Na pierwszą godzinę jazdy przychodzi dziewczyna. Po twarzy widzę, że spotkałem ją już na wykładach w ubiegłym tygodniu, a zapadła mi w pamięci (co się prawie w ogóle nie zdarza) ponieważ:
- siedziała najbliżej mojego stanowiska;
- po wykładzie podeszła aby zapytać jak się nazywam;
- sam nie byłem pewny, czy to chłopak czy dziewczyna.
Pierwsze spotkanie zaczynam standardowo - od przygotowania do jazdy. Bardzo dużo tłumaczę, dziewczyna słucha i próbuje wykonać moje instrukcje - m.in. dotyczące ustawienia fotela i lusterek, dodaję także, że gdyby było coś czego nie rozumie mimo moich wyjaśnień aby od razu mówiła.
- [ona] to ja mam prośbę
- [ja] tak, słucham?
- ponieważ identyfikuję się jako osoba transpłciowa, proszę mówić do mnie Daniel
- dobrze, postaram się nie zapomnieć - wypowiedziałem te słowa jak jakiś automat, do którego cokolwiek by powiedziano on i tak wyrzuciłby z siebie tak samo zimne i obojętne potwierdzenie. Gdy to usłyszałem byłem w takim szoku, że co najmniej przez pierwsze pół godziny co chwilę się myliłem kontynuując temat przygotowania do jazdy. Dobrze, że wszystko odbywało się na postoju, bo w czasie jazdy mogłoby to się źle skończyć dla nas wszystkich, niezależnie od tego kto jak się identyfikuje.
Na koniec jazd zaczepiłem na moment o ten wątek mówiąc, że gdybym zapomniał o tym że Julka to Daniel i właśnie tak trzeba się do niego zwracać, aby nie odebrał tego jako złośliwości, a po prostu z powodu mojej krótkotrwałej pamięci. Ale, ponieważ temat ten utkwił mi na cały dalszy dzień, a także na kolejny i następny - nie ma o to żadnych obaw. Do dziś Daniel miał już pięć jazd i ani na moment nie zapomniałem o tym, choć w karcie szkoleniowej widnieją inne dane oczywiście.
Taką sytuację mam pierwszy raz podczas szkolenia. Zupełnie mi to nie przeszkadza, jak tylko umiem staram się być tolerancyjny (różnie mi to wychodzi). Taka prośba wymaga dużej ilości odwagi, bo przecież nigdy nie wiadomo na kogo się popadnie, prawda? Oraz jak zareaguje ta druga osoba.
On poznał mnie na wykładach - choć byłem tylko na jednym spotkaniu (6 wcześniejszych wykładów miał z kim innym). Tak sobie myślę, że gdyby jeździł u któregokolwiek z moich kolegów lub koleżanek, co najmniej naraziłby się na nieprzyjemne docinki, dwuznaczne żarty lub pewną formę ostracyzmu. Znam ich niestety i wiem, jak reagują w kwestiach związanych z tolerancją i wszelką odmiennością. Sądzę, że mogą nie rozumieć słowa transpłciowość a Daniel miałby trudne zadanie aby wytłumaczyć im o co w tym chodzi...
Ja rozumiem, że można zapomnieć czyjeś imię, ale że ktoś prosi, żeby mówić do niego per on, a nie ona? Przecież to jest coś tak niecodziennego, że na bank nie wyleci z pamięci. Więc z tym "dobrze, postaram się nie zapomnieć" odrobinę pojechałeś :D
OdpowiedzUsuńDla mnie to codzienność :P
UsuńJa w robocie miałem niedawno taką osobę, tyle, że w drugą stronę, trzeba się było do niej zwracać używając żeńskiego imienia. Przed laty mój sąsiad też był taki, trochę to trwało, zanim się nie połapałem, że to ta sama osoba, bo czasami był jak facet, czasami jak kobieta ubrany, ale mieszkanie było to samo i przeważnie coś tam do siebie zagadaliśmy w windzie. Dopiero mi moja ówczesna dziewczyna powiedziała, że on jest trans. Jak widać, moje kompetencje socjalne czasami nie są zbyt wysokie. Ja też bym może tak powiedział, że "postaram się nie zapomnieć", bo zdarzyć się może i tyle.
OdpowiedzUsuńCiekawe to z facetem który się przebierał :)
UsuńNie wiem w którą stronę on się zmieniał, chyba z mężczyzny w stronę kobiety. Kiedyś coś tam oglądałem, czy czytałem, jak każdy, dzięki terapii hormonalnej można ciało jakoś tam zmienić, plus czasami operacja. Tyle, że jakiś czas temu był dosyć duży procent odbierania sobie życia, w tej grupie. Kultura europejska nie za bardzo takie coś chyba tolerowała, choć teraz jest pewnie coś tam lepiej. W Tajlandii, na przykład, jest podobno inaczej, z tego, co się słyszy. Mają tam wprawdzie dyktaturę, ale trans są chyba lepiej akceptowani.
UsuńNasza dyktatura jest mniej tolerancyjna...
Usuń