Egzamin taki polega na tym, że dwuosobowa komisja ocenia mnie oraz jeszcze jedną osobę jednocześnie. Oczywiście nie znam tej drugiej osoby - więc nie mam pojęcia na kogo trafię, a uwierzcie mi - zdarzają się naprawdę nieprzygotowani ludzie. Kandydaci na egzaminatorów, którzy sami nie potrafią jeździć... Wracając do egzaminu - najpierw jedna osoba wykonuje zadania na placu manewrowym (podobne do tych które realizują kandydaci na kierujących) a druga ją ocenia, a potem odwrotnie. Potem to samo ale już w ruchu drogowym z tym, że w pewnym momencie komisja prosi o zatrzymanie pojazdu i omówienie jazdy drugiej osoby, oraz o wskazanie zadań które nie zostały zrealizowane.
To dlatego już trzy tygodnie temu pojechałem do stolicy, aby uczyć się i szukać ulic na których mógłbym wykonać poszczególne zadania egzaminacyjne. W tym celu poprosiłem Michała, który dwa lata temu zdał taki egzamin (poznałem go właśnie wtedy - on zdawał egzamin a ja pojechałem do stolicy aby zobaczyć jak to wygląda). Michał okazał się bardzo kontaktowym i pomocnym człowiekiem. W sumie poświęcił mi sporo czasu, a dzięki wymianie doświadczeń moje przygotowanie było jeszcze lepsze.
Bardzo pomogła mi Renata - która cierpliwie ćwiczyła za mną jazdę, pomagała i tłumaczyła, a w przedostatnim dniu przed egzaminem dała mi niezły wycisk. O każde słówko robiła mi awanturę - ale to także dużo mi pomogło. Robiła pyszne kanapki i cały czas wspierała.
Grażyna i P - którzy zaoferowali swoje przytulne mieszkanie jako bezpieczną i nieskrępowaną przestrzeń dla mnie. Z wygodnym łóżkiem, pysznymi śniadaniami/obiadami/kolacjami i po prostu - możliwością przenocowania :)
Bardzo Wam dziękuję - mój sukces zawdzięczam również dzięki Wam. Podsumowując - dużo ludzi nie zdało, także i ja miałem nietypową sytuację, która spowodowała że byłem bardzo blisko oblania. MM który zdawał ze mną na mieście był bardzo dobrze przygotowany, ale popełniał błędy. Już na samym początku uratowałem mu tyłek, bo zrobił błąd który zdyskwalifikowałby go podczas takiego egzaminu, potem wydał mi dziwne polecenie które można było interpretować na wiele sposobów, a po kilku minutach bardzo mnie zaskoczył nie wykonując tego co mu zleciłem. Po chwili zrobił to drugi raz. Niestety musiałem interweniować (sytuacja nietypowa), potem była rozmowa z komisją podczas której musiałem obronić swoją decyzję. Gdyby nie to - miałbym czystą i klarowną sprawę. MM także zdał.
Teraz czekam na list z urzędu marszałkowskiego a dalej... to już zobaczymy niebawem ale możliwe, że dużo się zmieni.
Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńDrżyjcie amatorzy prawka! Radujcie się dyrektorzy WORDu! Milczący Żniwiarz nadciąga! ;-D
OdpowiedzUsuńHa ha :)
UsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuń:)
Dzięki.
UsuńNo sukces!! A gościem zawsze będziesz mile widzianym!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńGratuluję.
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńGratulacje Tomku, ciesze się bardzo z Twojego sukcesu. Renata robiąca awanture - wprost uwierzyć nie mogę :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Ula :)
UsuńGratulacje Tomku, ciesze się bardzo z Twojego sukcesu. Renata robiąca awanture - wprost uwierzyć nie mogę :)))
OdpowiedzUsuń"potem wydał mi dziwne polecenie które można było interpretować na wiele sposobów," hmm, dziwna sytuacja o tyle, że skoro dziwne polecenie, to nie można poprosić do doprecyzowanie? Wydaje się, że na egzaminie komendy powinny być jasne, nie budzące wątpliwości.
OdpowiedzUsuńRównież gratuluję.
Powinny być. Wiele spraw/rzeczy w życiu powinny takie być, ale czy zawsze są? Dzięki.
UsuńGratluacje! :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńGratuluję! :o)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń