I cóż robić po pracy? A może by tak coś upiec? Tym razem postanowiłem wypróbować przepis na domowe krakersy. Już wcześniej kupiłem pełnoziarnistą mąkę i drożdże właśnie z myślą o tych krakersach. Nie miałem żadnej ostrzejszej przyprawy, więc dodałem tylko oregano, słodką paprykę oraz trochę soli - niezbyt dużo.
Ponieważ wciąż nie dorobiłem do robota (takiego, który zagniata ciasto) więc sam musiałem się za to zabrać - a przyznam że jest to najsłabszy punkt pieczenia. To babrania się z ciastem, które strasznie przylega do dłoni (choć w przepisie było, że ciasto NIE POWINNO przylepiać się do dłoni!) jest okropne. Ani nie mogę wtedy zrobić zdjęcia, ani przewinąć piosenki którą akurat słucham, nie mówiąc już o tym żeby łyknąć soku. Masakra. A żeby potem umyć te dłonie, to chyba z dziesięć minut mi zeszło.
Po kilkunastu minutach gdy ciasto wyrosło (nie zauważyłem, ale mniejsza z tym) na stolnicy musiałem podsypywać ogromne ilości mąki aby jakkolwiek cienko to rozwałkować, ale udało się. Skropiłem to jeszcze odrobiną oliwy oraz znowu troszkę soli i do piekarnika. 150 stopni (+termoobieg) i po piętnastu minutach były gotowe.
Nie powiem żeby były jakieś genialne, ale uważam że wyszły mi całkiem smaczne :) Następnym razem muszę dodać coś ostrzejszego, lub bardziej wyrazistego ponieważ te krakersy są takie dość "neutralne" w smaku. Czuję sól, ale ani oregano ani papryki już wcale. No nic - pierwszy raz to zrobiłem, a jutro wezmę to sobie do pracy i zjem jako drugie śniadanie z jakąś pastą.
Do soku wystarczyłoby wsunąć słomkę i już byś mógł pić :)
OdpowiedzUsuńNie mam słomek, ale to może być dobry pomysł :)
UsuńPychotka:)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń