Ledwo wyrabiam się na zakrętach, choć czasami jadę już bokiem nie kontrolując toru jazdy. Droga jest śliska, szczególnie tam gdzie można wpaść w poślizg - na zakrętach. Lód i walczące o przyczepność opony toczą odwieczną przepychankę o moje przetrwanie. Uda się, czy już wypadnę z drogi w głęboką przepaść? To jak jazda bez trzymanki, brak jakiegokolwiek zabezpieczenia, choćby prostych barierek (i tak nic by nie dały?) czy odpowiednie wyprofilowanie drogi. Zupełnie nic, oczywiście prócz błyszczącej śliskości i urwiska tuż obok zakrętu. Tylko czekają na swoją okazję. I tak jest co chwila. Niby każdy pokonany zakręt czegoś uczy, niby doświadczenie coraz większe, niby praktyka czyni mistrza, a tu guzik. Życie zaskakuje tak, że wszystkie zgromadzone do tej pory umiejętności topnieją w oka mgnieniu.
Pożary pojawiają się wszędzie. Z każdej strony, atakują zaciekle, podstępnie i coraz brutalniej. Do gaszenia staram się używać merytoryki, dobra dla każdej ze stron oraz w miarę możliwości poszanowania zdań odmiennych niż moje. Oczywiście najczęściej nie są one w ogóle brane pod uwagę, bo świat w jakim się obracam(y) nie opiera się na logice i racjonalnym działaniu. Niejednokrotnie gaszenie pożarów pochłania znaczną część moich sił, a efekty uboczne ciągną się długo niczym swąd paleniska. I niby wiem, że niepotrzebne rozmyślanie i nadmierne analizowanie nic dobrego nie przyniesie, to wciąż robię to nadal. Może chciałbym wyprzedzić pojawiający się problem? I co z tego że jedne udaje się ugasić, skoro okazuje się że na ich miejsce pojawiają się nowe - większe - takie, z którymi jeszcze nigdy nie miałem do czynienia?
Kierowca autobusu, pani w kasie aquaparku, sąsiadka z którą rano mijam się na klatce schodowej, czy taksówkarz z parkingu w centrum - czy któreś z nich nie gasi pożarów i nie drży o swój byt na śliskim zakręcie? Widuję tych ludzi regularnie, na pierwszy rzut oka w ogóle się nie zmieniają, ich twarze prawie zawsze są takie same, ale pożary i zakręty zapewne (?) ciągle nowe. A może to jest poza nimi? Może nie są w żadnej podróży, a nawet gdyby to może ich droga nie jest pokryta lodem a za zakrętem nie ma przepaści? Nawierzchnia jest szeroka i gładka jak stół i nic nie czyha na ich bytność? Może nie muszą gasić pożarów, bo ich po prostu nie ma?
Wiadomo że nie zapytam ich o to wprost, ale... Ostatnio zupełnie przez przypadek (albo i nie) sąsiadka zaczepiła mnie gdy szedłem do pracy (z rana). Zaskoczyło mnie to, ponieważ do tej pory wystarczyło "dzień dobry" i lekko wymuszony uśmiech. Ale przedwczoraj było inaczej, bo sąsiadka sama z siebie zaczęła mówić o tych zakrętach i pożarach. Słuchałem (a przynajmniej starałem się) i nie przeszkadzałem, ale gdzieś w głębi próbowałem te wszystkie złe rzeczy dopasować do swoich. Niektóre z nich pasowały jak ulał, inne niekoniecznie. Jednocześnie jakaś druga część mnie próbowała klasyfikować - czy jej zakręty i pożary są większe/gorsze niż moje czy nie. Zrozumiałe, że nie mogłem jej poświęcić zbyt dużo czasu bo spóźniłbym się do Departamentu.
Ale przez kilka minut odkryła przede mną mnóstwo cienia, który - jak mi się przynajmniej wydaje - znajduje się z każdej strony sąsiadki. W ogóle nie było tego widać wcześniej. Przyjmowanie tego do siebie chyba nie jest niczym dobrym, no chyba że łapanie cudzych doświadczeń może się na cokolwiek w życiu przydać. Szczerze - wątpię w to. Naturalnie bardzo łatwo było dawać mi rady, co powinna a czego nie - bo zdaje się że tego oczekiwała. Na ile sam w nie (rady) wierzę? Chyba jest to bliskie zeru, ponieważ przy moich zakrętach i pożarach takie rady można sobie wsadzić w cztery litery.
Dziś, gdy spotkałem ją kolejny raz z rana, jej twarz była wyraźnie smutna. Znów mnie zaczepiła, ale temat - "domowy czworonożny pupil" był chyba jakąś próbą obojętnego zagadania. Nie mam pojęcia, tym bardziej w kwestii domowych pupilów - wszak nie mam żadnego. A może liczyła na moją otwartość, albo próbowała rozmyć kontekst poprzedniej rozmowy, nie wiem. Mógłbym zapukać kiedyś i wysłuchać, zapytać "jak tam", przyjść, po prostu pobyć, tylko czy tego właśnie chcę? I czego taka interakcja wymagałaby ode mnie? Czego ona wymagałaby ode mnie? Zamkniętego i słuchającego czy wylewnego i opowiadającego o sobie i swoich cieniach tak, by w pobliżu znalazł się ktoś w podobnej/gorszej (a na pewno nie lepszej) sytuacji?
Za mało danych.
OdpowiedzUsuńIle sąsiadka ma lat? Czy to osoba samotna?
A poza tym to twoje porównanie - jazda i pożary - jest zbyt szerokie. Nie jeździsz wozem strażackim.
Wiem, to celowe.
UsuńTomek, uwierz mi, każdy ma swoje zakręty i pozary chociażby się cała dobę uśmiechał …
OdpowiedzUsuńNa pewne wydarzenia, rzeczy w naszym życiu naprawdę nie mamy wpływu wiec nie ma co się zamartwiać i rozkładać myśli na części pierwsze.
W trudnych chwilach / jak to powiedziała żona znanego już nieżyjącego dziennikarza / gdy wpadł w potężne tarapaty - dziś jest dziś, jutro będzie jutrem i tak dalej wiec trzeba wyciągać same dobre chwile z danego dnia, cieszyć się, ze mamy znajomych, przyjaciół, na których możemy liczyć i napisać czy zadzwonić choćby o 2 w nocy, a oni odbiorą, odpiszą, wesprą.
Przykre to, życie weryfikuje „przyjaciół” ale prawdziwi zawsze zostaja.
Ja doświadczyłam tego po złamaniu nogi a teraz po kolejnej przewlekłej chorobie, która się pojawiła podstępnie
Co do Sąsiadki, może Kobieta potrzebuje z kimś normalnym porozmawiac…rozmowa z kimś dużo daje, jesteśmy istotami stadnymi
Gdyby nas zamknięto samych teraz w czterech ścianach to mimo kontaktu ze światem/ internet, telefon/ byśmy zwariowali…
Pewien Ksiądz, którego bardzo cenie, a który już również nie żyje powiedział coś takiego mniej więcej - czas, to jest najcenniejsza rzecz, która możemy podarować innemu człowiekowi …
A teraz ludzie gonią jak te szczury, brak w nich empatii…
Oczywiście nie mówię tu o wszystkich
I co zabiorą ze sobą, gdy przyjdzie ten czas ?
Cieszmy się tym co mamy, żyjmy w spokoju/ łatwo powiedzieć 😉/
Wyciągajmy z każdego dnia wszystko co najlepsze i pozytywne 🍀
Serdeczności Tomku 💗
Ula
Masz rację Ula, bardzo mądrze napisane. Pozdrowienia serdeczne! :))
UsuńI wyznaczmy sobie pewne granice, bo jeżeli tego nie zrobimy to niektórzy
Usuń„ nas zjedza” bez wyrzutów sumienia
Ula
O to to. Właśnie niesamowite, że ci którzy nie mają wyrzutów sumienia potrafią żerować na innych bez końca.
UsuńSąsiadce brak towarzystwa co jest smutne i przykre. Jest spragniona rozmowy i tego, żeby ktoś ją wysłuchał i zobacz, ze wszystkich sąsiadów wybrała właśnie Ciebie. No chyba że rozpaczliwie wysyła sygnały również do innych lokatorów. Na Twoim miejscu zainteresowałabym się bliżej tematem, być może możesz jej pomóc rozmową, zrobieniem zakupów itp.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma swoje ogniska, swoje własne iskry zapalne, ostre wchodzenie w zakręty, momenty jazdy bez trzymanki. Często bywa tak, że nie ugasimy ognia bez pomocy innych ludzi, jak nam się zepsuje samochód uratuje nas pomoc drogowa. Może właśnie tego potrzebuje Twoja sąsiadka - tylko i aż obecności drugiego człowieka...
Jest samowystarczalna w kwestii zakupów, a ja nie wiem czy chcę się angażować w pomoc kolejnej osobie. W pewnym momencie trzeba zająć się swoim życie a nie ciągle czyimś...
UsuńNo weź, może gdzieś tam wciśniesz w grafik kilka minut dla sąsiadki. Jestem pewna, że Twoje życie na tym nie ucierpi 😊
UsuńNie wiem, czy mam jakąś pomroczność umysłową, czy dzień ciężki, ale Ty napisałeś w tak poplątany sposób, bo musiałam przeczytać z trzy razy, żeby się połapać o co chodzi ;).
OdpowiedzUsuńMyślę, że za dużo analizuje ;D, jak na mężczyznę jest to wręcz niesamowite. Jeśli sąsiadka ma potrzebę porozmawiać, a Ty, nie czujesz zniechęcenia by wysłuchać, to wysłuchaj, nie musisz się uzewnętrzniać, czasem jest potrzeba pogadania, choćby o kałuży w która się wdepnęło. Cóż, padło na Ciebie, widać wzbudziła zaufanie.
Co do zakrętów i pożarów. U jednych płoną hektary, gdy tymczasem i drugich, mały płomyk ledwo się tli. Tak to już jest...
Ja często piszę w poplątany sposób :D To jest celowe. Możliwe że za dużo analizuję, w ogóle niepotrzebnie...
Usuń