niedziela, 13 stycznia 2008

I co dalej ?

Stało się. Pani Władzia zdała testy. Ale ile było nerwów ...
Umówiliśmy się, że odbiorę ją z WORD-u. Wchodzę więc do poczekalni i przez drugie szklane drzwi widzę. Siedzi i płacze. No tak, pomyślałem ... pewnie nie zdała. Wchodzę i pytam - Co się stało ? - Czekam na wyniki - odparła. Jakie wyniki ? - dopytuję. Egzaminator kazał czekać - stwierdziła. Zapomniał jednak dodać (lub ona tego nie dosłyszała) że chodzi o tych, którzy zdają egzamin łączny.

Pytam ją dalej: zrobiła pani jakieś błędy ? - Nie. Gość obok: to się trzeba cieszyć a nie płakać ! Miał rację. Ona posłuchała go, otarła łzy i poszliśmy na jazdę. Ale zanim ta się zaczęła, jeszcze 15 minut opowiadała o wrażeniach z testów ...

Mróz za oknem wielki, wszystko skrzypi i trzeszczy. Na szczęście zdążyłem rozgrzać trochę auto, ponieważ pani Władysława nadal często zmienia biegi bez sprzęgła. Szlag mnie wtedy już trafia, bo tyle razy o tym mówiłem ... Oczywiście nie daję tego poznać po sobie. Ale jest już 17 godzina (nie licząc 3 dodatkowych które już wzięła). Ile razy można tłumaczyć ? No dobrze - sam odpowiem - do skutku.

Jedziemy dalej. Przypominam o sprzęgle i jedziemy. Zamiast trójki czasem jest jedynka i błąd, który za nic nie mogę jej oduczyć: gdy już hamujemy, to hamulec jest wciśnięty prawie do końca. Rany, tyle razy ćwiczyliśmy ruszanie i hamowanie że to POWINNO być już zrealizowane. I jest, ale tylko wtedy gdy jeździmy po bocznych drogach gdzie nie ma żywej duszy. Przyznam, że kilka razy już robiło mi się gorąco, ponieważ widziałem co dzieje się z z tyłu gdy my hamowaliśmy (prawie awaryjnie, gdyż ona mocno wciska dźwignię hamulca).

Kolejne "coś" do ćwiczeń: dynamika jazdy. Nie wiem, jakim cudem jeszcze nikt na nią nie trąbił, ale po mieście jechałaby najchętniej 15 km/h. Aby wydusić z niej 30 km/h, muszę użyć dużej siły perswazji i nie zawsze się to udaje. W ścisłym centrum taka prędkość jest ok, ale nie na przelotowej drodze przez miasto ! Wiem że się boi, ale po tylu godzinach trzeba się w końcu odważyć ? Chyba muszę ją przewieść po mieście moim stylem jazdy ...

Po minięciu skrętu na skrzyżowaniu, jest problem z utrzymaniem właściwego toru jazdy. Po prostu nie odkręca kół tak jak należy. W efekcie albo jedziemy na chodnik, albo na pas dla przeciwnego kierunku jazdy. Ostatni jak złapała za kierownicę, to miałem problem aby ją "odszarpnąć" z pobocza ... Krzepy ma mnóstwo. To też już ćwiczyliśmy ... czasem wyjdzie dobrze, czasem wcale ...

Przejdźmy do placu manewrowego. O ile w mieście już jakoś się poruszamy, to na placu w ogóle.
Kręci kierownicą w złą stronę. Łuk przy cofaniu jest w prawo, ona kręci w lewo. Jak już skręci w dobrą stronę, to nie w tym momencie co trzeba - bo przyznaję od razu że dałem jej ściągawkę jak pokonać ten łuk. I co ? I nic. Nie wychodzi jej WCALE. Nie wiem jaki patent zastosować ? Dlaczego nie widzi tych wszystkich słupków i tyczek ? Bardzo dużo tłumaczyłem jak jechać itp. Może za dużo ?

To teraz o małym sukcesie: po skończonej pracy, pani Władzia zawsze przekręcała kluczyk w złą stronę. Próbowała uruchamiać pracujący już silnik ponownie. Uff, tego już nie robi. Mam nadzieję, że nie zapomni o tym do następnej jazdy.

No i co dalej z tym robić ? 13 godzin, które pozostały do końca na pewno nie wystarczą do opanowania techniki kierowania pojazdem. Albo ćwiczyć dalej, albo sobie darować. Kursantka ma świadomość popełnianych błędów, postępów (które są, tylko bardzo powolne) i jest już poinformowana o potrzebie dokupienia kolejnych lekcji. Tylko ile ich potrzeba ? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć.

11 komentarzy:

  1. No...
    Moim zdaniem jazda po łuku to jeden z prostszych manerwów. Wystarczy jechać powoli i na bieżąco delikatnie kręcić kierownicą.

    Co ona zrobi przy parkowaniu równoległym?

    Do tego to zwichrowanie po zakrętach - czyli nie potrafi trafić na swój pas i wyprostować toru jazdy.

    I biegi, i za wolno...

    Szanuję i podziwiam osoby, które w tym wieku chcą się uczyć, ale coś ciemno to widzę...

    Przecież wynik testu na egz. teoretycznym jest chyba natychmiast po skończeniu znany? Ja jeszcze zdawałem na papierowych testach, ale wydaje mi się, że teraz komputer sam podaje wynik. Jeśli tak, to znaczy, że problem może polegać na tym, że ona w ogóle ma dosyć ograniczoną percepcję rzeczywistości - nie rozumie, co się obok niej dzieje.

    Pszczółku, będzie ciężko ją przepchać. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Na testach popadła na podłego egzaminatora. Nie wyjaśnił do końca, lub nie usłyszała wszystkiego.

    Jeśli chodzi o łuk to: czasem tak szybko wystartuje że nie ma szans na skręt kierownicą. Tłumaczę jej, że sama sobie psuje zadanie w ten sposób.

    Jest jeszcze jeden sposób: otóż niektórzy instruktorzy naklejają różne opaski na kierownicę i w ten sposób tłumaczą gdzie ma się znaleźć ów pasek przy skręcie. Pozostaje pytanie zasadnicze: czy przyszły kierowca może i powinien korzystać z takich ":wskazówek" ?

    Wg mnie nie.

    I co do parkowań: jesteśmy na etapie parkowania prostopadłego przodem, ale to trzeba jeszcze duuuuużo ćwiczyć... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Na egzaminie nie będzie miała pasków na kierownicy!

    To chyba nie jest dobry pomysł.

    To już prędzej sensowne jest wyjaśnienie tego, co ma obserwować, np. przy parkowaniu równoległym - w którym momencie ma zacząć skręcać w prawo i że np. gdy tyczka zrówna się z przednim słupkiem w aucie (tak się nazywa to coś łączące karoserie na dole z dachem?) ma zacząć skręcać w lewo itd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten pierwszy słupek nazywa się A.

    Co do parkowania, to wymaga wyczucia. Każda sytuacja jest inna. Nigdy nie uczę w ten sposób. Kursant ma widzieć i podejmować decyzje (trafne) ...

    Parkowanie równoległe realizuję zawsze na końcu (bo jest najtrudniejsze).

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie zastanawia głównie jej problem z wyczuciem hamulca. Może po prostu ludzie starsi mają generalnie większy kłopot z odpowiednią precyzją? Mam nadzieję, że się jej jednak uda... Swojądrogą pomyśl: po tym kursie już nic Ci nie będzie straszne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No fakt. Hamulce są jak żyleta, ale to wynika z naszej pracy i muszą takie być. Co nie znaczy, że nie da się ich opanować.

    Mam nadzieję że dotrwam do tego końca kursu i zdania jej egzaminu ...

    Potem chyba biorę tydzień wolnego ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Pani Wladzia rzadzi :) no rozbraja mnie kobieta maxymalnie :) wierze, ze poswiecasz cale poklady swej anielskiej cierpliwosci :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Utwierdziłem się w przekonaniu: żadnych praw jazdy w tym życiu :-/

    OdpowiedzUsuń
  9. W jakim przekonaniu ? Co Cię do tego skłoniło ?

    OdpowiedzUsuń
  10. a ja do egzaminu nie umialem parkowac :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Parkowanie nie jest najważniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń