wtorek, 12 października 2010

Szalony wtorek

Szalony wtorek początkowo nie zapowiadał się aż tak, ale po kolei.

Rano wcześniej wyszedłem z domu, (od 7 jazdy) bo trzeba było skrobać szyby. Opadająca mgła dość grubo spowiła cały samochód szronem i lodem. Wylałem 1/4 butelki z chemią która miała oczyścić szyby z lodu, ale znów etykieta sobie a fakty sobie. Dokończyłem dzieła skrobaczką, ale przednia szyba i tak jest porysowana więc nieco ją oszczędziłem.

Pierwsza jazda dzisiejsza z osobą, której nie znam - jak się okazało pani nie zdała cztery razy, bo nie zatrzymuje się przed strzałką "warunkową" (sygnalizator S2). Od razu poprosiła, byśmy to szczególnie poćwiczyli. Tylko - czy można "ćwiczyć" zatrzymywanie przed sygnalizatorem ? No, ale klient płaci klient wymaga. No i faktycznie - po chwili dojeżdżamy do sygnalizatora, świeci się czerwone + strzałka a ona się nie zatrzymuje. Trochę mnie to dziwi, choć oczywiście nie daję tego poznać po sobie. [jak się okazało po 2.5 godz. - zdała egzamin].

Potem godzinne okienko, na którym postanowiłem zmienić ogumienie na zimowe. Pojechałem więc od razu do serwisu oponiarskiego i ... 40 minut czekałem, aż panowie skończą wymianę w autach będących na hali. Myślałem, że zdążę coś zjeść (np śniadanie ?) w tym czasie, ale 5 minut spóźniłem się na kolejną jazdę (od 9.00), więc jedzenie musiało poczekać.

Następnie, jazda od godziny 11 do 13 to "niezła jazda". W wielkim skrócie - kursantka robiła cały kurs u mnie, mniej więcej w połowie zrobiła małą awanturę dotyczącą jej jazdę - ponieważ nie było w tym mojej winy a jedynie jej wzburzenie - zaproponowałem zmianę instruktora. Prosiła wtedy by nie zmieniać, wycofała się ze słów które wtedy użyła. Względnie spokojnie było do dziś (wcześniej egzamin wewnętrzny z innym instruktorem). Najpierw pochwaliła się iż była w innej firmie (gdzie wykupiła dodatkowe jazdy), potem powiedziała iż więcej tam nie pójdzie (wyraźnie nie zadowolona z tamtej jazdy), po czym na sam koniec wjechała autem w ****** - tę część muszę wykropkować, gdyż osoba ta z premedytacją zrobiła coś czego nie powinna, żeby nie wiem jakie żale i pretensja do mnie miała. W każdym razie, rozstaliśmy się w niezbyt miłej atmosferze, co zdziwiło mnie szczególnie - gdyż wcześniej nic raczej (?) nie rokowało możliwości takiego zakończenia współpracy.

Zamiast dziękuję padły inne słowa, które nie nadają się do przytoczenia w tym miejscu. Cieszę się że i to nie wyprowadziło mnie z równowagi. Przy całej tej sytuacji, zachowałem spokój i opanowanie. Z tym, że czeka ją nieprzyjemna rozmowa - ale to w swoim czasie. A że teraz rozmyślam nad tym, pewnie będę miał nieprzespaną noc - szczegół.

Po 13 kupiłem pączka i rogalika z jakimś dziwnym nadzieniem, plus mały sok. Do 19 to mój jedyny posiłek.

Potem szybka wymiana żarówki - na szczęście nie zajęło mi to więcej niż 3 minuty (aż się sam zdziwiłem - pierwsza wymiana żarówki trwała 50 minut), a jeszcze później odmieniłem oblicze zewnętrzne Toyoty którą jeżdżę - mam nadzieję że na plus, choć to nieco kontrowersyjne ;-)

Ps. Niedawno dostałem sms od kursantki, która w czterech słowach przeprasza za swoje zachowanie i zapowiada (tu reszta słów), że chce się umówić na jazdę. Jak zwykle - nie odpisuję, ale wiem już za to kim będzie jej nowy instruktor - bo ja nim już nie będę.

6 komentarzy:

  1. Z opisu dnia do 13 zrozumiałem tylko, że miałeś rano przymrozek i że nie zjadłeś śniadania. Ale z tym śniadaniem to nie wiem dlaczego - przez 40 minut to nawet kilkudaniowy obiad zjeść można :P

    OdpowiedzUsuń
  2. trochę nie kumam w co wjechała i czemu tak się denerwowałeś.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tez nie rozumiem tego wpisu tak calkowicie..

    OdpowiedzUsuń
  4. To dobrze, bo taki miał właśnie być.

    OdpowiedzUsuń
  5. postuluję o tłumaczenie tego tekstu ... jestem ciekawa za jakie przewinienie można tak się wkurzać na kursantkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale to już nie publicznie raczej :P

    OdpowiedzUsuń