niedziela, 17 czerwca 2018

Nowe

Mimo że o tym wiedziałem, to właśnie teraz zauważam to bardziej niż zwykle (albo po prostu dopiero teraz otwieram oczy?). Może teraz rodzę się na nowo i zaczynam rozumieć rzeczy, które do tej pory wydawały mi się jakby były za mgłą? W każdym razie - wciąż dla wielu z którymi mam jakiś kontakt, jestem totalną zagadką. Np w  drugiej pracy nie lubią mnie, bo nie chcę przychodzić wcześniej mimo że potrzebują. Ale nie tylko z tego powodu - jestem tam osobą zupełnie z zewnątrz. Wszyscy prócz mnie znają się, odwiedzają w domach (no może nie wszyscy, ale większość), znają swoich mężów/żony, świętują swoje imieniny i ogólnie - żyją zahaczając o życie innych. Nie lubią mnie także dlatego, że nic o mnie nie wiedzą.

Ile to już razy słyszałem zaczepki do rozmowy, do wyciągnięcia co, gdzie i z kim robię w weekend. I takie niewinne "co u ciebie" - na co odpowiadam zawsze "u mnie? świetnie!" wywołuje jeszcze więcej niechęci. Interlokutor chciałby usłyszeć o problemach, pikantnych scenach, sensacjach, katastrofach i tragediach, które właśnie wydarzyły się w moim życiu, a takie "świetnie" jest po prostu nudne! Skąd to wiem? Bo słyszę ich rozmowy nawzajem, widzę ich podniecenie gdy jedna osoba opowiada drugiej co się u niej działo...

Tymczasem nie tylko otwieram szerzej oczy, ale także idę coraz bardziej wyprostowany nie oglądając się za siebie, nie bojąc się tego co za mną ale i przede mną. Zdaję sobie sprawę że sam nigdy do tego bym nie doszedł, że nadal zbliżający się weekend (a więc czas nie pracujący) bardziej dołowałby niż był czasem na regenerację, przysparzałby więcej smutków niż radości. Od pewnego czasu coraz bardziej czuję, jakbym się właśnie rodził na nowo. Rzeczy i tematy, które wydawały mi się być niesamowicie trudne ale i intymne, stają się przejrzyste i proste. Mało tego - nie są już skrywane gdzieś daleko w ciemnym kącie, tylko mają się całkiem dobrze zajmując miejsce bliżej pierwszego rzędu przynosząc mi spokój. Staram się czasem stanąć z boku i sam siebie obserwować i...naprawdę patrzę z niedowierzaniem...ale i nadzieją...:)

Węzeł gordyjski jeden po drugim rozwiązuje się z aksamitną łatwością. Maska spływa z twarzy odsłaniając prawdziwe oblicze, zaczynam oddychać spokojniej. Oczywiście wszystko to nie dzieje się samo, bo za sprawą (...). Może przeżywam drugą młodość? Istnieje coś takiego w ogóle?

Także w mojej głównej pracy - czyli w nauce jazdy, ludzie obserwują i szukają drogi. Nie mam na myśli kursantów, bo ich trzymam od siebie w odległości oceanu. Ale ludzi z biura, zwłaszcza K. Pracuje u nas od kilku miesięcy i kiedy tylko może próbuje zagadnąć jakiś temat. Ale nie byle jaki - o nie, zagaduje tak, aby spróbować poprowadzić rozmowę na interesujące ją tory. Oczywiście robi to jedynie w sprzyjających dla niej okolicznościach - a więc w biurze nie mogą być klienci ani inni instruktorzy. Więc, gdy przychodzę ze sprawą i jesteśmy sami, już wiem że za chwilę znów spróbuje się czegoś dowiedzieć...

Nie tak dawno zaczepiła o sprawę religii i kościoła. Potem był wątek wolnych sobót i niedziel (przecież to bardzo interesujące co robię w tym czasie :P), a gdy ostatnio przypadkiem palnąłem, że skoro kursant nie przyszedł to wyskoczę na bazarek po parę rzeczy do obiadu, była zaskoczona że gotuję... Lepiej więc odpowiadać półsłówkami, bo nie zamierzam się otwierać przed kimkolwiek bardziej niż sam tego chcę.

I tylko ta jedna jedyna Osoba może wiedzieć wszystko, znać każdą myśl, marzenie i pragnienie... Wiedzieć jaki mam dziś nastrój i dlaczego akurat taki. Może czuć moje ciepło, dotyk i słyszeć bicie serca, ta jedna wyjątkowa Osoba może wszystko. Ma wszystkie pasująca do mnie klucze, którymi może otworzyć każdą szufladkę - także tą, która do tej pory kojarzyła się z niezbyt dobrymi wspomnieniami. Która jeszcze do niedawna sprawiała mnóstwo cierpienia mimo mijających lat...a dziś - jest lekka jak piórko. Tak...właśnie tak...

6 komentarzy:

  1. :)
    Cudownie mieć taką osobę, przed którą można odkryć wszystko co w nas jest.
    A w ogóle to trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się co mógłbym napisać i... Wiesz, że nie oddadzą tego żadne słowa. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. OK, trzymasz ludzi na dystans i z byle pierdoły robisz wielką tajemnicę. Ale to się wcale nie przekłada automatycznie na to, że będziesz nielubiany. Ot, co najwyżej nie dasz się znajomym z pracy, czy z netu poznać, nie powiedzą "Lubię tego Tomka".

    A w sumie lepiej już milczeć, niż kłamać. Z wiekiem coraz bardziej upodabniam się do matki i coraz mniej lubię łapać znajomych na mijaniu się z prawdą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ale to nic dziwnego, że ludzie którzy ze sobą pracują chcą coś o sobie wiedzieć spoza pracy. Jakby się tylko o pracy rozmawiało to by się oszalało. To nie jest jakaś niezdrowa ciekawość tylko normalna kolej rzeczy. My też w pracy rozmawiamy czasem o tym co w domu się dzieje i też są osoby które w tym nie uczestniczą. Ja tu nie widzę nic dziwnego.

    Nikt Ci nie broni być wyalienowanym dziwakiem :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wlasciwie chyba rozumiem. Prace czesto sie zmienia, to sa obcy ludzie, nie musza wszystkiego wiedziec.
    Ja w moim nowym zyciu jezeli spotykam osoby sympatyczne (nie w pracy), to prosto odpowiadam na pytania, jezeli nie sa zbyt intymne :)
    Kazdy jest inny i wolno mu tak postepowac, jak sam chce.
    Ale sie wymadrzam :) ale moj wiek pozwala mi na to!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie widzę przeszkód w alienowaniu się w miejscu pracy. Jesteśmy tam razem tylko dlatego, że pracujemy razem. Nie musimy mieć takich samych poglądów, wspólnych zainteresowań i tematów do rozmów. Po pracy każdy ma swoje życie.

    Mieć kogoś wyjątkowego w swoim życiu to jest to. Trzymaj się go :)

    OdpowiedzUsuń