normalnie powinno się ich wywalić do szkoły ułomków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałem że to napiszesz. Czy się nie nadaje - skąd mamy to wiedzieć, a może po kolejnych godzinach jednak czegoś się nauczy? Nie mogę podcinać gałęzi, na której sam siedzę. Idąc Twoim tokiem myślenia musiałbym połowę ludzi wywalić.

      Usuń
    2. Właśnie, to co pisałem. Oni bulą to ich nie wypada wywalić, ale weź..., to przecież widać, że ktoś się nie nadaje.
      Nie, niczego się nie nauczy, nie zda wewnętrznego, a nawet jak ją przepchniecie (bo wszak ona buli), to nie puszczą ja na państwowym, bo tam jest już inna zależność.

      Usuń
    3. Ja nie jestem w stanie stwierdzić że ktoś się nie nadaje. Zawsze może być tak że coś blokuje, a np po godzinach dodatkowych ktoś jednak nabywa umiejętności. Może być różnie, nie mam prawa uniemożliwiać komuś czegokolwiek.

      Usuń
    4. Masz prawo uniemożliwiać i nawet to robisz. Uniemożliwiasz jej rozwalenie Twojego auta i to skutecznie.
      Wracając do niej, to gorzej będzie, jak na drodze, z jakiś tam powodów znowu się zablokuje, pomyli pedały i kogoś skroi np. na przejściu, akurat w dwa dni po zdaniu państwowego egzaminu.

      Usuń
    5. Staram się nie robić.

      Usuń
  4. Szkoda, że nie możesz jej powiedzieć, że powinna sobie kurs darować i zapomnieć o prawie jazdy.

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawa jestem czy ona sama czuje taką wielką potrzebę posiadania prawka czy ktoś ją namówił czy jak ?? nie wierzę, że sama nie widzi, że się nie nadaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, komunikacja z nią jest bardzo utrudniona. Możliwe, że ona sama tego nie wie po co tu przyszła.

      Usuń
  6. Ciekawe. W sumie, to ona powinna w domu na sucho ćwiczyć, żeby jej się pewne mechanizmy, czy przyzwyczajenia utrwaliły. Nie wiem, co jest powodem jej problemów z uczeniem się, czy to słaba koordynacja ruchowa, czy może stres, a może brak uwagi, chyba, że do tego dochodzą problemy z uczeniem się :P
    Wiele ludzi, jak wujek jednego z komentatorów, pewnie by chciało, ale z drugiej strony, to jakoś nie chce im się. Z różnych względów. Mogą pokazać, że "spróbowali", ale nie wyszło. Może wewnętrznie ona nie ma ochoty się nauczyć, ale wie, że "musi". Cała paleta możliwości.
    Osobiście, to uważam, że każdy może się nauczyć operować pedały samochodu, to znaczy, każdy, kto w miarę normalnie żyje i potrafi obsłużyć pralkę, czy chodzi do normalnej pracy. Wiele ludzie ma jednak pasywne podejście.
    - Chodzę na kurs, to mają mnie nauczyć.
    Podobnie z nauką języków obcych. Same się nie nauczą, nawet jak jest się w obcym kraju. Nauczyciel nie wbije ich nikomu do głowy. Ostatnio oglądałem film o niewidomym, który robi triki kartami do gry, mówiąc, że ćwiczy 10-20 godzin dziennie. On jest kurna niewidomy, a rozdyma każdego w pokera. Richard Turner.
    To tylko przykład. Temu myślę, że ta Twoja kursantka też by się nauczyła, jakby poćwiczyła.
    Ona ćwiczy coś w domu? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W domu? Proszę ją aby nauczyła się chociaż znaków... Opornie jej to idzie jak na razie.

      Usuń
  7. A ja uważam, że jak ktoś chce, lubi jeździć i ma naprawdę motywację to się nauczy. Może poprostu wyjeździ 10x niż normalnie, ale czy takie przypadki nie byłyby większą satysfakcją?

    Bardziej obawiam się tych, co są przekonani, że jak to nie umieją jeździć, a potem wyprzedzają na trzeciego..

    OdpowiedzUsuń