czwartek, 24 kwietnia 2008

Zielona strzałka

Na początek krótka historia (realna, a jakże). Sytuacja na skrzyżowaniu, sygnalizator ze strzałką warunkową (S2). Stoimy, ponieważ jest czerwone. Pojawia się zielona strzałka, lecz X stoi. - Czemu nie jedziemy ? - pytam po chwili. - Zagapiłem się. Przepraszam - odparł X. No, trudno pomyślałem. W końcu świat się nie zawali jeśli on nie przejechał w odpowiednim czasie. Ale za moment zaświeca się pełny sygnał zielony. My dalej stoimy. Powoli się zaczynam irytować, aż w końcu pytam: - Czemu nie jedziemy ? - Czekam na strzałkę - odparł X. Z zaskoczenia przez 2-3 sekundy nie wiedziałem co powiedzieć. - Ale strzałka pojawi się dopiero razem z czerwonym ! - w końcu mu mówię. A on: - Trudno. Poczekam.

A gdyby ktoś pytał, to X ma wyjeżdżone ponad 20 godzin.

W środku dnia za to dobra informacja - kursant zdał egzamin łączny (teoria i praktyka) za pierwszym podejściem. W zasadzie jeździł zgodnie z przepisami, ale nic poza tym.

A na koniec dnia egzamin wewnętrzny. Kursantka od kolegi - nieco zaskoczona koniecznością pokazania dowodu osobistego, kryteriami oceny i ogólnie całą sytuacją. Pozostawiając ją w takim stanie (no dobra, może jeszcze troszkę ją podkręciłem ze stresem :P) ruszyliśmy na miasto. W ciągu pierwszego kilometra, zamiast trzeciego biegu włączyła jedynkę. Autem gwałtownie szarpnęło a silnik wpadł w bardzo wysokie obroty. Wyjmuję więc arkusz i piszę pierwszą eN-kę. To błąd techniczny, który nie powoduje przerwania egzaminu (a wynik jest nadal pozytywny). Lecz ona o tym nie wie. Popełniła błąd, ja coś zapisałem. I co dalej ?

Poziom stresu wzrasta. Wjeżdżamy na boczną ulicę, gdzie kursantka ma wykonać manewr zawracania. Zdaje się, że wybrała już miejsce - będzie cofać we wjazd po prawej stronie. Sęk w tym, że zatrzymała naprzeciwko skrzyżowania (a nie w odległości ponad 10 m za nim). Zadanie zostało więc do powtórki, a ja wpisałem drugą eN-kę do arkusza.

Po kilku chwilach, kursantka znów włączyła jedynkę zamiast trójki, lecz tym razem nie pozwoliłem na puszczenie sprzęgła. Po zatrzymaniu pojazdu ogłosiłem wynik negatywny (powtórzenie tego samego błędu). W międzyczasie zdążyła dwukrotnie zdławić silnik na skrzyżowaniu ruszając z "dwójki". Niestety, egzamin się zakończył.

I zakończył się też kolejny dzień pracy :)

PS. Sygnalizator S2:

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

Egzamin ... do poprawki

Ten wpis miał być cały poświęcony egzaminowi, na który się udałem wraz z kursantem. Umówił się na egzamin łączny (teoria/praktyka) i - niestety nie zdał pierwszego, więc i nie został dopuszczony do drugiego.
Kursant zanim oznajmił iż popełnił zbyt wiele błędów, to wszyscy i tak o tym wiedzieli. Stałem bliżej wyjścia, a sala egzaminacyjna była niemal na końcu korytarza. Szedł biedak z wydrukiem błędów, mina smutna. Egzamin oblany. Kolejny (również łączny za miesiąc). Finansowo stracił 50 % kosztów opłaty za praktyczny (do którego nie podszedł).

Tak więc, po kilkunastu minutach pojechaliśmy z WORD-u. Nie nauczył się ? Pomylił odpowiedzi ? Nerwy wzięły górę ? Naprawdę nie mam pojęcia. Szkoda, ponieważ miałem chrapkę na egzamin ...

czwartek, 17 kwietnia 2008

Doświadczenie

No i stało się. W zasadzie, to była to tylko kwestia czasu, choć inni mieli już to za sobą nie raz i nie dwa, ja wciąż oberwałem tylko raz. Do dzisiaj. Kolizja, bo o niej mowa to coś nieprzyjemnego, co wydarza się dość często w tym zawodzie.

A więc, dojeżdżając do skrzyżowania na którym mieliśmy skręcić w prawo, kierujący z tyłu chciał jechać na wprost i popełnił błąd, źle oceniając odległości i uderzył prawym przodem w mój lewy tył ... Wychodzę więc z auta, pobieżnie oglądam szkody i zjeżdżamy na bok, a właściwie to przejeżdżamy skrzyżowanie i parkujemy na zatoczce parkingowej.

Straty nie wydają się zbyt wielkie, lecz poszycie zewnętrzne niektórych elementów jest naruszone. To elementy, których się nie naprawia a jedynie wymienia (te nowe auta ...). Sprawca przyznaje się do winy i proponuje pewną dość małą sumę jako rekompensata strat. Trochę mnie to nie przekonuje, więc proszę o pomoc kolegę z pracy, który za sprawą licznych zdarzeń na drodze, temat kolizji ma w małym paluszku. W międzyczasie telefon do ASO z pytaniem o ceny części. Okazuje się, że koszty naprawy są kilkakrotnie większe od sumy proponowanej od sprawcy kolizji.

Sprawdzenie dokumentów pokazuje, iż ów kierujący ma spore doświadczenie. Prawo jazdy od długiego czasu, w dodatku kategorie A, B i C. Nieuwaga. Błąd. Chwila i problem gotowy. Po wspólnych ustaleniach decyzja zakończenia sprawy jest następująca: zgłoszenie szkody do ubezpieczyciela bez wzywania policji. Po kilku minutach sprawa wstępnie została załatwiona. Potem tylko oględziny, wycena i naprawa lub odbiór gotówki.

To moja druga kolizja w pracy i pewnie nieostatnia. W zasadzie to i tak długo udało się tego unikać. Mam nadzieję, że to nie jest początek jakiejś nowej fali ...

niedziela, 13 kwietnia 2008

Przejście

Droga, tor. Kto pierwszy ten lepszy. Przez otwartą szybę ostry dźwięk motoru wdziera się bezlitośnie. Tuż przed skrzyżowaniem z sygnalizacją świetlną podjechały trzy szybkie (jak domniemam) motocykle. Na polu position porykiwały groźnie, by wystartować jak najszybciej. Zanim ruszyły pojazdy, ci byli już w połowie drogi do następnej sygnalizacji. Na jednym kole, jak na torze. I oto ostatnio pojawiły się pomysły ograniczenia wiekowego przy zdobywaniu kategorii A. Tylko czy 2-3 lata spowoduje iż w mózgu będzie mniej wody ?

Bardzo często kursanci oblewają egzamin za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu.
Art 13 Kodeksu Drogowego (KD):
Pieszy, przechodząc przez jezdnię lub torowisko, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3, korzystać z przejścia dla pieszych. Pieszy znajdujący się na tym przejściu ma pierwszeństwo przed pojazdem
Jednocześnie:

Art 26 KD:
Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: miasto, względnie mały ruch. Pojazd z L na dachu zbliża się do przejścia dla pieszych. Z lewej strony osoba (którą kandydat na kierowcę widzi) tuż przy przejściu - lecz nie wchodzi. Niestety, w momencie wjazdu pojazdu na przejście, pieszy stawia pierwszy krok po białym pasie ... Egzaminator: wynik egzaminu negatywny.

Oczywiście osoba zdająca tłumaczy się iż przy wjeżdżaniu pieszy niejako wtargnął na przejście. Tylko czy można wtargnąć na przejście ? KD wyraźnie nakazuje zachowania szczególnej ostrożności przy dojeżdżaniu do przejścia dla pieszych. Wiąże się to przede wszystkim z obserwacją i taką prędkością, która zapewni możliwość odpowiedniego zareagowania na zmieniające się warunki na drodze. Innym słowy, powinien być przygotowany do zatrzymania pojazdu, gdyby pieszy wszedł nieoczekiwanie na przejście.
Wyrok Sądu Najwyższego z 2 lipca 1980r V KRN 136/80 (OSNPG 1981, nr 5, poz. 48): "Na skrzyżowaniach dróg i przejściach dla pieszych wejście na jezdnię w zasadzie nie może być zaskoczeniem dla kierowcy"

Obowiązek dostosowania prędkości został także podkreślony w rozporządzeniu o znakach i sygnałach drogowych. Otóż kierujący pojazdem, który zbliża się do miejsca oznaczonego znakami D-6 (przejście dla pieszych) lub D-6b (przejście dla pieszych i przejazd dla rowerzystów), jest obowiązany zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszego znajdującego się na przejściu dla pieszych lub na nie wchodzącego. Z tego wynika także sposób zatrzymania pojazdu przez kierującego: w sposób nie wywołujący wrażenia że się nie zatrzyma.

W opisanym wyżej egzaminie, zapewne pieszy chciał pewnie "przepuścić" pojazd i dopiero wejść na przejście. Niestety zdecydowana większość pieszych wchodzi właśnie w momencie gdy pojazd przejeżdża przez przejście. Jeśli pojazd jest tylko jeden a pieszy z lewej strony jezdni, jest bardzo wielkie prawdopodobieństwo wejścia na przejście. Naturalnie, jeśli pieszy jest z prawej strony to nie wejdzie, gdyż znajdzie się na masce pojazdu. Inaczej sytuacja wygląda, gdy jest większy ruch i za pojazdem przy przejściu jadą kolejne. Pieszy widzi cały rząd pojazdów i nie wejdzie tak prędko.

Ciekaw jestem, czy czytelnicy ów bloga kierują się podobnymi zasadami ...

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Błędy, błędy ...

Tuż przed weekendem mnóstwo pracy. Tak wiele, że nawet nie zauważyłem kiedy ten piątek zleciał. Jest już tak ciepło, że aż się prosi o wymianę opon na letnie. Tylko gdzie pojechać z tym problemem ? W jednej ze stacji pracują ludzie, którzy nienawidzą nauki jazdy i zawsze coś mają do powiedzenia, w innej nie robią porządnie, a jeszcze inna była zamknięta. W końcu nic nie zrobiłem, bo to nie ucieknie, prawda ? Potem tylko sobota - 5 godzin pracy i odpoczynek do poniedziałku (czyli dziś).

I niby wypoczęty, to jakoś ciężko się zmierzyć z nową porcją godzin pracy. Chyba się starzeję. Najpierw rano wydzwaniała kursantka, która spóźniła się na autobus i ostatecznie dojechała do miasta 15 min za późno. A miała mieć egzamin teoretyczny. Zawiozłem ją do WORD-u na ten egzamin, choć już sądziłem że przy takim spóźnieniu nie pozwolą jej wejść do sali nawet. Jak się okazało coś opóźniło (to prawie nigdy się nie zdarza) i spokojnie zaliczyła egzamin. Następnie ciągłe zmiany w grafiku pracy, bo ten zrezygnował, tamten chce dwie godziny a jeszcze inny prosi by podjechać po niego w jakieś tam miejsce.

W momencie, kiedy rozmawiałem przez telefon, na radiu mówili coś o wypadku który wydarzył się na mieście (słuchałem jednym uchem) - do tego wypełniałem karty i liczyłem godziny - i wtedy mój kursant nie zauważył znaku ustąp pierwszeństwa i postanowił wymusić na skrzyżowaniu. Zauważyłem to w ostatniej sekundzie i zatrzymałem pojazd. Na szczęście, kierowca drugiego pojazdu zatrzymał się, więc może do niczego nie doszłoby. Tak - wiem że nie powinienem tego robić (tylu rzeczy w czasie pracy). Po moim "sorry" pojechał, a ja rzuciłem to wszystko do schowka dopychając nieco kolanem i skupiłem się na jeździe.

Po południu myśl o konieczności wymiany opon była już na tyle silna, że musiałem w końcu gdzieś pojechać. Udałem się do warsztatu nieco na uboczu, do którego wiodła niezwykle dziurawa droga. Nie było kolejki, więc zleciłem usługę. I tu pełne zaskoczenie. Sprawnie i bez żadnych komentarzy w stylu: "Nauka jazdy to straszna zawalidroga ! Powinni ćwiczyć na polu !" Sprawnie załatwili mój "problem", nawet potrafią używać tam zwrotów grzecznościowych ! A następna wymiana czeka mnie dopiero przed zimą.

Uff, dzień się prawie skończył. I całe szczęście, bo już mam dość i chcę znów odpocząć.

środa, 2 kwietnia 2008

Ostatnia godzina ...

Jakiś czas temu, egzaminator oblał osobę, ponieważ nie sprawdziła zapięcia pasa bezpieczeństwa przez pasażera siedzącego z tyłu (instruktor obserwował egzamin - a raczej próbował obserwować, gdyż egzamin zakończył się tuż za bramą WORD-u). Od tamtej pory szczególnie uzmysławiamy przyszłym kierowcom ów problem.

Kilka dni temu, próba zwrócenia uwagi na niezapięte pasy do egzaminatora nadzorującego przebieg egzaminu, zakończyła się ostrym komentarzem tegoż egzaminatora w kierunku kursanta. I jak tu reagować ? Na kursie został nauczony sprawdzenia zapięcia pasów przez osobę z tyłu, a już na wstępie dowiaduje się że należy postąpić inaczej. A może i inne zadania należy wykonywać tak by egzaminator się nie przyczepił ? Tu myślenie kursanta krąży w martwym punkcie, a on sam walczy o przetrwanie. Stres momentalnie rośnie. O błąd bardzo łatwo.

Dziś z kolei ostatnia godzina z osobą, która kończy kurs. Na ostatniej godzinie, dwie próby wymuszenia pierwszeństwa. I to jakie ! Serce waliło mi przez kilka minut po tym, jak kursantka próbowała "zdążyć" przed dwoma autami z lewej strony na tzw rondzie. Nie podarowałem i pojechaliśmy tam jeszcze raz. I co się wtedy działo ? Jadąc prawym pasem, nie zauważyła iż auto na sąsiednim pasie zatrzymało się przed przejściem aby przepuścić pieszych. Hamowałem w ostatnim momencie, więc z piskiem opon stanęliśmy tuż przed pasami. Przyznaję, zagotowałem się kilka razy wtedy. Miałem ochotę wręcz wykrzyczeć błędy które popełniła, ale musiałem się powstrzymać i dokonać jedynie ostrzejszego komentarza. Aż strach pomyśleć, co może się stać gdy taka osoba zostanie przepuszczona na egzaminie.

Na szczęście, są też klienci którzy słuchają co się do nich mówi, a przede wszystkim w czasie jazdy myślą o jeździe ... I przy nich można poczytać gazety ...

Żartuję oczywiście, ale pozwala to choćby momentami odetchnąć przy tej ciągłej obserwacji kto kgogo i z której strony chce "skasować ...