Po kilku dniach wolnego odpocząłem jak rzadko kiedy. To dobrze, bo nawet nie sądziłem że ten tydzień będzie aż tak trudny. I nie mam tu na myśli pracy.
Wtorek
Dzień coraz dłuższy. Gdy wracam z Departamentu nie muszę już włączać oświetlenia na klatce schodowej (lekki półmrok).
Środa
Popołudniowy wyjazd. Średnio fajny. Trochę się uczę i uodparniam, rzeczy które wcześniej mnie onieśmielały teraz po prostu są, co prawda zostają w głowie na zbyt długo.
Czwartek
Niestety brak efektów z wczorajszego wyjazdu. Po pracy idę na proszony obiad. Zastanawiałem się czy nie odwołać, ale ostatecznie poszedłem.
Piątek
Bez mrozu, ale wietrznie. I od razu wydaje się że zimniej niż w rzeczywistości.
Odwołać proszony obiad? To więcej nie zaproszą :)
OdpowiedzUsuńCzemu?
UsuńBo się na przykład obrażą. Dokładają wszelkich starań, żeby ugotować, namęczą się, czekają i... nic.
UsuńZgadzam się z Arteńką, dlaczego mieliby drugi raz zapraszać, skoro się zawiedli, a jeśli jeszcze tak jak ja nie lubią gotować ;)
UsuńAha, ja zupełnie inaczej to rozumiałem. Ale zobaczcie - czasem tak bywa, nie należy od razu rezygnować :-)
UsuńTo ja już nic nie rozumiem:)
Usuń:D
UsuńA może ten obiad nie obiecywał być smaczny...więc bez bólu mozna odwołać. Był smaczny?
OdpowiedzUsuńWiemy z poprzedniej blotki, że w czwartek szczególnie chmury Tomka zachwyciły, więc ten obiad chyba nie bardzo :D
UsuńGrażyno - obiad obiecywał się być bardzo smaczny, tylko mój nastrój niezbyt dobry.
UsuńDariusz - nie tylko chmury mi w głowie :P
"Na Nowy Rok przybywa dnia na barani skok", mnie to niezmiernie poprawia samopoczucie :)
OdpowiedzUsuńO to to! Dokładnie tak 😊😊
Usuń