wtorek, 19 stycznia 2016

Wieczór na odludziu

Jest późny wieczór. Z trudem znajduję wolne miejsce parkingowe blisko domu, otaczające powietrze jest wilgotne i chłodne. A nawet mroźne, ale już za chwilę zdejmuję nie tylko kurtkę ale i koszulę, ponieważ w mieszkaniu jest ciepło i przyjemnie.

Czy coś jeszcze powinienem zrobić? Przede wszystkim odpocząć, zanim wezmę gorącą kąpiel małą i przytulną przestrzeń mieszkania wypełniam pierwszym utworem z płyty Smooth Jazz Cafe (M. Niedźwiecki) - Outback Oasis. Mało w nim wokalu - bo prawie wcale. Dominują w nim moje trzy ulubione instrumenty - pianino, saksofon i perkusja - która w raz z całym innym akompaniamentem tworzy świetne tło dla rozgrywających. Perkusista korzysta w interesujących efektów brzmieniowych np. uderzając pałką o obręcz.



W środkowej części utworu do gry dołącza energetyczny i klarowny saksofon, którego dźwięku nie można pomylić z jakimkolwiek innym instrumentem. Tuż po zaprezentowaniu tematu głównego, wyciszone i uspokojone do tej pory pianino rozpoczyna swoją improwizację, opartą na efektownych synkopach, arpeggiach oraz w niektórych miejscach zdwojonych oktawach.

Wszystko to razem tworzy nieco szalony, egzotyczny i świeży klimat i nie wiem czemu zawsze ten utwór kojarzy mi się z przepiękną plażą, jasnożółtym delikatnym piaskiem, aksamitnym powiewem wiatru, oraz błękitem morza (oceanu?) i bezchmurnym niebem. Idylla, która w bezkresnej przestrzeni nie zna problemów i trosk codziennych.

Podobnie jest teraz u mnie. Świetna muzyka tworzy podkład, jakby zwiewne i kołyszące się na wietrze tło, w jednej dłoni trzymam dopiero co dostarczony numer Travelera a w drugiej gorącą herbatę o równie muzycznej nazwie Chopin. Zadaję sobie znów to samo pytanie - czy powinienem jeszcze dzisiaj coś zrobić?

Wzrokiem ogarniam zachęcającą okładkę - Raj dla każdego - Top 25 wyspy marzeń. Dominuje szmaragdowy kolor bardzo przezroczystej i pełnej kolorowych rybek wody, na horyzoncie piękne niewielkie domki pokryte jakimiś wysuszonymi liśćmi. Tak, raj i kropka. Pogłaśniam muzykę bardziej. Wkręcam się jeszcze głębiej. Czy to już jest ten moment, w którym nagrania z płyty Cafe słyszą sąsiedzi?

źródło: joemonster.org.pl

Oaza spokoju, relaksu i błogiego odpoczynku - to jedyne miejsce którego mi potrzeba po dniu pracy. Zupełne odludzie. Tylko muzyka, raj z okładki Travelera i gorąca herbata. Wreszcie mogę się wyłączyć, nic z otaczających mnie przedmiotów nie wymaga jakiegokolwiek dialogu. Nic nie zadaje pytań, choćby były one z górnej półki. Nawet telefon milczy, pojedyncze sms-y od znajomych wcale mi nie przeszkadzają.

Czy jeśli pogłośnię jeszcze odrobinę, to już będzie przesada? Nie wiem, dotąd nikt się nie skarżył na dźwięki wydobywające się z mojego odludzia :) Ale fakt, że nigdy o to nie pytałem. Mniejsza o to, wieczór dopiero się zaczyna ...

c.d.n.

13 komentarzy:

  1. Jak przepiękna plaża z jasnożółtym delikatnym piaskiem, to błękit morza:) A te niewielkie domki pokryte są liśćmi palmowymi:)
    Na Twoje pytanie: "... czy powinienem jeszcze dzisiaj coś zrobić?" odpowiadam: "Nie, absolutnie nic już nie rób, no, może z wyjątkiem drugiej herbaty. Bądź w tym raju jak najdłużej. Ciesz się dźwiękami, obrazami przyrody, smakiem, odpoczynkiem." To naprawdę raj, wiem, bo tam byłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sam się dziwię, że pomimo "tego wszystkiego" nadal mam tak przyjemne myśli...

      Usuń
    2. I proszę tego nie zmieniać:) Na przekór "temu wszystkiemu":)

      Usuń
    3. Dobrze, postaram się :)

      Usuń
  2. Ależ naturalnie że tylko tak będzie, jest nawet c.d.n.! I już wpis jest gotowy nawet :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię, gdy dobra opowieść kończy się "cdn." I cierpliwie poczekam na drugą część:)

      Usuń
  3. Chyba już wolę, jak narzekasz na kursantów :)

    OdpowiedzUsuń