piątek, 4 lutego 2011

Szkolenie dodatkowe

Wczorajszy telefon zdominuje dzisiejszy wpis. Dzwonił kursant, który prawko robił jakieś 4-5 lat temu. Pytał, jak najszybciej mogę wpisać jego znajomą (A). I tym sposobem dziś pracowałem z A - dwie godziny szkolenia dodatkowego. Dziewczyna trzy razy nie zdała egzaminu, nie ma pretensji do egzaminatorów których spotkała (rzadkość, naprawdę), ale po kolei.

1) Przyszła z innego osk, bo jak twierdzi nic ją tam nie nauczyli. Nie pytam o szczegóły, bo i po co mi one ? Z czasem sama zaczyna opowiadać.

2) Kręci kierownicą, jakby krowę doiła. Jak zwracam jej uwagę, to mówi że instruktor na kursie upominał jedynie, by kręciła prawą i lewą ręką - ale jak to już obojętne. Przy ruszaniu w ogóle nie dodaje gazu. Więc raz się uda, trzy razy zgaśnie. Massakra.

3) Lusterek prawie nie używa. Szczęście polegało na tym, że akurat nie potrzebowała ustępować innym przy okazji np zmiany pasa ruchu. To jest dopiero fart ! Pod koniec jazd już nieco zerkała w lustra, ale to jest dalekie od ideału.

4) Lewą nogę non stop trzyma nad sprzęgłem lekko je dotykając. Zwracam więc uwagę, że tak nie powinna. A ona mi na to, że zastanawiała się nad tym na kursie, ale jej instruktor KAZAŁ jej trzymać nogę nad sprzęgłem, żeby - uwaga - zdążyła wcisnąć ! Nawet się dziwiła trochę, tym bardziej że noga na początku kursu bardzo ją bolała - właśnie z tego powodu ! Nie wyobrażam sobie jazdy w taki sposób, staram się jakoś to "wyprostować".

5) Parkowanie, zawracanie umie całkiem nieźle, choć jak twierdzi: na kursie parkowałam tak z pięć razy. Pięć razy na jednej godzinie ? Nie - na całym kursie. W ogóle nie zna kryteriów, nie wie kiedy może zrobić korektę a kiedy nie, na placu w ogóle nie patrzy do tyłu przez tylną szybę a jedynie boczne lusterka.

6) Manewru hamowania do zatrzymania w wyznaczonym miejscu kompletnie nie rozumie.  Instruktor wyjaśnił jej, iż egzaminator powie jej by się rozpędziła do prędkości 50 km/h i wyznaczy miejsce. Prawidłowo jednak egzaminator po prostu wskazuje konkretne miejsce, a jej zadaniem jest przede wszystkim dynamiczna, płynna jazda (co najmniej 50 km/h - kryteria zadania). Na ograniczeniu do 60 km/h jej prędkość wyniosła maksymalnie 32. Co ciekawe, instruktor nakazał jej by jechała dokładnie 50 km/h. Ni mniej ni więcej. Paranoja !

Ogólnie, jakby miała trochę większą wiedzę i gdyby ktoś dopilnował jak wykorzysta tę wiedzę, mogłaby podchodzić na egzamin. Ciekawe, jak zdała egzamin wewnętrzny - domyślam się, że go nie miała. Podobnie jak jazdy poza obszarem zabudowanym (dziś pierwszy raz użyła czwartego biegu), czy nie miała jazdy nocnej. Nie wiedziała nawet, że pod górę musi mieć stosowną prędkość obrotową silnika by zmieniać biegi na wyższe, a nie przy około 1500 obr/min, gdyż silnik wyraźnie się dławi.

Jak stwierdziła na koniec, nikt jej nie tłumaczył zasad, na wykładach rozwiązywali testy, a w dodatku część jazd instruktor po prostu "urwał".

Sama wybrała szkołę, instruktora - sama zbiera owoce ...

7 komentarzy:

  1. to fantastycznie ją wyszkolili

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że to zauważyła i już im więcej nie zapłaci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Paskudnie trafiła :( To już ja się więcej nauczyłam przed zmianą instruktora.
    Ale dobrze, że zauważyła, że coś jest nie tak i się przeniosła.

    OdpowiedzUsuń
  4. To ona teraz będzie przechodziła jeszcze raz cały kurs u Ciebie, czy to tylko jakieś lekcje dodatkowe?

    OdpowiedzUsuń
  5. Lekcje dodatkowe. Jeszcze ma trzy, ale chyba jedną dodam jej gratis więc w sumie będzie miała cztery. Jest szansa, że to wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. no cóż wybierając szkółkę tak na prawdę nie wiemy jak tam uczą póki sami się nie przekonamy i nie porównamy. Źle widać trafiła ale wierzę, że taki Pan jak Ty ją douczy porządnie ;D

    OdpowiedzUsuń