Będąc przy różnych okolicznościach zaskakiwany poczynaniami kursantów, niejednokrotnie zastanawiam się - na jak wiele można im pozwolić ?
Przyjmijmy, że przeprowadzam egzamin wewnętrzny. Reaguję wtedy, gdy dochodzi do sytuacji zagrażającej bezpieczeństwu ruchu drogowego. Często jednoznaczne sytuacje pojawiają się tuż przed ewentualnym zderzeniem, potrąceniem, najechaniem itp. Czas, który muszę dać osobie prowadzącej pojazd musi być na tyle długi, aby było wiadome co chce zrobić (zawsze może zareagować w ostatnim momencie), a jednocześnie muszę sam mieć czas na reakcję i zachowanie względów bezpieczeństwa. Wiadomo, że rozpędzony pojazd - nawet do tych 40 km/h nie stanie w miejscu w razie nagłego hamowania. Na ile pozwolić kursantowi przy egzaminie (np) ?
Jeszcze przed rozpoczęciem ów egzaminu, zawsze daję instrukcję w jakich momentach będę musiał przerwać egzaminowanie. Otóż, jazda osoby poddawanej próbie, powinna być na tyle czytelna, aby nie było niejasności co do podjętych decyzji i zachowań. Np manewry omijania/wymijania/wyprzedzania. - Tylko całkowita pewność co do możliwości (miejsce, prędkości, natężenie ruchu i wiele innych) wykonania takich manewrów upoważnia do ich wykonania - mówię przed egzaminami. - Proszę o tym pamiętać - aby nie było potem nieprzyjemnych sytuacji - pouczam. Z reguły to skutkuje, choć zdarzają się wyjątki. Tak samo jeśli chodzi o hamowanie, dynamikę, czytelną i kulturalną a przede wszystkim bezpieczną jazdę.
Osoba zdająca (lub ucząca się) powinna mieć świadomość, że podlega ocenie całokształt podjętych decyzji, a nawet samych ich zamiarów. Balansowanie na granicy poprawnej jazdy nie powinna mieć miejsca. Co do oceny samych zamiarów - łatwo jest wychwycić to, co chce zrobić kursant przed tym co zrobi. Wyjątkiem od tego są ci szybcy. Uważam ich za bardziej niebezpiecznych niż flegmatyków nic nie umiejących
Niestety, wydaje się to proste gdy mówimy o tym teraz - spokojnie siedząc i czytając. Stres, jaki towarzyszy zdawaniu blokuje różne poprawne zachowania, paraliżuje. Ludzie popełniają błędy - a ja te błędy im liczę i wytykam.
Wracając do poczynań szkolonych osób ...
Rozpoczynając pracę, spytałem mojego "opiekuna" (kolegę z olbrzymim stażem pracy): - Jak to jest ? Ile mam pozwolić kursantowi ? Ile dać mu swobody ?
On wtedy dał mi cenną radę: pozwól poczuć kursantowi, że samodzielnie prowadzi pojazd. Poczuć - ale i zrozumieć odpowiedzialność wiążącą się z tym (jakże miłym) faktem kierowania autem.
Długo pracowałem, aż w pełni zrozumiałem jego słowa. Dziś - po kilku latach pracy potrafię lepiej ocenić możliwość zaufania do poszczególnych jednostek, a kwestia wyczucia zachowania i reakcji jest już trochę łatwiejsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz