Wracam z dużego miasta. Jeszcze z rana, przed pracą wpadam na chwilę do domu - szczególnie w jednym celu - sprawdzić czy moje pomidory przeżyły. Ostatnio podlałem je w piątek rano dość obficie, ale cały weekend było bardzo gorąco. Pomidory żyją, choć jeden krzak (z trzech w sumie) przewrócił się na bok mimo że był podwiązany do barierki. Ewidentnie zrobił się z niego totalny flak. Kurczę, szkoda mi go - podlałem niezbyt dużą ilością wody, bo nie chciałem żeby przeżył szok i podwiązałem w kolejnym miejscu. Po powrocie z pracy okazało się, że cały krzak ładnie nabrał siły i nawet nie był nigdzie uszkodzony ani przełamany! Dałem im znowu wody - tym razem dużo więcej niż z rana. I aż do dzisiaj (wpis ten tworzę w piątek późnym wieczorem) pomidorki mają się świetnie - wciąż dają piękne i smaczne warzywa!
Wtorek
W tym tygodniu brak jakiejkolwiek fajniejszej opcji w pracy - więc przełączam się na tryb "muszę wytrwać" i po prostu idę przed siebie. Niespodziewanie dane mi było załatwić pewną sprawę w innym dziale Departamentu, ale w innej części miasta. Wziąłem służbowy pojazd i pojechałem. Po dojechaniu na miejsce nie wchodziłem na bezczelnego, tylko grzecznie wziąłem numerek z maszyny i poczekałem na swoją kolej przy okazji podpatrując jak oni pracują. W sumie, nawet miło czekało się na korytarzu z przypadkowymi ludźmi. Można usłyszeć komentarze na organizację pracy zupełnie nie zdradzając swojego pochodzenia :P
Środa
Jest źle, marnie, no prawie że fatalnie. Pracownicy się obijają, nastąpiło nadmierne rozluźnienie (cokolwiek to znaczy). Ale już niedługo, jeszcze chwileczkę i zostanie znów posprzątane, a porządek przywrócony.
Tak naprawdę jest całkiem nieźle, no ale wiadomo - gdy nie ma problemów to trzeba je sobie wymyśleć, gdy nie ma afer to koniecznie trzeba je stworzyć, bo jak tu funkcjonować, o czym rozmawiać, jak w ogóle żyć? No nie da się, więc...
Czwartek
Gorący dzień, ale nie upalny. Ranki już nieco chłodne, wieczory i noce także. W pracy młyn, atmosfera nerwowa i bardzo napięta. Zostaję wezwany do działu kontroli - celem omówienia mojej pracy a dokładnie - anonimowych kontroli wykonanych w poprzednim miesiącu. Szczęśliwie - bez uwag. Podpisuję protokół i wracam do swojego okienka. A po południu relaks przy muzyce i czerwonym winie - zaskakująco dobrym jak na moje wybredne marudzenia.
Piątek
Ogólnie jestem zadowolony z całego tygodnia, chyba najbardziej męczące upały już minęły, powoli nastaje czas pięknej jesieni :)
Mam nadzieję, że pogoda się zmieni na chłodniejszą.
OdpowiedzUsuńCzyli byłeś jak Tajemniczy Klient. Ciekawe. :)
W sumie ,,Mars" to książka, która może rozczarować albo porwać nieco, jeśli lubi się podobne klimaty i przymknie oko na braki pewne.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Powiem ze fajnie tak podejrzeć pracę innych ludzi, ich podejście do klienta, mimikę twarzy - zawsze wtedy mnie ciekawi co ktoś sobie myśli w stosunku do tego co pokazuje...
UsuńTak, już będzie powolutku chłodniej. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Twoje pomidory przetrwały. Ja ze swoich zjadłam już 110 pomidorków!!! (tak, liczę ;p )
O rany, liczysz pomidory! Niesamowite 🤗🤗
UsuńCzwartek
OdpowiedzUsuńPo południu.
A skoro jesteś wybredny w marudzeniu, to brak marudzenia na wino w ogóle nie zaskakuje :P
Już poprawiam 😜
UsuńPiękny zachód słońca!
OdpowiedzUsuńHmmmm mój bratanek, dorabia sobie jako Tajemniczy Klient, lubi to :)
Ja też bym lubił :))
UsuńNie zgadzam się na te nachodzące chłody, co to to nie. Dobrze, że przede mną urlop w cieplejszym miejscu, to mnie ratuje i trzyma w pionie.
OdpowiedzUsuńU mnie już chłodniej, już można normalnie funkcjonować :P
UsuńJaka radość z chłodu? 🙈 ciepło powinno jeszcze być, a nawet i upały. Zimą będzie zimno, a teraz ma być ciepło i koniec.
OdpowiedzUsuńMoje pomidory umordował deszcz, coś z nim było nie tak, przetrwały tylko te pod folią..
Masz rację, w końcu lato - powinno być ciepło/gorąco. Szkoda że pomidory nie przetrwały.
Usuń