Dzień wolny (poniedziałek) postanowiłem wykorzystać na spróbowanie przepisu, który już dawno chodzi mi po głowie. Może nie każdy wie, że instruktor to też człowiek :P
Przepis znalazłem gdzieś przypadkiem w sieci. Był to przepis na pieczoną szynkę w cieście francuskim. A więc, szynkę pokroiłem na cienkie paski (coś jak grubsze paluszki), zamarynowałem w przyprawach. Po około godzinie zawijałem ciastem (kupiłem gotowca - nie znam nikogo kto sam robiłby "francuza"), po czym wierzch potraktowałem białkiem (nie wiem po co - tak było w przepisie). No i do piekarnika.
Myślałem, że to bardziej wyrośnie, więc pozostawiałem większe odstępy. Ale teraz już wiem, że można było kłaść je bliżej siebie. Wszystko piekło się około 30-40 minut. Niestety nie miałem żółtego sera, bo pod koniec pieczenia można posypać startym parmezanem (np).
Do tego zrobiłem szybką sałatkę z kalafiora no i próbujemy. Całkiem niezłe, szynka mięciutka, ciasto rumiane - smaczne. Poczęstowałem tym innych - zaświadczam że wszyscy żyją, a nawet zachwalali :) Gdy będę robił to następny raz, kupię więcej ciasta i nieco szczelniej będę zawijał szynkę, przydałby się także dobry ser.
Ale to na kolejny wolny dzień ...
Może białko daje ten połysk wypiekowi?
OdpowiedzUsuńByć może. Wolałem już dodać, niż zepsuć.
OdpowiedzUsuńCiasto francuskie (i nie tylko) smaruje się: rozmąconym jajkiem, żółtkiem, białkiem, mlekiem lub wodą. Białko daje szklistą powierzchnię, która... ładnie wygląda :-)
UsuńDzięki :)
UsuńA proszę bardzo:-) Tylko, że ja nie znam się na kuchni:-)
UsuńTomcio gotuje :) sesese ....
OdpowiedzUsuńTo aż takie zdziwienie ? :P
OdpowiedzUsuńno jasne. Zawsze dziwią mnie gotujący faceci (poza zawodowymi kucharzami rzecz jasna) :)
OdpowiedzUsuńHmmm, ale czemu ?
OdpowiedzUsuńPrzecież facet też musi coś jeść. A nie zamawiam pizzy codziennie, zupki chińskiej też nie robię częściej jak raz na miesiąc, kanapki by się przejadły, więc gotuję ...
no i chwali Ci się .... chwali :)
OdpowiedzUsuńNie chwal mnie tak - ostatnio robiąc budyń zapomniałem dodać cukru :P :D
OdpowiedzUsuńNiestety, mam dar "ulepszania" przepisów, co drastycznie zmienia efekt końcowy dania :D
o jejku myślisz, że kobietom to się nie zdarza ??? mnie to już w ogóle ten sam przepis nigdy dwa razy tak samo nie wychodzi ;]
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńMimo to, lubię stać przy garach, tylko potem ktoś inny mógłby to pozmywać ;-)
chyba każdy ma ten problem :)
OdpowiedzUsuńFajny ten Twój blog, Kolego po fachu :) Będę zaglądać częściej :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńFajny ? E tam :P
OdpowiedzUsuńFajny, fajny :)
OdpowiedzUsuń