poniedziałek, 3 marca 2008

Jednak gorąco.

A ja dalej o tej mijającej zimie.
Prognoza Czartogromskiego nie spełniła się. Sobota, jak i kilka dni wcześniej była dniem bez śniegowym, za to wietrzna. L o mało nie spadło z dachu, ale czy ktoś by się tym przejmował akurat w sobotę ?

Niestety, jeszcze kilka dni wcześniej temperatura była raczej na minusie. Mnie jak zawsze zimno w aucie, podczas gdy kursanci krzyczą że gorąco. W myśl zasady klient ma zawsze rację, siedzę cichutko i marznę. Ale, ale ... jazda nie znosi próżni i są momenty, gdy narzekam że i mi jest gorąco. Ba, nawet otwieram okno (pomimo mroźnego powietrza), chłodzę się też wachlując firmowym kalendarzem.

Jeden z takich ciepłych momentów wydarzył się kilka dni temu. Może określenie "ciepły" nie jest odpowiedni, ale niech już zostanie ten :)
A więc, jadę pożyczonym autem (by kursantka przejechała się innym pojazdem od czasu do czasu). Droga tuż poza obszarem zabudowanym, równa i gładka (niedawno wyremontowana) jak nie wiele dróg. Za nami podąża blisko pojazd komunikacji publicznej, tzw "BUS". Mimo małego natężenia ruchu, ten uczepił się i jedzie niewyprzedzając. Kursantka stopniowo (raczej mizernie) rozpędza auto. Przy zmianie biegu z dwójki na trójkę, nieopatrznie wkłada jedynkę. Chcąc uniknąć ostrego szarpnięcia i przyhamowania auta, wciskam sam sprzęgło (tu niestety nie działało idealnie. Do poprawnej zmiany biegów nie wystarczy dociśnięcie sprzęgła przez instruktora. Musi to zrobić osoba kierująca autem).
- Pani [...] włączyła pani jedynkę. Proszę docisnąć sprzęgło i poprawić na trójkę - poprosiłem łagodnym (jak zwykle) głosem. Kursantka szuka sprzęgła, którego nie ma - bo przecież ja je wcisnąłem ! - Ja je wcisnąłem, proszę tylko docisnąć - powiedziałem. I stało się najgorsze. Ona wcisnęła do oporu. Do samej podłogi. Tyle ile miała siły. Lecz nie było to sprzęgło. "Kopnęła" w hamulec.

Przeraźliwy pisk (także, a może przede wszystkim - pojazdu z tyłu), dym z opon i po chwili stoimy. Cudem bus wyhamował także. W lusterku mam minę gościa, który ma ochotę sprawić mi lanie, obok przestraszona kursantka. Gorąco jak w piekle. Serce bije głośniej niż rozwścieczony sygnał dźwiękowy kierowcy z tyłu. Początek dnia niesamowity. Wrażenia na cały dzień murowane.

Od tamtej pory, kursantka boi się zmieniać biegi, a gdy wciska sprzęgło robi to powoli i dokładnie.
Kierowca busa pewnie będzie już jeździł zachowując większy (należyty) odstęp, a ja podobne sytuacje mam kilka razy w miesiącu ...

8 komentarzy:

  1. "Tyle ile miała siły. Lecz nie było to sprzęgło. "Kopnęła" w hamulec."
    a jednak kobieta :D

    "a ja podobne sytuacje mam kilka razy w miesiącu ..."
    na nudę nie narzekasz ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Znajdź nieuszkodzoną L-kę, Pyp ...

    Życie nie znosi nudy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Horror!

    Co do temperatury, to świetnie to rozumiem z własnego doświadczenia. Stres tak wpływa na kursanta, że jest mu gorąco, a instruktor jest bardziej wyluzowany i mu zimno.

    Bardzo mnie to męczy, bo gość włącza ogrzewanie a mnie jest za gorąco - dzisiaj uchyliłem sobie nawet okno ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Klienci nie lubią czekać, czasem średnio tolerują uwagi (co do jazdy oczywiście)nie lubią gdy się nie uśmiecham i chcą odpowiedniej temperatury ... wymagania rosną. Ja gdy kiedyś byłem na kursie, wszystko było podporządkowane pod instruktora.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jeżdziłem maluchem! Szczytem wygody było odsunięcie do tyłu fotela :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Za to w "Death Proof" Tarantina kobiety wcale nieźle radzą sobie z samochodami. Ale tam chyba maja automatyczne...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czart, gdybyś wiedział, ile dziewczyn robi prawo jazdy na autobusy i ciężarówki!
    Szok!

    OdpowiedzUsuń
  8. Walp: to już wiem kto popsuł regulację wzdłużną fotela - bo ja jak robiłem (na maluchu) było już popsute ...

    OdpowiedzUsuń