niedziela, 28 kwietnia 2019

Święty spokój poszukiwany

Jak wygląda praca instruktora nauki jazdy doskonale wiecie, no może nie ze wszystkimi szczegółami, ale już dość dużo opisałem różnych sytuacji. Życie nie znosi próżni, więc produkuje kolejne historie. Dziś jedna z nich, a bohaterką jest B. - przecudnie uśmiechnięta i zawsze pogodnie nastawiona kursantka o jednym z najpiękniejszych imion. Kilka lat starsza ode mnie, za kierownicą nigdy wcześniej nie siedziała. Na pierwszej jeździe wszystko odbywało się normalnie jak zawsze - bez problemu powtarzała czynności, które pokazując omawiałem (co do czego w aucie, oczywiście na postoju). Najciekawsze rozpoczęło się w drugiej godzinie jazdy...


Próbujemy uruchomić auto. B. już przygotowała się do jazdy, ale zapomniała czym uruchomić pojazd. Chwyciła więc za dźwignię po prawej stronie kierownicy i z uśmiechem na twarzy włączyła - ale nie silnik a wycieraczki. Chcąc opanować sytuację zamiast popchnąć dźwignię w górę (odwrotnie do tego co zrobiła) ona pociągnęła dźwignię w dół. Wycieraczki weszły w najszybszy tryb pracy. Następnie przyciągnęła dźwignię do kierownicy włączając dodatkowo spryskiwacz. Po kilku sekundach pomagam to opanować i tłumaczę, jak i czym uruchomić silnik. Udaje się. Co prawda B. z nieustającym uśmiechem tuż po uruchomieniu ponownie przekręca kluczyk co powoduje przeraźliwy zgrzyt rozrusznika. B. dziwi się i już ma zamiar przekręcić trzeci raz, ale łapię jej rękę (ach, to dotykanie!) i ze stoickim spokojem mówię iż silnik już pracuje. B. - tak cicho? Na pewno silnik chodzi? Tak - odpowiadam i tłumaczę po czym poznać pracujący silnik (obrotomierz i kontrolki).

Po kolejnych kilkunastu sekundach wszystko w tej materii wydaje się być jasne. Próbujemy ruszyć, ale zanim to nastąpi należy wcisnąć sprzęgło. Mimo że już to wcześniej tłumaczyłem, B. zapomniała co to jest owe sprzęgło. B., wciśnij sprzęgło proszę. I co robi B.?  Pyta: a gdzie to jest? Odpowiadam - Po lewej stronie. No i B. znów chwyta dźwignię przy kierownicy - ale tym razem z lewej strony włączając lewy kierunkowskaz (tą dźwignię też już omawiałem, ale mniejsza o to). B. - to jest kierunkowskaz, a sprzęgło jest na dole po lewej stronie, o tam (pokazuję). Wyłącz kierunkowskaz i spróbuj wcisnąć sprzęgło do końca (mój głos brzmi powoli i chyba trochę flegmatycznie, ale staram się aby B. zrozumiała co od niej chcę). B. wyłącza kierunkowskaz popychając dźwignię do góry tak, że włącza się kierunkowskaz prawy. Znów pociąga dźwignię w dół tak mocno, że uruchamia lewy. Następnie to samo do góry aż wreszcie dociera do niej co mówię i zostawia dźwignię w pozycji co to? 
neutralnej (swoją drogą, wytrzymały ten materiał z którego zrobili dźwignię). Ale chwilę po tym nachyla się tak, że całą klatką i biustem przylega do kierownicy próbując lewą ręką sięgnąć do sprzęgła. Nacisk ciała jest tak duży, że uruchamia się sygnał dźwiękowy. Wtedy jej nieustający uśmiech zwraca się ku mnie i w ferworze kilkudziesięciu decybeli pyta

B. usiądź normalnie - mówię. Sygnał dźwiękowy milknie, spojrzenia innych instruktorów i kursantów będących na placu nie. Wszyscy się na nas patrzą, jakby coś się stało.  B. - tak nie uda ci się użyć sprzęgła, ponieważ do tego potrzeba jest twoja lewa noga. B. minę szerokiego uśmiechu zamieniła na niedowierzanie, przynajmniej tak mi się wydawało. Musiałem zamienić się z nią miejscami i objaśnić to dokładniej niż na początku.

Gdy B. już załapała o co chodzi ze sprzęgłem, przyszedł czas na biegi. O, to już czarna magia! B. nijak nie mogła włączyć pierwszego biegu, choć pozostałe jako tako wchodziły. Jednak podobny problem był z biegiem wstecznym. B. zamiast odchylić dźwignię w moją stronę, co rusz włączała jakikolwiek inny bieg. Machała bezwiednie lewarkiem w każdą stronę zupełnie mnie nie słuchając, ale nigdy w stronę biegu wstecznego. Gdyby ktoś z Was się zastanawiał, czy ten element już omawiałem na pierwszej godzinie - tak, i wydawało mi się że zrobiłem to bardzo dokładnie. Gdy już nieco opanowałem sytuację w stopniu pozwalającym odetchnąć (B. o mało nie wyrwała dźwigni), zbliżał się koniec jazdy a ja musiałem wracać pod ośrodek po kolejną osobę.

C.d.n.

16 komentarzy:

  1. Ja wiem, że nieładnie się z kogoś śmiać ale przy próbie użycia sprzęgła ręką aż się popłakałam ze śmiechu :D

    Widzę, że będzie ciekawie przez najbliższe kilka lat (bo pewnie trochę jej zejdzie zanim opanuje tą skomplikowaną m maszynę jaką jest samochód) :P

    P.S. Podrzucić meliskę i lawendę? :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak przy takim przypadku to trzeba coś mocniejszego 😂

      Usuń
    2. Dzisiaj podobnie... Kupiłem sobie Pawełka tofi, zamiast tulipanów :P

      Usuń
  2. Sursum corda, ale nie wyżej mózgu ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ze mną pewnie też byś tak miał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ty nie potrzebujesz prawka na szczęście :D

      Usuń
  4. "... przecudnie uśmiechnięta i zawsze pogodnie nastawiona kursantka o jednym z najpiękniejszych imion." - Początek jest przesympatyczny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ale czy nauczenie tak trudnego przypadku (z początku), nie daje większej satysfakcji ;)

    OdpowiedzUsuń