Poniedziałek
Całkiem niezły dzień, popołudniowa drzemka i późny wieczór z "Trzema kwadransami jazzu" - aż o 23 niestety.
Wtorek
Pogoda wciąż deszczowa. I bardzo wietrzna.
Środa
Bez opamiętania objadam się pączkami. Kupuję je za 3.5 w jednej z piekarni, która działa od bardzo dawna. Tradycyjne - z różą i lukrem.
Czwartek
Ciąg dalszy objadania. Niektóre piekarnie w tym dniu podniosły ceny pączków do 10 zł za sztukę. Oczywiście są też droższe - m. in. w restauracjach. Po pracy squash, podczas którego spałam dużą ilość kalorii.
Piątek
Dojadam pączki z wczoraj. I staję na wadze - 75.4. Bałem się, że będzie dużo więcej. Ale już od tego weekendu koniec z zajadaniem słodyczy.
Ja zjadłam cztery... ;) W czwartek. ;) we wtorek jednego. A przedtem objadałam się faworkami. ;p Chciałabym ważyć 75,4. ;p
OdpowiedzUsuńFaworki też uwielbiam 😀😀
UsuńAż tak lubisz pączki? U mnie Tłusty Czwartek jest jedynym dniem w roku, gdy je kupuję.
OdpowiedzUsuńOgólnie lubię, a teraz jakoś mnie naszło na nie więc sobie pozwoliłem 😀
UsuńW czwartek zjadłam pół paczka, więcej nie dałam rady, choć był pyszny.
OdpowiedzUsuńZostałam obdarowana paczkami domowymi, pieczonymi przez znajoma.
Nie kupowałam, jednak słyszałam, ze ceny paczkow w piekarniach, cukierniach w ten dzień bardzo poszybowały w górę.
Ważysz 75,4 - chucherko z Ciebie 😉
Ula
Pół pączka? To prawie nic :) Pozdrowienia serdeczne!
Usuń