piątek, 20 lutego 2015

Co Ty tutaj robisz?

Podczas ostatniego pobytu w Kazimierzu Dolnym
Nie mogę sobie tego wyobrazić, nie mam pojęcia, wciąż się nad tym zastanawiam, a po powrocie do domu myślę, czy to aby prawda - jak można nauczyć jeździć osobę głuchoniemą? Albo z - chyba - dość dużą wadą wzroku? Od kilku dni na wykłady przychodzą dwaj charakterystyczni panowie. Jeden nie słyszy, a drugi nie widzi. Ha, niemożliwe? A jednak...

Niedosłyszący porozumiewa się za pomocą języka migowego - (oczywiście nie ze mną, bo ja takiego języka nie znam), a wiem to, ponieważ na pierwsze zajęcia teoretyczne przyszedł z bratem, który na bieżąco tłumaczył mu to co akurat było na wykładach. Ale tylko na pierwszych, potem był już sam. No i po którymś z wykładów, kątem oka widzę, jak owy mężczyzna w średnio-młodym wieku zbliża się do mnie i już wiem - zechce o coś zapytać a ja przecież się z nim nie dogadam! Ciśnienie i puls mi gwałtownie wzrasta, facet porusza jedynie ustami i coś gestykuluje a ja go kompletnie nie rozumiem! Czuję się zażenowany. W końcu pisze mi na kartce pytanie które chciał zadać, a ja tłumaczę rysując odpowiedź na tablicy. Ufff, zrozumiał, podał rękę na pożegnanie, uśmiechnął się i wyszedł. A ja nadal zawstydzony i zażenowany sytuacją. Od tamtej pory modlę się, by nie podszedł do mnie po wykładach i nie pytał o nic. Wiem że to głupie, powinienem mieć więcej odwagi i "wyjść bardziej na przeciw niego". Myślę o tym. Ciągle.

Tymczasem drugi mężczyzna siada bardzo blisko tablicy, na której wyświetlam slajdy z prezentacjami kolejnych tematów. Kilka dni temu wziął krzesło, przybliżył się i usiadł jakieś 2-3 metry przed tablicą, która ma co najmniej 2 m kwadratowe powierzchni! Wszyscy inni zajmują miejsca przy stolikach, jego zachowanie było bardzo nietypowe! Pomijając fakt, że nie dał mi swobody poruszania się przy tablicy, wywołał na sali litościwe uśmieszki i niedowierzanie typu: co on tu robi?!

No właśnie, nie wiem co on tu robi...? Zadaje mądre pytania, nosi wielkie okulary i, jak się zdążyłem zorientować - bo człowiek jest bardzo otwarty - ma duże poczucie humoru. Choć z drugiej strony, co mnie to obchodzi co oni obaj tu robią? Tak, to jest kurs na prawo jazdy a nie kurs na gospodynię domową - ale co mi do tego? Obaj nawzajem się nie znają, ale łączy ich jedno - chcą mieć prawo jazdy...

Zauroczyła mnie ta pszczoła - w jednej z galerii w KD - :))

Swoją drogą, może to taki znak czasu? Może w dobie niżu demograficznego i permanentnego braku klientów, nadszedł czas na obniżenie wymogów? Może wzrok i słuch nie są już tak wymagającymi elementami, a w imię tolerancji i nie utrudniania życia poszkodowanym przez los, faktycznie lepiej nie utrudniać im dodatkowo życia? A... może to tylko pytania retoryczne?

Nie mam pojęcia, nie muszę wiedzieć, trzeba tylko robić swoje :))

A już w sobotę kolejny wyjazd do większego miasteczka, a potem piękne słońce będzie znów świeciło nad Kazimierzem Dolnym! I wyjście na najlepszą gorącą czekoladę jaką jadłem w życiu!!! O innych atrakcjach nie będę wspominał w tym wpisie ;-)

15 komentarzy:

  1. Ciekawe, czy instruktor nauki jazdy, który ma ukończone studia podyplomowe np. z surdopedagogiki, nie miałby w dobie niżu demograficznego i permanentnego braku klientów, większych możliwości pracy z ludźmi, chcącymi mieć prawo jazdy?

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nadal nie chcę mieć prawa jazdy :D

    Kilka dni temu oglądałem fajny album ze zdjęciami z cmentarza żydowskiego w Kazimierzu Dolnym. Ale na żywo byłoby się tam chyba warto wybrać jak już będzie bardziej wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z cmentarzy żydowskich polecam kirkuty w Lutowiskach, Lesku, Lublinie. A najbardziej cmentarz we Wrocławiu - drugiego takiego nie ma na całym świecie.

      Usuń
    2. To powyżej to do Hebiusa. A co takiego wyjątkowego jest na cmentarzu we Wrocławiu?

      Usuń
    3. Cmentarz jest jak stare, wymarłe antyczne miasto, oplątane w dodatku bluszczem. Są świątynie, kolumny, posągi, marmury, ... Zresztą zrobiłam ok. 300 fotografii i w następnym poście zapraszam do oglądania części z nich.

      Usuń
    4. Przeczytałem, że są "opętane". I to już zdeterminowało całą Twoją wypowiedź, przepraszam muszę się zresetować w tym względzie i przeczytać Twój wpis na blogu o tymże właśnie...

      Usuń
    5. Zapraszam zatem na wpis o "opętanym" bluszczem cmentarzu:)

      Usuń
  3. mam całkowice głuchą koleżankę, która ma również głuchego męża :) mają 35 lat oboje od dawna mają prawo jazdy. Nigdy nie mieli żadnej stłuczki. Nie wiem czy mieli problem je zrobić bo nie pytałam ale generalnie myślę, że nie mają problemu z prowadzeniem samochodu mimo, że nie słyszą syren na przykład. Poza tym oni czytają z ruchu ust więc normalnie się z nimi da rozmawiać zero stresu. natomiast w pracy mamy kilku głuchych klientów starszych rocznikowo którzy z ust nie czytają więc spokojnie piszemy sobie z nimi karteczki i jest całkowicie spokojnie i normalnie nie ma się czym stresować. Co do Pana prawie niewidomego to nie wiem. Zdaje się, że lekarze są tu ostrzejsi ze zgodą na kurs niż w przypadku głuchych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że im więcej miałbym takich przypadków to czułbym się pewniej. Ale z drugiej strony, jak osoba czytająca z ruchu warg może mieć egzamin praktyczny? :D

      Usuń
    2. No, ja go miałem. Nawet zdalem ;P

      Usuń