wtorek, 21 stycznia 2020

Sąsiad 2

Mniej więcej pół roku temu pisałem o moim nowym sąsiedzie, który wprowadził się piętro niżej. Dziś na klatce schodowej nic już nie pachnie, ale sąsiad zaskoczył czym innym. Wyrzucając choinkę zapaskudził całą klatkę schodową - począwszy od swojego drugiego piętra aż do drzwi wyjściowych, gdzie pozostało mnóstwo zielonych (i rudych) igieł, a także mniejszych połamanych gałązek. 

Zauważyłem to w czwartek rano, gdy wynosiłem śmieci. Choinkę musiał więc wyrzucić z samego rana, ponieważ dzień wcześniej późnym wieczorem wracałem z pracy i na klatce było czysto. Rozumiem, że jakoś musiał pozbyć się drzewka, ale wystarczyło wziąć szufelkę oraz zmiotkę i przejść się od drugiego piętra (tam gdzie mieszka) w dół. Czyli sprzątnąć to, co pozostało przy wynoszeniu, pozostawić po sobie względny porządek i czystość. Jak można być takim człowiekiem pozbawionym myślenia (?). Nie mógł przecież tego nie zauważyć, albowiem pozostawił sporo igliwia oraz połamanych gałązek. A przy drzwiach wejściowych do jego mieszkania było już tego tyle, że nie było widać płytek - tzw. lastryka! 
Idąc w jedną i drugą stronę o mało się nie przewróciłem. Zgodnie z harmonogramem popołudniu powinna się pojawić ekipa która sprząta klatki schodowe. Każdy mieszkaniec bloku składa się na ich pracę od nie tak dawna, ponieważ wcześniej sami mieszkańcy dbali o porządek (młody sąsiad jeszcze wtedy tu nie mieszkał). Współczuję im trafiając na takich ludzi, którzy nie potrafią po sobie posprzątać - pomijam tu sytuacje ekstremalne - np w zaniedbanych blokowiskach. Gdyby był starszym, schorowanym człowiekiem - zrozumiałbym trudności w sprzątnięciu swojego obejścia, nie miałbym problemu aby mu pomóc (czy wręcz posprzątać za niego), ale sąsiad jest młodszy ode mnie i wygląda na całkiem zdrowego. Ja w życiu nie zostawiłbym po sobie takiego syfu, a depcząc te wszystkie pozostałości po choince nie mogłem zrozumieć jakim trzeba być ograniczonym, aby tak to zostawić. Poczułem zażenowanie i wstyd. Gdy wróciłem do domu w niedzielę wieczorem było już czysto.

Trochę przypomina mi to sytuacje, gdy ktoś wchodzi do toalety, a po wykonaniu czynności z którymi przyszedł, wychodzi nie myjąc rąk. To niesamowite, jak tak można? Obserwuję to u siebie w pracy, gdzie toaleta zlokalizowana jest przy samym pokoju dla instruktorów. Często popijając herbatę słyszę, gdy ktoś za ścianą obok spuszcza wodę* i natychmiast wychodzi. Nie chciałbym przywitać się z takim kursantem. W galeriach handlowych widzę podobne zjawiska. Facet zadbany, nie jakiś tam menel - tylko naprawdę porządnie ubrany - wychodzi z kabiny i od razu do wyjścia. Nie używa wody, ani mydła, a ręcznik papierowy także pozostawia w spokoju - może to z uwagi na ochronę środowiska? Tylko co z ochroną higieny osobistej?

Stać go na niezłe ciuchy, ale już na umycie rąk po toalecie nie? Podobnie z sąsiadem - kiedyś wypachniony aż do przesady - a tu nie potrafi posprzątać po sobie.


* niestety są także ludzie, którzy po wykonaniu pewnych czynności nie spuszczają wody. Po skończonych wykładach zawsze staram się "ogarnąć" salę - poprawiam krzesła, wyrzucam śmieci które kursanci pozostawiają, ale także zaglądam do toalety - czasem trzeba dołożyć rolkę papieru, czasem dolać płynu do mycia rąk - takie tam, podstawowe sprawy. No i niestety czasem widzę pewne "niespodzianki" pozostawione w muszli. Szok. Czy u siebie w domu też tak się zachowują? Ja tego nie rozumiem.

8 komentarzy:

  1. Przecież on to zrobił celowo, żeby Cię zwabić, żebyś wreszcie do niego przyszedł. Sypiąc tymi igłami założył, że taki pedant jak Ty, nie daruje i pójdzie doń wytknąć i potępić, a zobaczywszy go face-to-face zakocha(sz) się z miejsca i będziecie żyli długo i szczęśliwie! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aberku tworzysz jakieś niezwykłe teorie! Aż zaplułem ekran telefonu od śmiechu gdy czytałem Twój komentarz :D

      Usuń
  2. Ja zawsze choinkę wyrzucam przez balkon. Na igły na trawniku jeszcze nikt się nie skarżył :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On chyba o tym nie pomyślał.

      Usuń
    2. Dzisiaj tez wyrzuciłem. Chociaż w sumie mogłem wynieść normalnie po schodach, bo prawie wszystkie igły opadły w domu. Mam uzmaiatała w pokoju pół wiadra igliwia, pięć litrów najmniej :)

      Usuń
    3. Uzmiatała.

      (a sąsiadka agawy już nie ma)

      Usuń
    4. Uuu, szkoda. Czyli nie przyjedziemy do Ciebie.

      Usuń