Cóż tym razem? Ehh, tym razem lekcja nauki jazdy bardziej przypominała zajęcia z pierwszych klas podstawówki, lub może przedszkola? Otóż kursant od chemii gospodarczej i kosmetyków przygotowuje się do jazdy. Ponieważ ma już 16 godzin jazd (uff, sam jestem dumny z siebie że tyle wytrzymałem), byle jak realizuje kolejne czynności związane z przygotowaniem się do jazdy. Tzn. po usadowieniu się na fotelu i bardzo pobieżnej regulacji wzdłużnej tegoż fotela, od razu przechodzi do ustawienia lusterek. Darowałem mu ten temat podczas dwóch ostatnich spotkań, ale tym razem postanawiam reagować.
- Proszę, chwyć kierownicę w pozycji za piętnaście trzecia i sprawdź ustawienie oparcia, zagłówka i wysokości fotela. I co on na to? Jedną ręką chwyta kierownicę na samej górze, a drugą na samym dole. Hmm, czekam kilka chwil, bo może on się po prostu zawiesił, nie zrozumiał mnie - jego tępy wzrok też mi to podpowiada. Zamiast 14.45 wyszło mu 11.30 - to dość spora różnica. Co ciekawe, kiedyś już to robił i było dobrze.
Po około minucie ponawiam prośbę używając identycznych słów. Ale jego reakcja także jest identyczna - prawą rękę kładzie na górze, a lewą na dole kierownicy. Znów daję mu chwilę, staram się nie wywierać najmniejszej nawet presji. W dzisiejszych czasach nie można nadmiernie stresować kursanta, a w zasadzie to w ogóle. Zero stresu. Ale nadal jesteśmy na etapie przygotowania do jazdy, a czas ucieka...
Po chwili bardzo spokojnym tonem zwracam się do niego:
- L - czy wiesz gdzie na tarczy zegara jest godzina "za piętnaście trzecia"?
- [cisza]
- [dłuższa cisza]
- L - masz zegarek?
- w komórce
- spójrz tutaj (odsłaniam mankiet lewego rękawa i pokazuję swój zegarek) - po prawej jest "trzecia", poniżej "szósta", po lewej "dziewiąta" a u góry "dwunasta" (mówiąc to starałem się mimo wszystko zapanować nad zdziwieniem, mówię bardzo powoli i nad wyraz wyraźnie, w sumie przypominało to odrobinę poziom mojej drugiej pracy, więc może dlatego jakoś dałem radę mu to wytłumaczyć?).
- tu jest "trzecia" a tu "za piętnaście" - tłumaczę pokazując miejsca na tarczy zegara.
- o tak?
- fantastycznie - odpowiadam kiedy widzę, że kursant chwycił prawidłowo kierownicę. Jest wyraźnie z siebie zadowolony, jego wzrok tylko odrobinę się wyostrzył...
Po tym fakcie mogliśmy przejść do kolejnych elementów przygotowania do jazdy, a potem również do samej jazdy. Po około piętnastu minutach pojawił się problem z ustaleniem pierwszeństwa na skrzyżowaniu, ale o tym już w kolejnym wpisie.
Lewa ręka na dole kierownicy - rany, przecież to chyba strasznie niewygodnie?
OdpowiedzUsuńE tam, dla niego wręcz idealnie :P
Usuńczekam na jego diagnozę :D
OdpowiedzUsuńJak napiszesz, że zdał prawko to oddam własne.
BTW: myślisz, że on jest tak młody, że nie miał styczności z zegarkiem analogowym ??? bez jaj ...
Ja myślę że po 30 godzinach zaproponuję mu kolejne jazdy (extra płatne). I będzie próbował zdać egzaminy wewnętrzne :)
Usuńno jak zda wewnętrzne to będzie postęp gigant :)
UsuńNa pewno o tym wszystkim napiszę :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńMrsZgredek31 grudnia 2015 08:35
Jak tak o tym czytam, to mam wrażenie, że to jakieś żarty - choć w tym momencie bardziej jestem przerażona niż rozbawiona. Na początku myślałam, że to jego zachowanie, to reakcja na stres, może nie chciał przyjść na kurs tylko musiał. Polly wspomina o diagnozie, może on już ma jakieś orzeczenie (piszę to bez złośliwości)chyba nie ma zakazu, że np. niepełnosprawność intelektualna w stopniu lekkim wyklucza podejście do kursu na prawo jazdy? Zastanawiam się tylko, czy Was - Instruktorów, przygotowano do pracy z "takimi" osobami? Masz doświadczenie, przez lata wyszkoliłeś mnóstwo osób (pewnie i takich, którzy nie mieli jako takich predyspozycji do prowadzenia samochodu), a mimo to jest ci trudno. Podejrzewam, że początkujący instruktor miałby naprawdę ciężki orzech do zgryzienia.
Każda taka osoba jest dla mnie kolejnym doświadczeniem. Kurs, który trzeba przejść i potem zdać egzamin jest fikcją, która nijak ma się wykonywania zawodu. Młody instruktor uczy się tego z pierwszymi klientami.
UsuńTak to jest w większości zawodów wymagających bezpośredniej pracy z drugim człowiekiem. Dopiero praca zawodowa weryfikuje to, jak teoria ma się do rzeczywistości.
UsuńNie chcę generalizować, ale o ile w pracy w której musisz coś obliczać, przeliczać, szacować itp. możesz spodziewać się tego jaki będzie wynik, to w kontaktach międzyludzkich nie masz pewności rezultatu danej relacji. Z jednej strony fajne jest to, że nie możesz danego człowieka podstawić pod wzór, pstryk i masz odpowiedź jak do niego podejść by osiągnąć zamierzony cel (owszem im więcej ludzi spotykasz, tym mniej jesteś zaskoczony ich sposobem bycia) a z drugiej strony w niektórych przypadkach, aż prosi się o to, by jak najszybciej móc zrozumieć danego człowieka, by współpraca przebiegała pomyślnie dla każdej ze stron i wtedy taki zestaw wzorów "na człowieka" by się przydał :)
No właśnie, każdy jest inny - i to też jest fajne, choć oczywiście czasem jak widzę że ktoś sobie to wszystko olewa to wcale nie staram się go zrozumieć, tylko robię swoje i jak najszybciej zapominam o jeździe z tą osobą.
Usuń