Wolne. Krótka wizyta u znajomej, było lepiej niż poprzednim razem.
Wtorek
Niby tydzień w pracy krótszy, ale niekoniecznie. Ponieważ muszę przyjść dodatkową w najbliższą sobotę.
Środa
Na korytarzu Departamentu mój starszy (bardzo) kolega zauważa człowieka, który zajmuje się kompleksowymi kontrolami. Musiał przyjechać do nas z samej centrali, mnie to nie rusza bo co to zmienia? Natomiast reszta mojego zespołu nerwowo reaguje na tę sytuację. Po południu gość odwiedza nasze okienka, wszyscy wstają i na chwilę przerywają pracę. Na "jak wam się pracuje" odpowiada cisza - ja się nie wychylam (najmłodszy stażem w zespole), więc kierownik naszego działu odpowiada że "wszystko ok". Gość wychodzi, a my wracamy do obowiązków, atmosfera powoli normalnieje.
Czwartek
Wyjątkowo upierdliwi klienci. Angażuję dużą część cierpliwości i jestem z siebie dumny - mimo trudnych sytuacji nie dałem się wyprowadzić z równowagi.
Piątek
Dzień lekko lepszy niż czwartek, choć też daje w kość. Dziwny przypływ energii - w pewnym momencie obsługując kolejnego klienta czuję, że każdą sytuację jestem w stanie opanować i nic mnie nie ruszy. I tak też było do końca dnia, choć powodów do obserwowania komedii nie brakowało :)
I dylemat - golić się na sobotę, czy iść do pracy z lekkim zarostem?
Ale że co? Znajoma podała teraz herbatę w lepszej zastawie? Smaczniejsze ciasto było? Aż strach cię teraz do domu zapraszać, bo nie wiadomo, jak ocenisz :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie o to chodzi. Tylko o atmosferę. Koleżanką jest trochę trudna w "obejściu"...
UsuńTo do niej nie zachodź.
UsuńBez przesady, nie należy się zamykać na inność.
UsuńZa niedługo, zapraszając kogoś do domu, przychodząc do kogoś, trza bydzie ustalić, czy jest w mediach społecznościowych i robi bieżące materiały.
OdpowiedzUsuńWszak opisywałem mięśniaków-głuptaków z wioski.
Ale oni w ogóle korzystają z internetu?
Usuń