wtorek, 5 października 2010

Początkujący ...

Dzień zaczynam od pracy z panią z 42 roku. Zadaje mądre pytania, choć średnio sobie radzi. Uczymy się ruszać i hamować. Zdarza się, że mocno wciska hamulec, efekt wiadomy. Jutro mamy dwie godziny, jedziemy na plac poćwiczyć pracę rąk. Przyznaję, że sprzęgłem nieźle operuje, tylko zapomina go używać przy zmianach biegów.

Potem pierwsze godziny jazdy, a jeszcze później znów to samo. Kursantka strasznie panikuje, mówi że boi się wszystkiego, ale radzi sobie bardzo dobrze. Zadowolona, że jeździ już w takim ruchu pomimo że to dopiero początki.

Następnie szukam szkolenia z zakresu bezpiecznej jazdy,  w Warszawie wydaje się być ciekawsza oferta (także finansowo) i jednak sporo bliżej, niestety nie miałem kiedy pogadać z szefem. Więc tymczasowo sprawa "wisi".

Koło trzynastej kończę, mam zdarte gardło i znów się przeziębiłem. Na placu strasznie wieje, a ja jak zwykle się ciepło nie ubrałem. Potem biegnę do szkoły, po drodze kupuję obiad (zbyt wiele powiedziane - bułka z byle jakim sosem i parówką wewnątrz) i zaczynam zajęcia. O dziwo, moja ostatnia perswazja dla gadających poskutkowała, klasa siedziała bardzo cicho. Aż się zdziwiłem.

Czas do godziny 18 zleciał bardzo szybko. Kolacja i ... szukanie materiałów na zajęcia ...

6 komentarzy:

  1. no toś się urobił po pachy :D i widzę, że moi czytelnicy zaczynają wpadać do Ciebie ... no no ... będziesz sławnym instruktorem niebawem ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. eeeeee nie ... raczej cieszyć ;D dostaniesz podwyżkę ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby, ale to marzenia ściętej głowy :)

    OdpowiedzUsuń