W małym miasteczku jeszcze jakoś dawał radę, co prawda mechanizmy pojazdu przeszły u niego ciężką próbę - ponieważ wszystko dookoła używał jak w topornym ciągniku. Biegi, kierunkowskazy, kierownica - nie obchodził się z nimi delikatnie. Nawet jak ustawiał fotel to pół samochodu trzeszczało, a hamowanie robił na dwa sposoby - albo wcale albo do końca. Zresztą, przyznał się że w aucie żony urwał dźwignię od wycieraczek (pewnie jeździł gdzieś tam po bocznych drogach przed kursem).
źródło: reportal.pl |
Na pierwszym większym skrzyżowaniu o ruchu okrężnym próbował skręcić pod prąd. Na co drugim skrzyżowaniu zatrzymywał się pomimo sygnału zielonego. Pojazdy dojeżdżające z lewej i prawej strony onieśmielały go totalnie.
Tak samo na widok pieszych - nawet gdy mieliśmy zielone światło, on zatrzymywał się przed przejściami - oczywiście chyba nie muszę dodawać że robił to gwałtownie - czyli JAK ZWYKLE? Cudem nikt w nas nie wjechał. Przyznaję to nawet dla mnie była bardzo stresująca sobota.
Na parkingach głupiał jeszcze bardziej. Do każdego parkowania musiał wykorzystać korektę, ale nawet z nią nie zawsze się udawało. To jednak przerosło jego zdolności. Mam nadzieję, że nie zraziłem go do prowadzenia auta, a ponieważ ma już 25 godzin jazd w końcu powinien wypłynąć na szersze wody...
O rany... No, chyba tylko tyle jestem w stanie wykrzesać na to, co powyżej.
OdpowiedzUsuńCzyli co, bo nie bardzo rozumiem :D
UsuńŻal mi samochodów: Twojego i żony kursanta:)
UsuńO ta słynna kolista kładka też robi wrażenie:)
UsuńMiało być "I ta słynna..."
Usuńgdzie to taka kladka...
UsuńJuz wiem...w Rzeszowie! jeszcze tam nie bylam..
UsuńTak, to jest to słynne przejście dla pieszych w Rzeszowie :)
Usuńkurcze pocieszający jest fakt, że jednak są tacy co jeżdżą gorzej niż ja i gorzej się uczą ...
OdpowiedzUsuńNo daj spokój :P
UsuńOh,i know how you feel!!
OdpowiedzUsuńDimi...
Have a nice day Dimi :)
Usuń