Jakież było moje zdziwienie, gdy po kilku godzinach wracając do auta zobaczyłem w tej kolejności: dym przy moim aucie (!), oraz grupkę ludzi w około (!!). Gdy podszedłem bliżej okazało się, że - prawdopodobnie - ktoś zaprószył ogień tuż przy mojej Toyocie. Grupka ludzi kończyła gaszenie, a ktoś dzwonił na 998 i odwoływał przyjazd straży pożarnej. Szybko odjechałem z tego miejsca. Wewnątrz czuć było zapach dymu, który jednak dość szybko zniknął. Auto w miarę całe - jedyne straty to zarysowany zderzak - ktoś zapewne biegnąć z wiadrem wody zaczepił i trochę przerysował. Szczęście że nic się nie stało i auto nie spłonęło...
Wracając kilka minut po tym wszystkim minąłem dwa wozy straży pożarnej, więc tak czy siak strażacy pojechali na miejsce zdarzenia. Nie chce mi się nawet pisać o bezmyślności takich, którzy nieostrożnie obchodzą się z ogniem i to w lesie, brak mi słów i nie chcę się znowu denerwować...
Paskudnie wyglądają te rysy, co więcej wychodzą na sąsiedni panel. Pewnie, że dobrze iż nic więcej, ale i tak irytująca szkoda na nowym wozie. :-(
OdpowiedzUsuńTak, ale trudno żyję dalej :)
UsuńOj, mocno porysowane, do lakiernika trzeba :(
OdpowiedzUsuń(pewnie peta ktoś rzucił i zadeptał niedokładnie i stąd pożar)
Też tak myślę.
UsuńOj, przykro, że coś takiego się stało.
OdpowiedzUsuń:(
Usuńojej! szkoda...ale pomyśl, że mogło skończyć się znacznie gorzej...szybko napraw szkodę i jeszcze szybciej zapomnij o zdarzeniu.
OdpowiedzUsuńJuż naprawiłem częściowo. I staram się zapomnieć.
UsuńTo dobrze, że rzecz nie wydarzyła się w Kalifornii, tam nie byłoby szans na ucieczkę.
OdpowiedzUsuńUff.
UsuńStrażacy pojechali, bo za wyjazd mieli z dwa lata temu, przynajmniej u nas, 2500 tysia. Więc czegoż by nie jechać...
OdpowiedzUsuńMożliwe że jest tak jak piszesz.
Usuń