Poniedziałek
W drodze do pracy z rana jest jeszcze nieco ciemno, a przed wjazdem w boczną uliczkę gdzie mieście się mój Departament Spraw Trudnych i Beznadziejnych dostrzegam w oddali ludzi we fluorescencyjnych jasnożółtych kamizelkach. Po chwili jeden z nich wychodzi na środek jezdni i czerwonym światłem latarki wskazuje mi miejsce w zatoczce autobusowej. To policja, dopiero teraz dostrzegam że na chodniku stoi radiowóz. W ciągu chwili przez głowę przechodzą mi myśli - jechałem zbyt szybko, nie mam włączonych świateł, a może coś innego źle zrobiłem - włączam prawy kierunkowskaz i płynnie zatrzymuję się w zatoce. Dopiero teraz zauważam że to policjantka. Spod czapki wystają ładnie ułożone długie blond włosy. Otwieram szybę maksymalnie a ona przedstawia się (i tak w ciągu sekundy zapominam jak się nazywa) i mówi na jednym tchu że przeprowadza rutynową kontrolę trzeźwości oraz innych podobnie działających środków. Kątem oka dostrzegam że na jezdni druga osoba (facet) zatrzymuje tych jadących z przeciwka. Policjantka przybliża żółte urządzenie a ja wdmuchuję powietrze. Po chwili zna już wynik i dziękując mówi że mogę jechać dalej. Dobrze że nie wziąłem z samego rana syropu na kaszel, ponieważ zawiera etanol i zapewne byłby z tym mały problem. Urządzenie służy jedynie do wstępnej weryfikacji i trzeba byłoby sprawdzić mój stan za pomocą alkomatu.
Wtorek
Nudy, nic się nie dzieje. Po pracy drzemka.
Środa
Rozmowa z managerem w sprawie premii. Wykazywanie się osiągnięciami, zrealizowanymi tematami oraz działaniem w sytuacjach kryzysowych. Wszystko pozytywnie, premia najwyższa jak do tej pory już na koncie tego samego dnia.
Wieczorem dłuuuugi spacer. Dobrze mi robi, a nogi prawie wcale nie bolą.
Czwartek
Dzień wolny od pracy. Wstaję późno i przed południem jadę do dużego miasta, w planach obiad w modnej restauracji (gulasz z focaccią oraz pizza z salami grilowanym bakłażanem i szpinakiem) z włoską miłą muzyką oraz całe 2.5 godziny w saunarium. Już pierwsze sekundy w łaźni odczuwam ulgę z zatkanym do tej pory nosem. Po wszystkich aromatycznych seansach oddycha mi się idealnie. Kaszel ustąpił momentalnie.
Piątek
Znów wolne. Z rana trochę kaszlu i zatkanego nosa. Po późnym śniadaniu wizyta u fryzjera (30 zł wcześniej 25), potem odbiór kosmetyków zamówionych przez internet w aptece (także podrożały). Po chwili odpoczynku w domu jadę do centrum, co przy dość sporym ruchu zajmuje prawie pół godziny. Parkuję w trzypoziomowym parkingu centrum handlowego (bezpłatnie) i idę do innej niż wczoraj restauracji. Udaje mi się od razu wejść i zająć miejsce, ale po chwili tworzy się dość duża kolejka chętnych - co mnie bardzo zaskakuje. To musi być miejsce z dobrym jedzeniem - ja tu jestem pierwszy raz. Kelnerki uwijają się jak w ukropie, zamawiam krem ze szparagów z prażonym jarmużem oraz dorsza z frytkami i surówką. Na deser mascaropne z wiśniową kruszonką. Zaskoczeniem jest podana do rachunku nalewka wiśniowa - nie zdarza mi się pić alkoholu o tej porze dnia (między 14 a 15), smakuje wyśmienicie, tylko czy mogę po tym prowadzić pojazd?
Wracam do pojazdu i znów wybieram się do saunarium (2.5 godziny). Tu ludzi więcej niż wczoraj, na seansach tłoczno ale wciąż bardzo miło. Inhalacje robią sporo dobrego, czuję to od pierwszych sekund. Wieczorem jeszcze lody i wizyta w księgarni. Zaciekawiła mnie ta pozycja:
Książka zaczyna się w styczniu 2022 roku, więc na około dwa miesiące przed atakiem Rosji na Ukrainę i opisuje złożoną sytuację przed i w trakcie wojny. Zamawiam ją w domu przez internet.
***
Następnego dnia kaszlu nie mam wcale, a oddychać przez nos mogę już zupełnie swobodnie. Czy to oznacza że będę mógł już normalnie mówić?
A bez rozmowy z premii by nie było?
OdpowiedzUsuńz managerem
UsuńWydaje mi się że nie. Przed puszczeniem przelewów rozmawiał z każdym pracownikiem.
UsuńAaa... z wpisu można było zrozumieć, że rozmowa była z twojej inicjatywy.
UsuńZ mojej? W życiu bym sam nie poszedł do managera z własnej woli 😜
UsuńBardzo mi się podoba forma podania kremu ze szparagów z prażonym jarmużem 😊
OdpowiedzUsuńKsiążek ostatnio czytam sporo ale ze tak powiem „ lekkie” - ale jak to mówią „ Kto co lubi”
Pozdrowienia z Karkonoszy
Ula
Ja pierwszy raz jadłem taki krem. Ale bardzo smakowało mi to połączenie. Dzięki, również przesyłam serdeczności dla Ciebie Ula 😊
UsuńChyba każdy tak ma, że przy zatrzymywaniu przez policję człowiek myśli o całej liście przewinień, których mógł się dopuścić.
OdpowiedzUsuńJadłeś ciekawe posiłki. Podoba mi się podanie w garnuszku :).
Dużo zdrowia :).
Dzięki, miłego nadchodzącego tygodnia 😊
UsuńDo sauny robiłam dwa podejścia, ale kompletnie nie umiałam wysiedzieć 🙈, także podziwiam, że Tobie to sprawia przyjemność, a nawet ulgę.
OdpowiedzUsuńAle byłaś na seansach?
UsuńJedzonko w czerwonym garnuszku, smakowicie wygląda!
OdpowiedzUsuńJednakoż jak się przyjrzeć temu garnuszkowi uważnie, to obśrupany on, znaczy się obtłuczony ;) No i w związku z takim obśrupaniem naszła mnie refleksja przed samą Wigilią. Przygotowywałam ugotowaną przez siebie kapuchę na wynos, na wspólną rodzinną Wieczerzę, garnek należało nakryć pokrywką, no a moje pokrywki...poobtłukiwane bardzo, służą nam już 40 a nawet może 50 lat! Naszła mnie więc refleksja taka że hmmmm może mało wizytowe one.
Ty zaś pokazujesz pysznie prezentujące się danko serwowane w restauracji w obtłuczonym garnuszku, no i nie wiem, wizytowe te moje pokrywki, czy też nie? ;)
Ciekawam jeszcze, czy ten garnuszek obśrupany ze starości, czy jego starość spreparowana? ;)
Mario, ta kapucha na pewno była pyszna 😀 A restauracja w której byłem przypomina mi bardzo domową kuchnię, więc takie garnki pasują tam znakomicie. Nie wiem czy starość jest spreparowana, ale kiedyś tam będę więc się przyjrzę dokładniej 😊 Zimowe pozdrowienia!
UsuńSauna dobra na wszystko :)
OdpowiedzUsuńWyszło na to, że jestem Anonimowy ;)
UsuńUwielbiam sauny! Nie zalogowałeś się :P
UsuńGratuluję premii!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń