piątek, 27 listopada 2015

Do widzenia

Nawiążę dziś do wpisu sprzed kilkunastu dni:

- dzień dobry, chciałabym się umówić na jazdę 
- dobrze, pierwszy wolny termin jest 17-go listopada 
- jak to? 
- ? 
- ale ja chcę w tym tygodniu 
- pierwszy wolny termin jest 17-go listopada (wymawiam nieco wolniej) 
- ale ja chcę już!  
- niestety, wszystko jest zajęte 
- no, może być w weekendy, a w weekendy to kiedy pan może najszybciej? 
- ale pierwszy wolny termin jest 17-go listopada i nic wcześniej nie ustalę 
- to znaczy że w każdy weekend ma pan zajęte? 
- tak, do 17-go listopada wszystko jest zajęte 
- nie wierzę, nie znajdzie pan nic wolnego nawet w sobotę/niedzielę?  
- przykro mi, ale z każdym dniem kolejki oczekujących wydłużają się coraz bardziej 
- no to trudno, niech będzie na 17-go listopada
 
Nadszedł dzień jazdy, umówionej jakże wcześnie kursantki. Jest równo 12.00, nikogo nie widzę. 12.05, 12.10 - dalej nic. Wyciągam kanapkę, sprawdzam wiadomości w smartfonie. 12.20 - wybieram numer do kursantki i pytam, gdzie jest - bo ja wciąż czekam. Okazało się, że kursantka zapomniała, ale w ogóle się tym nie przejęła. Zdaje się, że po prostu "olała" jazdę, oczywiście nie zadając sobie minimum trudu aby mnie poinformować.

W związku z tym, dwie godziny jazdy jej przepadły (były to ostatnie godziny z jej kursu, a robi go już jakieś 1.5 roku jak nie więcej). Konkluzja - pomimo braku elementarnej kultury i poszanowania drugiego człowieka (tak wiem - nie powinienem na to liczyć), myślę że nie zdąży zdać egzaminu praktycznego przed końcem roku.

12 komentarzy:

  1. no i będzie miała nauczkę którą sama sobie zresztą zafundowała. Jednak jest czasem sprawiedliwość na świecie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Grunt, żeby było za te godziny zapłacone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były kursowe, więc zapłacone. Ona straciła te dwie godziny, a ja zarobiłem nie jeżdżąc.

      Usuń
    2. I miales czas zjesc kanapke :)

      Usuń
    3. Tak, a potem pojechałem do domu.

      Usuń
  3. Prawie to samo i miałem ja - wspomniałem o tym u siebie ;)
    Trudne przypadki zaczynają być normą.

    OdpowiedzUsuń